Jesteśmy w trakcie rewolucji technologicznej, która radykalnie zmienia sposób, w jaki żyjemy, pracujemy i odnosimy się do siebie nawzajem. W tym nowym świecie coraz trudniej nam dbać o własny dobrostan. Teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy skupienia na życiu wellness, żeby nie zatracić się w cyberprzestrzeni.
27 czerwca 2007 roku Steve Jobs pokazał światu pierwszego iPhone’a, udostępniając mobilną technologię dotykowego ekranu masowemu konsumentowi i rozpoczynając tym samym nową rewolucję cywilizacyjną. W ten sposób przeniósł ludzkość na zupełnie nowy poziom rozwoju. Dziś trudno sobie nawet wyobrazić świat bez smartfonów, stałego bycia online i dostępu do bieżących informacji. Szybko przyzwyczailiśmy się do tego, że newsy z całego świata wpadają nam wprost do kieszeni, a dzięki mediom i smartfonom stajemy się niemal świadkami każdego wydarzenia, w najodleglejszym nawet zakątku naszego globu.
POSTĘP – DOBRODZIEJSTWO CZY PRZEKLEŃSTWO?
Bez wątpienia urządzenia mobilne mają ogromny pozytywny wpływ na jakość naszego życia. Aplikacje w nich dostępne pomagają nam dbać o zdrowie i kondycję fizyczną, czy orientować się w czasie i przestrzeni. Ale problem postępu technologicznego nie polega na tym, że jest jest on zły, lecz że jest zbyt dobry. Po pierwsze – technologia i wszystkie związane z nią zalety odciągają nas od innych aspektów życia. Po drugie – nie jesteśmy w stanie tak błyskawicznie przystosować się do tempa zachodzących zmian – choćby z czysto biologicznego punktu widzenia. Nasze ciała nie są przeznaczone do siedzenia przed komputerem przez cały dzień, nasze oczy nie są przystosowane do wielogodzinnego wpatrywania się w świecące ekrany, a nasze mózgi nie są skonstruowane tak, aby stale zużywać i przetwarzać niekończący się strumień informacji. Na poziomie emocjonalnym również zaczynamy mieć problemy. Przenosząc znaczną część życia do rzeczywistości wirtualnej, nie potrafimy nawiązywać wartościowych relacji w realu. A efektem ubocznym jest w wielu krajach niespotykana dotąd „epidemia samotności”.
Każdy postęp niesie ze sobą dobrodziejstwa i przekleństwa. Urbanizacja przyniosła nam niesamowite miasta, które stały się światowymi ośrodkami pracy, kultury i socjalizacji, ale odcięły nas od natury. Coraz lepsza odzież ochroniła nas przed żywiołami, ale także sprawiła, że staliśmy się jedynymi „zwierzętami” na planecie, dla których własna skóra przestała pełnić rolę warstwy ochronnej. Uprzemysłowienie i masowa produkcja żywności zapewniły nam obfite dostawy pożywienia, ale uzależniły nas od wielkich korporacji, które nie są nastawione na dbanie o zdrowie i jakość naszego życia, ale na zysk.
Na przestrzeni dziejów każdy postęp technologiczny zawsze niósł ze sobą pewne ofiary. Ale największym problemem dzisiejszego postępu jest jego błyskawiczne tempo. Wszelkie wcześniejsze innowacje rozprzestrzeniały się powoli, na przestrzeni tysiącleci, dając nam, nawszemu mózgowi i ciału szansę na dostosowanie się do zmieniającego się świata. Dzisiaj świat zmienia się z pokolenia na pokolenie, a nawet z jednej dekady na kolejną, dlatego nie mamy wystarczająco dużo czasu na adaptację. A to niesie za sobą poważne konsekwencje. Najlepiej widać to na przykładzie pokoleniu iGen.
