Czy Slow life to tylko kolejny produkt masowej wyobraźni na temat lepszego życia? Czy może nurt, który znalazł już – tak jak Slow food – zwolenników, którzy uważają, że istnieje dziś realna potrzeba delektowania się życiem?
Anna Machnowska: Slow life. Przyrodnia siostra nurtu Slow food służącemu delektowaniu się spożywaniem posiłków wysokiej jakości i o wybitnych walorach smakowych, przygotowanych z pietyzmem i świadomością, że jesteśmy tym, co jemy. Co ważne - spożywanych w spokoju, błogiej atmosferze i w życzliwym, pogodnym towarzystwie. Czy Slow life to tylko kolejny produkt masoAwej wyobraźni na temat lepszego życia? Czy może nurt, który znalazł już – tak jak Slow food – zwolenników, którzy uważają, że istnieje dziś realna potrzeba delektowania się życiem?
Malwina Puchalska: Niezaprzeczalnie realnymi potrzebami każdego człowieka są tzw. potrzeby fizjologiczne. Dzięki jedzeniu, spaniu, wypoczynkowi możemy codziennie normalnie funkcjonować. Idea Slow life wyrosła jakby w opozycji do miejskiego stylu życia – życia w pośpiechu, w ciągłym stresie, z pominięciem naszych bazowych potrzeb. Żyjąc zgodnie z ideą Slow life mamy większe możliwości dbania o swoje podstawowe potrzeby. Prócz potrzeb typowo fizjologicznych dochodzi też potrzeba afiliacji , czyli kontaktu, budowania więzi z innymi ludźmi. Była to potrzeba naszych prahistorycznych przodków, którzy żyli w plemionach i wspólnie polowali, spożywali posiłki. I jest to potrzeba wykazywana już przez noworodki, które wymagają naszej opieki i uwagi, aby móc prawidłowo się rozwijać. Ważnym elementem idei Slow life jest właśnie pielęgnowania naszych relacji i cieszenie się czasem, który spędzamy z bliskimi nam ludźmi. Slow life jest jakby powrotem do korzeni - stylem życia, które na pierwszym miejscu stawia to, co jest dla nas pierwotnie bardzo ważne. Do tego jest to idea ładnie i medialnie nazwana – ale najważniejsze, że jest zgodna z ludzką naturą.
A.M.: Tak często mamy problemy z docenieniem tego, co spotyka nas „tu i teraz” – a w naszych myślach ciągle analizujemy wspomnienia i „odwracamy” przeszłość myśląc, co by było gdybyśmy postąpili inaczej. Kiedy indziej skupiamy się na planach, marzeniach i wyobrażeniach dotyczących tego, co jeszcze daleko przed nami. Efekt bywa zaskakujący – potrafimy nie wiedzieć, co jedliśmy na śniadanie, a nawet nie pamiętać, co wydarzyło się rano tego samego dnia. Dlaczego tak bardzo boimy się żyć uważnie?
M.P.: Uważne życie wymaga od nas większej koncentracji, zastanowienia się nad tym, co robimy. Często wolimy wybierać drogę na skróty, działać szybko i wydawać sądy bez zastanowienia. Na pewno, z ewolucyjnego punkt widzenia, jest to dla nas niekiedy bardzo korzystne. Gdybyśmy godzinami zastanawiali się nad tym, który słoik dżemu wybrać w sklepie, albo czy założyć dziś białą czy czarną koszulkę, to nie bylibyśmy wstanie prawidłowo funkcjonować we współczesnym świecie. Są jednak sfery naszego życia, w których warto wykazywać się większą świadomością i momenty, w których uważność jest cenniejsza od szybkiego, automatycznego działania. Taką sferą jest na pewno nasze życie uczuciowe, warto być świadomym swoich emocji, umieć je rozpoznawać, nazywać. Wiedzieć co i dlaczego czujemy. Często może to być dla nas niewygodne, lub po prostu trudne. Ponadto, żyjąc w ciągłym pośpiechu zapewniamy sobie gotowe usprawiedliwienia dla swoich pomyłek, słabości. Zdarza się, że przez brakiem czasu i nadmiarem obowiązków tłumaczymy np. to że zrobimy błąd w ważnym dokumencie w pracy, czy zapomnimy o urodzinach przyjaciela. I istotnie może tak być, ale czy my sami nie jesteśmy odpowiedzialni za to jak organizujemy nasze życie…?
A.M.: Co tak naprawdę może nam dać zaprzyjaźnienie się z ideą Slow life i próby wcielenia jej w życie – nasze i bliskich? Czy, mówiąc popularnym dziś językiem konsumpcji, jest to opłacalne…?
M.P.: Jest to na pewno opłacalne - tyle, że w dłuższej perspektywie czasowej. Żyjąc zgodnie z ideą Slow life dbamy o swoje zdrowie fizyczne i dobrostan psychiczny - budujemy solidny fundament pod nasze poczucie szczęścia. Wymaga to od nas większego wysiłku i uważności, ale kto z nas nie chciałby budować szczęścia na solidnym fundamencie? Zamiast zjeść fast food na mieście, więcej czasu zabierze nam wspólne przygotowywanie posiłku z bliskimi. Nie zaoszczędzimy w ten sposób czasu, ale spędzimy go miło z rodziną, czy przyjaciółmi i zjemy przy tym coś smaczniejszego i zdrowszego. Zaprzyjaźnienie się z ideą Slow life jest na pewno opłacalną inwestycją.
