Doskwiera ci samotność? A może masz poczucie, że partner lub dzieci żyją obok i mają dla ciebie coraz mniej czasu? Ciągle szukasz okazji do kontaktu na facebook’u, fizycznie ciągnie cię do ludzi lub chociaż do rozmów z nimi przez telefon? Najwyższy czas pobyć samemu ze sobą.
Żyjemy w czasach, których komunikacja jest istotą funkcjonowania w społeczeństwie. Ciągle jesteśmy podłączeni do sieci. Nie tylko do Internetu, ale i do różnego rodzaju grup, które da się zdefiniować zainteresowaniami, miejscem zamieszkania, zawodem itp. Czujemy potrzebę przynależenia, czucia się częścią zbiorowości. Szeroka skala działań na rzecz zapobiegania wykluczeniom, niezależnie, czy dotyczą one osób „po przejściach”, bezdomnych, wyleczonych z uzależnień, czy mniejszości religijnych, jedynie utwierdza nas mentalnie w przekonaniu, że inne jest… inne. Wymaga szczególnych działań asymilacyjnych i szczególnego traktowania. O sobie samych, kiedy czujemy, że przestajemy „przynależeć” do grupy, myślimy jako o wykluczonych. Dla wielu z nas sens i cel życia zaczyna wtedy tracić na znaczeniu. Co więcej – osoby uzależnione od portali społecznościowych potrafią wykazywać większe zaburzenia codziennego funkcjonowania, niż uzależnieni od alkoholu lub narkotyków.
I like RULEZ
Jak pokazują badania wykonane przez NBC Universal’s Oxygen Media, aż 40% pań przyznaje się, że ma poczucie uzależnienia do Facebooka. W badaniu wzięło udział 1605 dorosłych kobiet. 34% z nich zaraz po obudzeniu się odczuwa potrzebę zajrzenia na FB. Panie w przedziale wieku 18-34 lata nawet w nocy sprawdzają, czy nie zmieniło się coś u ich przyjaciół. Część z nich udziela się na farmville i budzi się specjalnie, by zebrać warzywa i owoce. 37% kobiet w tej grupie wiekowej przyznała, że zasypia korzystając z FB w telefonie (dane pochodzą z portalu aktywni.pl). Te informacje są potwierdzeniem naszej potrzeby bycia w kontakcie ze światem, podtrzymywania kontaktów towarzyskich, ale niestety również przypieczętowaniem tego, że wirtualny świat wydaje się nam być bezpieczniejszy, niż realny. W końcu zarówno fotki zamieszczone w Internecie, jak i nasz wizerunek w prezentowanym profilu mogą być wykreowane od A do Z.
Nagroda za scenariusz wydaje się być wielka i nie okupiona kosztami lub stratami – możemy być lubiani, doceniani i pożądani bez żadnych zastrzeżeń. Gorzej, gdy nasze ego karmione jest ciągłymi Lubię to! i dominuje nad naszym prawdziwym poczuciem wartości i samostanowienia, nad uczuciami. Bo czy jest jakaś minimalna granica akceptacji otoczenia (np. żenująco mała ilość Lubię to! lub co gorsza – ich brak), która sprawi, że nie ośmielimy się już podjąć żadnych działań?
Czas na odwyk
Świat zamknięty w sieci dostępnej przez Połącz, z portalami społecznościowymi, programami lojalnościowymi i wszystkimi innymi narzędziami marketingowymi tak subtelnymi, że przestajemy je zauważać, to nic innego, jak współczesna forma leczenia się z kompleksów. Niezależnie, czy dostaliśmy posag z domu rodzinnego w postaci stosu zapewnień: poradzisz sobie, jesteś super, czy wreszcie – tak potrzebne – masz prawo do błędu!, czy też dostawaliśmy odwrotny komunikat, jako dorośli stajemy przed bezwzględną prawdą. Dobrego samopoczucia, kiedy jesteśmy sami, nikt nam nie zapewni. Musimy na nie zapracować. Drugie dno tej prawdy rozmywa iluzje – w życiu spotyka nas wiele chwil, których nikt z nami nie podzieli, ani nie przeżyje ich za nas. Będzie wiele momentów, kiedy wszyscy się odsuną i zapomną, że byliśmy integralną częścią ich egzystencji. Warto nie czekać na dramatyczne sytuacje, aby się o tym przekonać. Tym bardziej, ?że każda nawiązana przez nas relacja, każdy ruch w życiu, a nawet wpis na FB powinny być wynikiem naszego świadomego wyboru, a nie presji, czy chęci dostosowania się. Wierność sobie i świadomość tego, że sami dla siebie reprezentujemy unikalną wartość – a więc i najbardziej wyśmienite towarzystwo – procentują tym, ?że czujemy się w życiu spełnieni. Żyjemy w harmonii z potrzebami ciała i umysłu.
To nie egoizm!
