Słynna wokalistka i eko-mama opowiada nam o eko-życiu pod prąd, portalu Ekomama.pl, sposobach walki ze stresem oraz o tym, kiedy wróci do kariery.
Czy w dzisiejszych czasach, pełnych chemii i nowoczesnych technologii, łatwo być „eko-mamą”?
Pewnie pięćdziesiąt lat temu byłoby to łatwiejsze. Ale ja nie traktuję tego jak religii, to moje osobiste, codzienne wybory, dokonywane zgodnie z możliwościami. Życie moich dziadków, a nawet jeszcze rodziców, którzy mieli zdrową wodę, czyste powietrze, naturalną żywność na wyciągnięcie ręki, było pod tym względem łatwiejsze. Warzywa bez pestycydów, mięso bez sterydów, zwierzęta widzące na co dzień słońce... Zresztą, sami spędzaliśmy wtedy więcej czasu na łonie natury. Pochodzę z nad morza, z Mielna, jestem wychowana na obozach, rajdach, biwakowym, naturalnym życiu.
No tak, dzisiaj marzymy o urlopie w kilkugwiazdkowym hotelu…
Żyjemy w czasach oferowania i oczekiwania komfortu. Wszystko podane na tacy, gotowe, przetworzone. Jeśli jedziemy na wakacje, to do pensjonatu czy właśnie hotelu, dzieci podczas podróży walczą z tabletem i grami. Świat za oknem samochodu jest nudny, przyroda staje się zbędna. Trzeba się mocno starać, by mieć jakikolwiek kontakt z naturą. Mamy utrudniony dostęp do naturalnej żywności, czystego powietrza, wody. W domu też – środki czystości są tak skomplikowane, że zmienia się flora bakteryjna w której mieszkamy. A to powoduje zaburzenie naturalnej odporności. Mamy więc bardziej pod górkę.
Ale czy to rzeczywiście jest problem? Świat się zmienia, a my dostosowujemy się do tych zmian.
W dłuższym czasie pewnie trochę tak. Ale jeśli przyjrzeć się statystykom, badaniom dotyczącym odporności naszych dzieci, to wyraźnie widać, że nie mają one takiego zdrowia jak ich dziadkowie. Całe dzieciństwo wielu moich rówieśników to ciągłe infekcje, antybiotyki. Dlatego motywacją do innego stylu życia była dla mnie obserwacja najbliższych. Już będąc w ciąży, szukałam lekarzy dla moich dzieci, bo wszyscy oczekiwali, że będą alergikami, będą chorowite. To tak naprawdę powód mojej aktywności – odpowiedzialność za zdrowie i przyszłość naszych dzieci.
Czy w przypadku Pani dzieci to się sprawdza?
Teofil ma cztery lata, Gaja dwa. Oczywiście czasem chorują, np. ostatnio mieliśmy w domu ospę, ale przechodzą wszelkie infekcje bardzo łagodnie. Tak naprawdę nie chcę porównywać swoich dzieci do innych, bo każda mama idealizuje, opowiada wyłącznie o swoich własnych doświadczeniach…
Podobno Gaja urodziła się w domu, nie w szpitalu…
To było wielkie moje marzenie, niesamowite przeżycie. Przygotowywałam się do tego wydarzenia z grupą położnych ze Stowarzyszenia „Dobrze urodzeni”. Oczywiście ciąża była cały czas pod opieką, miałam doskonałe wyniki, świetnie się czułam. Położne domowe mają bardzo restrykcyjne zasady, gdyby cokolwiek budziło wątpliwość, natychmiast odesłałyby mnie do szpitala.
Wybór takiego stylu życia wymaga wielkiej determinacji, bo wiąże się ze sporymi utrudnieniami. Nie czujecie się czasem jak członkowie ekologicznej sekty?
Wszystko zależy od osobowości. Można mieć konkretne poglądy polityczne i być człowiekiem ortodoksyjnym, albo tolerancyjnym… Ja oczekuję szacunku dla moich wyborów, ale mam też ogromne pokłady tolerancji dla innych. To kwestia otwartości na świat i ludzi. Mój portal nie ma na celu indoktrynowania, nawracania ludzi, tylko dzielenie się naszymi doświadczeniami. Jeśli chcesz się dowiedzieć, jakie są alternatywy, to zapraszam.
To znaczy, że w razie potrzeby godzi się Pani na odstępstwa od zasad?