POKOLENIE POCHYLONYCH GŁÓW
Mówią niewiele, piszą skrótami. Nie patrzą ludziom w oczy, tylko w smartfony lub tablety. W Internecie mają znajomych, rozrywki, randki, seks i niemal wszystko, co im do życia potrzebne. Nazywani są iGeneration, iGen albo pokoleniem Z. To młodzi ludzie urodzeni po 1995 roku, pierwsze pokolenie dorastające i dojrzewające ze smartfonem w dłoni. Spotkania twarzą w twarz zastąpili kontaktami w sieci, randki – wirtualną rzeczywistością, do której wchodzą przez „apki” i portale internetowe, zdrowy sen – bezsennością, kondycję fizyczną – otyłością, a aktywność – siedzącym trybem życia. Efektem ubocznym są trapiące ich bezustanne niepokoje, depresje i samotność. Oczywiście ich wyobcowanie ma też swoje dobre strony. Młodzież rzadziej wychodzi z domu, więc nie jest narażona na przemoc, wypadki, uzależnienia od alkoholu, jak to miało miejsce w poprzednich pokoleniach. Ale czy są szczęśliwi?
Połączenie wynalazków typu smartfon, sieć internetowa i media społecznościowe może doprowadzić do katastrofalnego stanu w stosunkach międzyludzkich, jak twierdzi Jean Tewnge, profesor psychologii na uniwersytecie w San Diego, która od ponad 25 lat zajmuje się badaniem i analizowaniem zmian zachodzących w kolejnych pokoleniach młodzieży.
– Nie jest przesadą stwierdzenie, że pokolenie „i” stoi na skraju najgorszego kryzysu zdrowia psychicznego od dziesięcioleci – napisała Twenge w swojej książce „iGen”. Portale społecznościowe dają jedynie iluzję obecności drugiej osoby, bliskości czy prowadzenia rozmowy. Choć w rzeczywistości wirtualnej młodzi ludzie mają tysiące znajomych z całego świata, w realu są przerażająco samotni i zagubieni. A do tego dochodzi niebezpieczeństwo hejtu i odrzucenia, które w sieci bywa jeszcze bardziej dotkliwe: rozprzestrzenia się błyskawicznie – za jednym kliknięciem klawisza, oraz na znacznie szerszą skalę (wychodzi poza próg klasy szkolnej czy nawet szkoły). Według amerykańskich statystyk od 2007 roku spada wprawdzie wskaźnik zabójstw wśród nastolatków, ale wzrasta wskaźnik samobójstw. – Ponieważ nastolatki zaczęły spędzać mniej czasu razem, rzadziej zabijają się nawzajem, ale częściej zabijają się same – twierdzi autorka „iGen”. Wygląda na to, że pokolenie Z, bardziej niż jakiekolwiek wcześniejsze, będzie potrzebowało stworzenia dla nich nowych zasad życia w stylu wellness.
ŚMIECIOWY SEN
Jednym z najbardziej dotkliwych efektów ubocznych uzależnienia od nowoczesnych technologii są kłopoty ze snem, a przez to niemożność właściwego wypoczynku i regeneracji. Obecność w naszych sypialniach urządzeń cyfrowych z ekranami emitującymi niebieskie światło, które oszukuje nasz organizm, naśladując naturalne światło słoneczne, zakłóca zdolność naszego ciała do odpoczynku w nocy. Wymyślono nawet dla tego zjawiska specjalną nazwę – junk sleep, czyli śmieciowy sen. Junk sleep to zbyt krótki sen złej jakości, który nie jest w stanie w pełni zregenerować mózgu dla prawidłowego jego funkcjonowania. Niektórzy producenci smartfonów reagują na niepokojące doniesienia naukowe. Najnowszy system operacyjny iPhone’a ma opcję „trybu nocnego”, który nadaje ekranom żółtawy odcień, by zmniejszać prawdopodobieństwo zaburzeń snu.
