Wrażenie. Pierwsze bywa złudne, choć ufamy mu czasem bezgranicznie. Czy da się każdego jednoznacznie ocenić? Czy możliwe, żeby ktoś w oczach jednych był nieśmiały, a innym wydawał się bezczelny?
Cicha, delikatna, krucha. Takie wrażenie sprawia Magda, nauczycielka języka polskiego w jednej z krakowskich szkół. Budzi przyjazne emocje i… respekt. Nie chłodny dystans, tylko właśnie respekt. Kiedy poznaję ją bliżej, dziwię się, ?bo delikatność i kruchość okazują się być spokojem, opanowaniem i pewnością siebie. To jednak dopiero przy którymś z kolejnych spotkań. Czy mam problem z oceną i uległam teorii o wrażeniu pierwszych pięciu minut? Czy może to w Magdzie zachodzi zmiana, kiedy otwiera przy bliższym kontakcie?
Marcin jest odnoszącym sukcesy biznesmenem. Jego firma organizuje przyjęcia biznesowe, bankiety i catering. Trzy lata temu wyszedł z korporacji, jak sam określa, kompletnie wyprany z pomysłów i emocji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wyszedł nikogo nie uprzedzając, zostawiwszy marynarkę na fotelu i rzeczy osobiste w biurku. Już nigdy nie wrócił. Sprawy z pracodawcą udało mu się załatwić polubownie. Dwadzieścia dni od głośnego na całą firmę wielkiego wyjścia, miał już zbudowany biznesplan przedsięwzięcia, które dziś z sukcesem realizuje. Kolejne sześćdziesiąt dni później miał podpisanych kilkanaście umów na obsługę przyjęć plenerowych, na których zatrudniał 15 osób.
Mowa jest srebrem
O Anecie znajomi mówią, że „nawija 24 godziny na dobę”. Ona sama z beztroskim uśmiechem przyznaje, że mówienie to pasja jej życia. Jest PR-owcem, więc łatwość nawiązywania kontaktów, lekkość w wyrażaniu myśli i przejmowanie inicjatywy to w tym przypadku same atuty. Jej pasją jest granie w scrabble, a słowo to synonim jej osobowości. Dlatego nic dziwnego, że w zeszłym roku spowodowała panikę wśród bliskich informując ich w liście przesłanym tradycyjną pocztą (!), że wyjeżdża na 30 dni w Bieszczady na medytację, która wymaga całkowitego milczenia i rezygnacji z wszelkich środków komunikacji.
Inna twarz
Na twarzy Magdy, kiedy opowiada o rodzinnym domu, maluje się powaga i zaduma. To nie był zły dom, ale pełno w nim było zasad, zakazów, przykrych konsekwencji – relacjonuje. Kiedy miała 15 lat, trafiła do szkoły prowadzonej przez siostry zakonne. Takiej z internatem. Z bezdusznymi wymaganiami, obowiązkami przekraczającymi siły i możliwości nastoletniej dziewczyny. Mimo że to miejsce powinno kojarzyć się z ciepłem, zaufaniem i uduchowieniem, dla niej było kontynuacją kostycznego wychowania przez jej matkę. Pierwszy raz uciekła, kiedy zawaliła pierwszą klasę liceum. Drugi raz, z domu, kiedy matka uderzyła ją za tę ucieczkę w twarz. Jest jej wdzięczna za ten policzek, bo dzięki niemu obudziła się w niej druga natura. Kilka lat później, po skończeniu krakowskiego liceum z wyróżnieniem i treningach tai-chi z elementami kung-fu, trafiła do Chin. Kiedy wróciła, jej rodzina nie mogła zaakceptować zmian, które w niej zaszły. Opanowanie, głęboki tembr głosu, dawanie sobie czasu na odpowiedź irytowały jej matkę i siostry. Dziś Magda uśmiecha się, kiedy o tym mówi. To nie ja się zmieniłam, tylko oni nie dawali mi prawa do bycia sobą – mówi. Pewność, że wiem, czego chcę, była we mnie zawsze, ale dopiero praktyka technik walki, koncentracji i oddechu wyzwoliły moją naturę. Nie da się jednak pozbyć wszystkich emocji z przeszłości – ciało ma pamięć i to trwałą - podsumowuje.
Zaufać sobie
Wszystko, co Marcin zainwestował w biznes, zwróciło mu się w ciągu pierwszego roku. Dziś zarządza ekipą siedmiu osób, z kilkunastoma współpracuje. Zainwestował w reklamę, ale to opinia o jego firmie stała się największym motorem jej rozwoju. Ma czas na jazdę konną, grę w koszykówkę, bycie z rodziną. Dawni koledzy z pracy oceniali go jako kiepskiego sprzedawcę, który najlepiej sprawdzał się przy pracach odtwórczych. Jego żona mówi, że w jej oczach Marcin zawsze był taki sam: Wyszłam za pełnego energii, twórczego chłopaka, który potrafił sprzedać wszystko. Jego sukces polega na tym, że jest otwartym, pełnym pasji człowiekiem, który nie musi wiele robić, aby innych przekonać do swoich racji. A przecież sukces w sprzedaży, to umiejętność sprzedania samego siebie! – dodaje. Korporacyjny kolega Marcina nie mógł się nadziwić, jak to możliwe, że ktoś tak pozbawiony inwencji w tak krótkim czasie odniósł sukces w biznesie. Sam Marcin uśmiecha się, słysząc te komentarze: W dniu, w którym wyszedłem z biura, nie miałem gotowego planu na życie. Wiedziałem tylko, że nie chcę pracować według zasad, które są mi obce. Pamiętam, że powtarzałem sobie w duchu: Zaufaj sobie, wybierasz siebie!
W natłoku myśli
Kiedy Aneta wróciła „do żywych”, w jej telefonie było kilkaset nieodebranych połączeń, setki sms-ów w stylu: Nie wygłupiaj się, daj znać! albo: Czy na pewno nic ci nie jest – może masz depresję, problemy?! A ja tylko chciałam usłyszeć wreszcie, co tak naprawdę myślę, czuję, a nie co powinnam mówić i czuć – wyznaje Aneta. W hałasie słów, natłoku myśli, co wypada, co warto powiedzieć, nie miałam przestrzeni na poznanie samej siebie. Milczenie nie jest moją drugą naturą, ale stało się wyborem, który teraz dość często podejmuję. Zaniechanie nie jest grzechem – stanowczo mówi Aneta – może stać się najważniejszym działaniem!
Tekst: Anna Machnowska