Wiele osób, jak dowiaduje się, co jest w popularnym pożywieniu, przeżywa szok. Cała ta wiedza, filmy o hodowli zwierząt itp… Trudno wrócić do poprzedniego życia, tych wyborów dokonywanych niegdyś bez refleksji. Wiedza, z którą zderzyłam się w ciąży, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Myślałam o odpowiedzialności za nowe życie, przyszłości mojego dziecka. Bardzo ortodoksyjnie przestrzegałam tego, by jeść tylko wybrane produkty, o znanym pochodzeniu. Podobnie jest z rytuałami ekologicznymi – jak się otworzy tę puszkę Pandory, zobaczy, co jest w środku, to pojawiają się myśli apokaliptyczne. Ale to trochę, jak z wszelkimi postanowieniami. Decydując się na jakąś dietę, często na początku jesteśmy radykalni, później to się nieco rozmywa. Dzisiaj, siedzimy tu, w cukierni i ponieważ umieram z głodu, jem tę tartę, choć sama jej nie robiłam i nie wiem, co jest w środku.
Zdaje się, że ekologiczne życie wcale nie jest tanie…
Zdrowe życie nie jest tylko dla bogatych. Spotkałam wielu ludzi, którzy przyznają, że to sytuacja ekonomiczna skierowała ich w stronę ekologii. Np. budowa domu – ekologia wiąże się tu z oszczędnościami. Zaczynamy szukać optymalnych rozwiązań, choć wcale nie nazywamy siebie ekologami. Życie coś wymusza, a później stwierdzamy, że nam z tym dobrze. Jeśli staramy się żyć odpowiedzialnie, myśleć o przyszłości, to wcześniej czy później natrafimy na trend ekologiczny.
Czy o tym pisze Pani w książce „Poradnik dla zielonych rodziców”?
To zbiór moich obserwacji, doświadczeń, pomysłów. Także dotyczących szukania ekonomicznych rozwiązań. Mieszkając w Warszawie, byłam bardzo samotna w swoich wyborach. Wydaje mi się, że tu, w Trójmieście można żyć bliżej, ludzie mają ochotę się poznawać. Zresztą podobnie jest w innych mniejszych ośrodkach. Znam taką ekologiczną kooperatywę z Lublina – zamawiają produkty bezpośrednio od rolników i tak się rozrośli, że ceny mają jak z konwencjonalnych upraw.
Ja również dziś kupuję naturalne produkty w całkiem normalnych cenach, prosto od rolnika.
Nie jestem klientką centrów handlowych, cenię kontakt bezpośredni, muszę widzieć od kogo kupuję, chwilę porozmawiać z panią Zofią, czy panem Mirosławem, zapytać o proces produkcji, w razie czego wiedzieć, komu złożyć reklamację.
A kosmetyki, środki czystości?
Po dziesięciu latach mieszkania w Warszawie stałam się alergiczką. A po przeprowadzce do Trójmiasta i zmianie diety wszystko przeszło. Jeśli dobrze się odżywiamy, prowadzimy aktywny tryb życia, to cera bardzo się poprawia i nasze potrzeby kosmetyczne są dużo mniejsze.
Kosmetyki ekologiczne można zrobić samemu. Jestem teraz fanką masła karite, oliwy z oliwek, oleju arganowego. Mieszam to sobie i stosuję na wszystko – jako balsam do ciała, krem do twarzy. A środki czystości? Mamy ogromny wybór: soda, ocet, kwasek cytrynowy, szare mydło, orzechy piorące, olejki eteryczne. Wie Pan, że kilogram orzechów (kosztuje ok. 30 zł) starcza na rok prania? A karton sody (6 zł za kilogram) na rok sprzątania mieszkania. Na moim portalu można znaleźć dziesiątku przepisów na środki czystości własnej roboty.
Czy można znaleźć tam także konkretne produkty?
Portal Ekomama.pl zawiera różne praktyczne porady, przetestowane rozwiązania. Przez kilka lat w Dzień Dobry TVN miałam okienko eko mamy. Na stronie można znaleźć ponad sto odcinków tych programów zawierających konkretne informacje oraz artykuły i dyskusje na nurtujące nas tematy. Natomiast trzy lata temu stworzyłam wraz z przyjaciółmi serię naturalnych środków czystości LiniaEkomama.pl, którą co jakiś czas wzbogacamy o nowe, interesujące i ekonomiczne produkty biodegradowalne.
Zastanawiam się dlaczego Pani, osoba od dwudziestu lat praktycznie nie schodząca ze sceny, zdecydowała się porzucić Warszawę?