NOMOFOBIA – NOWA CHOROBA CYWILIZACYJNA
Fobie definiuje się jako trwałe oraz przytłaczające lęki i niepokoje, które negatywnie wpływają na życie codzienne. Uczeni zdiagnozowali nową chorobę – nomofobię, która jest irracjonalnym strachem przed brakiem „komórki” w zasięgu ręki, utratą telefonu czy dostępu do sieci. „Nomofobia” to skrót od „no mobile phobia”. Z badań wynika, że najbardziej są na nią narażeni przedstawiciele młodszego pokolenia. Objawy tej choroby notuje się u 77% młodzieży w wieku od 18 do 24 lat oraz u 64% osób w wieku 25 – 34 lata. Z badań wynika też, że kobiety bardziej obawiają się utraty telefonów komórkowych niż mężczyźni.
Utrata telefonu komórkowego lub zostawienie go w domu może powodować uczucie trwogi i zmartwienia. Baterie wyładowujące w najmniej oczekiwanym momencie czy brak zasięgu internetowego mogą wywoływać atak paniki, zawroty głowy, duszność, nudności, pocenie się, podwyższone tętno, a nawet bóle w klatce piersiowej.
Opisywana nomofobia na pierwszy rzut oka wydaje się dość banalną chorobą. Jednak uczeni zwracają uwagę na fakt, że jej objawy i konsekwencje bywają bardzo kłopotliwe, a próba unikania czynników wyzwalających strach – jak to ma miejsce np. w przypadku unikania pająków przy arachnofobii – przeradza się w obsesje i natręctwa, jak np.: obsesyjne szukanie „komórki”, ciągłe sprawdzanie, czy ją ze sobą zabraliśmy, a także smutek, a nawet złość i agresja, gdy nie można odebrać telefonu, czy połączyć się z siecią. Leczenie fobii obejmuje m.in. terapie relaksacyjne, np. jogę, ćwiczenia oddechowe i relaksacyjne mięśni, leczenie uzależnienia, a nawet wspomaganie lekami.
ROZPROSZENIE UWAGI I BEZPIECZEŃSTWO
Dostęp do nowoczesnych technologii z jednej strony poprawia nasze bezpieczeństwo i oszczędza czas – dostępne w każdej chwili prognozy pogody ostrzegają nas przed gwałtownymi zjawiskami i zagrożeniami, mapy pokazują już nie tylko trasę, ale także: korki, wypadki, roboty drogowe. Z drugiej jednak strony nowoczesne technologie całkowicie zawłaszczają naszą uwagę, odciągając nas od realnego życia, co często przynosi niepożądane lub nawet katastrofalne efekty.
Według The Wall Street Journal pomyłka, która miała miejsce podczas wręczania Oscarów w 2017 roku, była efektem tweetowania księgowego odpowiedzialnego za koperty. Sms-owanie podczas lotu okazało się bezpośrednią przyczyną katastrofy śmigłowca w 2011 roku, kiedy to zginęły 4 osoby. Tylko w Stanach Zjednoczonych kolejne dwie katastrofy komunikacyjne przypisuje się smartfonom i mediom społecznościowym: w tym katastrofa lotnicza w Kolorado w 2015 roku spowodowana przez pilota robiącego sobie selfie podczas lotu. W samym tylko 2015 roku Amerykańska National Highway Traffic Safety Administration zgłosiła 3 477 wypadków drogowych spowodowanych korzystaniem podczas jazdy z telefonów komórkowych. Szacuje się, że w USA codziennie 660 000 kierowców korzysta z telefonów podczas prowadzenia pojazdu.
Na największe niebezpieczeństwo narażeni są zwłaszcza młodzi kierowcy, którzy szczególnie często korzystają z mediów społecznościowych i telefonów komórkowych, co w połączeniu z brakiem doświadczenia w prowadzeniu auta, daje efekt w postaci podwyższonego ryzyka spowodowania wypadku. Szczególnie szkodliwe dla skupienia i wydajności kierowcy jest wysyłanie wiadomości tekstowych. Często robimy to, stojąc na światłach, wychodząc z założenia, że nie stanowi to zagrożenia. Wręcz przeciwnie! Brak pełnej kontroli nad pojazdem utrzymuje się jeszcze przez trzy sekundy po zakończeniu wysyłania wiadomości tekstowej. Co oznacza, że kiedy ruszamy, ciągle nie jesteśmy w stanie w pełni panować nad autem.