Wiele systemów filozoficznych i religii zakłada, że jeśli nie kochamy siebie, nie jesteśmy w stanie kochać innych. W chrześcijaństwie nakaz kochania bliźniego jak siebie samego podkreśla konieczność dbania o dobry kontakt z samym sobą, choć często jest on w naszej kulturowej świadomości dewaluowany lub zniekształcany na rzecz poświęcenia ponad wszystko. Terapeuci biją na alarm: nie układa ci się w związku – zacznij od pracy nad sobą! Dalsza część nakazu często brzmi: pokochaj siebie, wsłuchaj się w siebie, zatroszcz się o siebie. Bywa jednak, że kiedy wykonamy tę ciężką pracę i w końcu uda nam się siebie samych pokochać i zaakceptować, wiążemy się z innymi ludźmi, niż wcześniej. Zmieniamy pracę na bardziej wymagającą, odchodzimy od partnera, emigrujemy, czy decydujemy się na otwarcie pensjonatu w Bieszczadach po latach pracy w korporacji. Wybory te są wynikiem dania sobie przyzwolenia na pójście własną drogą, a tej nie znajdziemy w linkach sponsorowanych, grupach w portalach społecznościowych, ani nawet na spotkaniach towarzyskich. Umiejętność prawdziwego zbliżenia się do ludzi niekiedy wymaga odejścia od nich na pewien czas, aby spotkać się z samym sobą. Jeśli więc czujesz się samotnie w tłumie lub choćby we dwoje, pobądź tylko ze sobą, a życie nabierze zupełnie innego, nowego wymiaru.
3-dniowy kurs życia solo
Aby nauczyć się być tylko ze sobą, na początku potrzebujesz prawdziwego detoksu myśli – weź wolny piątek, wyłącz na trzy dni telefon, telewizor, nie korzystaj z komputera, ani radia. Uprzedź wszystkich z rodziny i przyjaciół, że wyjeżdżasz w sprawach prywatnych. Dozwolona jest natomiast muzyka – ulubiona, niosąca ukojenie, nie wywołująca gwałtownych emocji. One i tak przyjdą po kilku godzinach „odtrucia społecznego”. Odpoczywaj jak najwięcej. Idź spać, jeśli tylko poczujesz znużenie. Jedz, kiedy czujesz głód i to, na co masz ochotę. Z czynności, które na co dzień wykonujesz w biegu, uczyń rytuał – biorąc prysznic, wczuj się, jakie odczucia powoduje spływająca po ciele woda, wizualizuj, że zmywa ona nie tylko pot, brud, ale i ciężkie doświadczenia, fizyczne i psychiczne zmęczenie. Pozwól płynąć myślom i nie przywiązuj się do żadnej z nich. Jeśli złapiesz się na głośnym lub tylko w myślach mówieniu do siebie, nie karć się za to. Naturalne może być komentowanie przez umysł prostych czynności, a nawet referowanie ci ich, podsumowania (od: O! Zmywarka skończyła cykl! Po: czy ja jestem teraz głodna/y, czy raczej chce mi się pić?). Bycie tylko ze sobą sprawia, że początkowo czujemy się jak cyklofrenicy, aby potem zauważyć, że od dawna nie dopuszczaliśmy własnych emocji i odczuć do głosu. Możesz czuć rozdrażnienie, a nawet fizyczny ból głowy, pleców, karku, czy napięcie w ich obrębie. Porozciągaj się wtedy, poćwicz dla relaksu - pozwól ciału dyktować ruchy, tempo ruchu. Staraj się nie przegrzewać pomieszczenia, w którym przebywasz – lepiej cieplej się ubierz, ale pozwól sobie na stały dostęp świeżego powietrza i doceń dzienne światło i ciepłe światło sztuczne (żarówki, świece). Jeśli czujesz, że „dusisz się” w 4 ścianach, idź na spacer. Wybierz okolicę, gdzie nie spotkasz sąsiadów, znajomych. Choć może brzmi to zniechęcająco – świetną porą na dialog z samym sobą jest silny kontakt z naturą: bosy spacer po lesie, wystawienie twarzy na słońce, dotykanie nagą skórą ramion pnia drzewa, marsz w deszczu. Na początku weekendu solo spisz na kartce swoje oczekiwania wobec czasu, który sobie zamierzasz podarować. Jakie odczucia przyniesie? ?Czy będzie ci źle bez towarzystwa? Czy wytrwasz? Czy będziesz mieć poczucie inwestycji w samego siebie, czy przeciwnie – odczujesz stratę, choćby czasu?
Pod koniec tych trzech dni... nie sil się na podsumowania! Zabaw się w cofanie czasu i z emocjami oraz przeżyciami spróbuj spisać swoje oczekiwania jeszcze raz. Nie oceniaj siebie ani tego, co jest na kartce. Pozwól sobie na komfort wyrzucenia kartek. To, co ?na nich było i tak już jest w tobie. I w nikim więcej.