A.M.: Jak delektowanie się jedzeniem przełożyć na delektowanie się życiem, kiedy rata kredytu i inne zobowiązania finansowe nie pozwalają na porzucenie codziennych obowiązków? Czy w dobie Slow life, chęć posiadania dobrego samochodu i 42-calowego telewizora jest grzechem przeciwko samemu sobie?
M.P.: Kupując coraz to więcej sprzętów i w coraz to wyżej cenie nie zapewnimy sobie wzrostu poczucia szczęścia, za to pewniej - problemy ze spłatą kredytu. Liczne badania dowodzą, że ludzie łatwo przyzwyczajają się do dóbr materialnych, a osoby, które wygrały fortunę na loterii, po roku deklarują taki sam poziom dobrostanu psychicznego jak przed wygraną. Z drugiej strony badania dowodzą także, że najbardziej zadowoleni życia są mieszkańcy zamożnych krajów, takich jak Dania, Holandia, czy Szwajcaria. By swobodnie móc delektować się życiem, na pewno niezbędne jest poczucie choćby minimum bezpieczeństwa finansowego. Posiadanie wysokiej klasy sprzętu na pewno nie musi być dla nas szkodliwe. Wszystko zależy od naszego podejścia do rzeczy materialnych, od tego, w jakim celu je kupujemy i używamy. Jeśli 42-calowy telewizor będziemy włączać od czasu do czasu, oglądać na nim dobre filmy i przy tym wypoczywać z przyjaciółmi to na pewno nie będzie to grzech przeciwko samemu sobie.
A.M.: Jak w dzisiejszych realiach można wychować dzieci w rytmie Slow life? Czy nie wywoła to u nich sprzeciwu i na złość rodzicom nie zechcą żyć równie szybko, jak ich rówieśnicy?
M.P.: Przypomina mi się sytuacja, której niedawno byłam świadkiem. Słoneczne, niedzielne popołudnie, jedna ze spacerowych alei w Sopocie, tłum spacerujących turystów i mieszkańców Trójmiasta. Słychać krzyk oddalającej się od dziecka matki: „To pamiętaj jak się nazywasz, bo jak nie będziesz ze mną szła, to znajdzie cię pan policjant i zapyta o imię i nazwisko”. Na co zezłoszczone i zapłakane dziecko odpowiada: „Głupia jesteś!”. Myślę, że sytuacja ta pięknie pokazuje, co dzieje się w relacji z dzieckiem, jeśli wybieramy drogę na skróty i zamiast rozmowy, wytłumaczenia dziecku swoich racji wolimy je zastraszyć, wywołać natychmiastowy efekt posłuszeństwa. Gdy nie poświęcimy dziecku wystarczająco dużo czasu, możemy sami później go od niego nie otrzymać lub, co gorsza, żałować poważnych błędów wychowawczych. Wychowanie w rytmie Slow life wymaga od nas czasu, cierpliwości i konsekwencji. Przyjmując taki styl wychowawczy, łatwiej będzie nam przekazać dziecku, jaką wartością jest świadomy i zdrowy styl życia.
A.M.: Czy projekty, które wspiera Pani swoimi działaniami, takie jak: współporganizowana przez Panie ubiegłoroczna letnia edycja Festiwalu PROGRESSteron, czy też Kobiety na morzu, mają służyć przekazaniu kobietom, jak mogą wsłuchać się w siebie, poświęcić czas swojemu rozwojowi, relaksowi - bez wyrzutów sumienia?
M.P.: Podczas Festiwalu PROGRESSteron i projektu Kobiety na morzu spotkałam mnóstwo kobiet, które są świadome swoich potrzeb i wiedzą jak o nie zadbać. Panie przychodzą na zajęcia by rozwijać swoje talenty, odkrywać nowe pasje lub po prostu doświadczyć pozytywnych emocji i kontaktu z innymi kobietami. Warsztaty, które organizujemy są właśnie odpowiedzią na te potrzeby. Czasem oczywiście zdarza się, że podczas zajęć w paniach budzą się wyrzuty sumienia, bo nie są w domu i czas, który poświęcają na swój samorozwój mogłyby spędzać z rodziną. Warto jednak, aby każda kobieta wiedziała, że dbając o siebie, o swoje dobre samopoczucie, dba także o swoje relacje z innymi. Gdy jest nam dobrze z samą sobą to i inni będą się z nami dobrze czuli.
A.M.: Czy żyjąc wolno będziemy mieć tylko wrażenie zatrzymywania kadrów życia na dłużej, czy wraz ze wzrostem jakości życia, możemy wpłynąć też na jego długość…? Czy można zaryzykować stwierdzenie, że Slow life to obietnica dłuższego życia…?
M.P.: Żyjąc zgodnie z zasadami Slow life, czyli m.in. zdrowo się odżywiając, uprawiając sporty, spędzając czas z bliskimi nam ludźmi, dbamy zarówno o nasze dobre samopoczucie, jak i o zdrowie fizyczne. Delektując się życiem, ciesząc się każdą chwilą zachowujemy na dłużej młodość – kondycję, optymizm, energię do działania. Badania potwierdzają, że ludzie szczęśliwi cieszą się na ogół lepszym zdrowiem i utrzymują bardziej satysfakcjonujące relacje z innymi ludźmi, co w konsekwencji przekłada się na długość ich życia. Tak więc, szczęście idzie w parze z długością życia i życzę wszystkim czytelnikom, aby żyli powoli, długo i szczęśliwie.
A.M.: Dziękuję za rozmowę.
MP: Również bardzo dziękuję.
Malwina Puchalska – psycholożka, trenerka, współorganizatorka Festiwalu PROGRESSteron w Trójmieście i projektu "Kobiety na morzu"