PIELĘGNUJ NIE-CYFROWĄ STRONĘ NATURY
Niektórzy twierdzą, że ofiary jakie ponosimy w związku ze współczesnym rozwojem technologicznym są rekompensowane z nawiązką przez niezwykłe korzyści i możliwości wzrostu produktywności. Niestety okazuje się, że pomimo przyspieszenia postępu technologicznego, wydajność w większości krajów rozwiniętych spada. Najlepszym przykładem są ponownie Stany Zjednoczone, w których badania nad tego typu zjawiskami trwają najdłużej i są najbardziej zaawansowane. Ekonomiści zaobserwowali tutaj zjawisko nazywane „paradoksem produktywności”. Okazuje się, że smartfon i wszystkie towarzyszące mu przełomowe technologie (np. sztuczna inteligencja) nie przekładają się na wyższą produktywność.
Jednym z powodów jest starzejące się społeczeństwo, ale jest też wiele innych, a wśród nich najważniejszym jest brak umiejętności efektywnego odpoczynku. 57% dorosłych mieszkańców Stanów Zjednoczonych twierdzi, że wakacje nie uwalniają ich od stresu. Równocześnie większość z nich przyznaje się do sprawdzania wiadomości e-mail i odbierania telefonów służbowych podczas urlopu nawet kilka razy dziennie. To efekt uboczny naszego uzależnienia od wirtualnej rzeczywistości, cyfry i pędzącej codzienności. Wszystko to wpędza nas w stres, stres zaś prowadzi do chorób, których efektem jest obniżenie produktywności w pracy lub wzrost nieobecności.
CYFROWY WELLNESS
Wszystkie te przykłady wskazują konieczność rozwoju nowej dziedziny – cyfrowego wellnessu. Powinna ona badać i wskazywać związki między technologią a zdrowiem. Powinna zajmować się etyką cyfrową, cyfrowymi normami dotyczącymi kontaktów, powiązań i interakcji w sieci, cyfrową uważnością (digital mindfullness), edukacją i kontrolą jakości. A wszystko po to, żeby z nowych technologii uczynić narzędzie do osiągania dobrostanu, a nie kolejne zagrożenie cywilizacyjne.
Z technologią jest podobnie jak z żywnością, obie nie są z natury ani dobre, ani złe. Wszystko zależy od ich ilości i jakości. Tak jak badamy żywność, którą spożywamy, tak samo powinniśmy badać użytkowanie nowoczesnych technologii, aby lepiej zrozumieć zdrowe zasady konsumpcji i wymusić na dostawcach technologii stosowanie wytycznych, które poprawią, a nie pogorszą jakość naszego życia.
W miarę, jak technologia staje się coraz bardziej doskonała i przekonująca, ryzykujemy utratę z pola widzenia tego, jak być człowiekiem bez technologii. Gdy nasze doświadczenia wirtualne rosną, słabną umiejętności realne. Tracimy z oczu to, co do tej pory było dla nas najważniejsze i najzdrowsze: relacje z ludźmi, aktywność fizyczną, seksualność, kreatywność, umiejętność dobrej zabawy i efektywnego wypoczynku. Dlatego powinniśmy chronić nie-cyfrową stronę naszej natury w taki sam sposób, jak chronimy zagrożone gatunki. Zwłaszcza, że nie-cyfrowi ludzie mogą rzeczywiście pewnego dnia stać się gatunkiem zagrożonym.
Dlatego póki nie ma wiarygodnych badań i wynikających z nich wytycznych, ustalmy własne zasady cyfrowego bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia. Pielęgnujmy i kultywujmy nasze człowieczeństwo i nie-cyfrową stronę natury. Do tego nie potrzebne badania naukowe, wystarczy włączyć zdrowy rozsądek.
/Tekst powstał m.in. na podstawie raportu Global Wellness Institute/