Czasem myślę, że całe moje dorosłe życie jest pod prąd. Najpierw wybrałam dosyć ryzykowny zawód – muzyka. Potem alternatywne wybory macierzyńskie, teraz zdrowy styl życia rodziny. Chyba nie lubię płynąć głównym nurtem…
Pochodzę z okolic Koszalina, mój mąż z Trójmiasta. Więc Wybrzeże to był naturalny wybór. Nigdy nie byliśmy wielkimi bywalcami, miłośnikami czerwonych dywanów i „ścianek” do fotografowania. To nie nasz styl. Dzisiaj ograniczyliśmy nasze życie do minimum, nawet materialne. Jesteśmy minimalistami, coraz mniej jest nam potrzebne.
Nie potrzebujemy takiego tempa, jakie jest w Warszawie, tu możemy się bardziej skupić na sobie, być bliżej. Choćby codziennie zjeść wspólnie z dziećmi śniadanie i razem rozpocząć dzień.
Ale kontakty, kariera?
W dzisiejszych czasach płytę można nagrać wszędzie, ale oczywiście to oddalenie od środowiska ma pewne konsekwencje. Ciągle jednak jesteśmy w Warszawie, utrzymujemy tam kontakty. Choć przyznam, że frustruje mnie to, że kiedyś podczas wywiadu rozmawiało się o muzyce, planach zawodowych, a dzisiaj pytają nas głównie o życie prywatne.
No właśnie, wraca Pani do pracy?
Czas powoli wracać… Nie mogłam sobie odmówić towarzyszenia dzieciom w tych pierwszych latach. I nie żałuję! To też był czas mojego osobistego rozwoju, poznawanie nowych obszarów, otwarcie na światy, które dotąd gdzieś umykały.
Zawsze pracuję tak, że najpierw nagrywam płytę a później idę z nią do wytwórni. Jak oboje dzieci pójdą do przedszkola i będę miała kilka godzin dziennie na to, by usłyszeć własne myśli, to wrócę do muzyki. Bo teraz ciągle jest tak, że wszyscy mówią do mnie jednocześnie, po całym dniu zasypiam razem z nimi. Czasem budzę się przed północą, rozmawiam chwilę z mężem, siadam do komputera, po drugiej idę spać, rano wstajemy, śniadanie, codzienne obowiązki i tak w kółko.
Ciśnie się pytanie, jak radzi sobie Pani ze stresem?
Zmiana stylu życia bardzo wycisza. Podobno chętnie daje się w prezencie to, co samemu chciałoby się otrzymać. Ja słynę z tego, że obdarowuję masażami. Jestem ich wielką fanką, także w stosunku do dzieci. Poświęciłam temu cały rozdział w książce. To niesamowicie zbliża do dziecka, wycisza, uczy czułości. Można z tego zrobić naprawdę wspaniały rytuał.
A coś dla siebie?
Nie jestem ślepo zapatrzona w jeden sposób na lepsze życie, ale chętnie korzystam z zabiegów ajurwedyjskich. Uczęszczam też na zajęcia jogi na linach (air joga) i w wyższych temperaturach (hot joga). To naprawdę fantastyczne zajęcia, prowadzone przez sympatyczną parę witarian (jedzą surowe warzywa i owoce, tzw. row food).
Joga daje mi nie tylko wzmocnienie ciała, ale i czas, żeby się wyłączyć, skupić na sobie. Podczas innych zajęć nie ma takiej możliwości koncentracji. Aerobik to muzyka, rytm, hałas. A dzisiaj moją ulubioną muzyką jest cisza. W domu bardzo brakuje ciszy. Dlatego, mając dwoje małych dzieci bardzo doceniam te krótkie chwile. Mimo, że moje życie zawodowe upływa wśród dźwięków, uwielbiam wieczorem włączyć ciszę.
----------------
Reni Jusis
Z wykształcenia dyrygentka chóru, z zawodu – wokalistka. Wydała 6 albumów, które przyniosły jej wiele przebojów i 5 Fryderyków – nagród Polskiej Akademii Fonograficznej. Propagatorka ekologicznego stylu życia i naturalnego macierzyństwa. Współautorka książki „Poradnik dla zielonych rodziców” i portalu ekomama.pl
Od kilku lat, wraz z mężem, Tomkiem Makowieckim, mieszkają w Trójmieście. Eko-mama dwójki maluchów: Teofila i Gai.
www.ekomama.pl
www.liniaekomama.pl