Czerwień na wargach to najbardziej prowokacyjny z kosmetyków. Symbolizuje kobiecość i seksualność. W wielu okresach i kulturach malowanie ust kojarzono głównie z prostytutkami, a mimo to pożądały go rzesze kobiet.
Tekst: Katarzyna Sokołowska
Ochra, tlenki żelaza, karmin, purpura, cynober, a nawet sok z truskawek i buraka, czy osad czerwo-nego wina, to tylko nieliczne z barwników, które w minionych wiekach sprawiały, że kobiece usta stawały się intensywnie czerwone.
Na rynku dostępnych jest wiele olejków do masażu – niektóre z nich są w stu procentach naturalne, inne zawierają sztuczne substancje chemiczne, takie jak barwniki, syntetyczne aromaty czy parabeny. Aby efekt był zadowalający, a doznania przyjemne, warto wybierać naturalne olejki dobrej jakości, które zawierają zarówno czynne substancje pielęgnujące skórę, a także takie, które mają dodatkowe działanie terapeutyczne.
Naturalne olejki posiadają lecznicze i relaksujące właściwości, które można wykorzystać, aby spotęgować skuteczne działanie uzdrawiające terapii masażem. Dlatego ich wybór nie może być dziełem przypadku. Zawsze należy bacznie zwracać uwagę na składniki, a także na zapach.
Najskuteczniejszą metodą wprowadzania substancji czynnych z olejków w głąb skóry jest właśnie masaż. Pobudza on krążenie krwi, dzięki czemu składniki aktywne olejku dobrze się wchłaniają i są skuteczniejsze.
Dodatkowo wzrasta przepływ limfy. Mięśnie rozluźniają się, obniża się stopień napięcia nerwowego, zmniejszają się dolegliwości bólowe. A jeśli masaż odbywa się z dodatkiem olejków eterycznych, przywraca też równowagę psychiczną i – w zależności od użytego zapachu – koi nerwy, rozluźnia, zwiększa energię, czy pomaga niwelować poczucie wyczerpania organizmu.
Najlepszym przykładem są olejki do masażu Kneipp, które równocześnie pielęgnują i regenerują, pozostawiając uczucie miękkiej i gładkiej skóry. Zawierają ponad 95% naturalnych olejków roślinnych, nie ma zaś olejów silikonowych, mineranych ani parafinowych, więc są całkowicie bezpieczne, a dzięki dobroczynności olejków aromaterapeutycznych relaksują, rozluźniają mięśnie i likwidują zmęczenie.
DLA WYSOKO URODZONYCH
Historia szminki liczy kilka tysięcy lat. Kosmetyki w tym kolorze odnaleziono w grobowcu sume-ryjskiej królowej Pu-abi, datowanym na połowę III tys. p.n.e. Jednak intensywna czerwień na ustach początkowo podkreślała nie tyle kobiecość, co wysoki status społeczny. Usta malowali bez względu na płeć wysoko urodzeni Asyryjczycy i Egipcjanie, ci drudzy mieszając czerwoną ochrę z tłuszczami zwierzęcymi, a dla zapewnienia trwałego efektu także z gumą lub żywicą.
Czerwień to kolor szczególny, symbolizujący życie, władzę i moc. W staropolszczyźnie dla jego określenia używano wyrazu krasny/kraśny, który prócz barwy oznaczał także piękny, urodziwy, wspaniały, a nawet rosły, tłusty czy gruby.
Ze względu na?wysoką cenę niektórych czerwonych barwników w minionych wiekach kolor ten był zarezerwowany wyłącznie dla najznamienitszych dostojników państwowych i religijnych. Stąd też jednym z określeń przynależnych cesarzom Bizancjum był tytuł Porfirogeneta „zrodzony w purpurze”, zaś na polskiego szlachcica mówiono karmazyn, bowiem elementy stroju barwione na czerwono należały do przywilejów szlacheckich.
DLA KURTYZAN
Kleopatra, nakładając na wargi karmin, z pewnością wiedziała, że czerwień na ustach kobiety kusi i wabi. Jednak to dopiero Marilyn Monroe, używając pomadki w kolorze rubinu, ośmieliła miliony kobiet, aby sięgnęły po ten kosmetyk.
Antropolog Desmond Morris zauważa, że kobiece usta niosą tak silny erotyczny ładunek ponieważ kolorem, kształtem i fakturą przypominają wargi sromowe. Analogię tę miały wykorzystywać już od czasów starożytnych przedstawicielki najstarszego zawodu świata podkreślające barwnikami czerwień warg. Zachował się egipski papirus o tematyce erotycznej, na którym prostytutka przeglą-da się w lustrze i nakłada długim patykiem czerwoną pomadę na wargi. Ale to dopiero w starożytnej Grecji makijaż zaczął odróżniać przyzwoitą kobietę od „córy Koryntu”. Stąd już tylko krok do uznania przez średniowiecznych moralistów i kaznodziei kobiety noszącej barwiczkę, jak kiedyś określano make-up, za inkarnację szatana.
Późniejsze traktaty dla teologów i spowiedników podchodziły do sprawy odrobinę liberalniej, uznając, że „ta, która stroi się bądź zdobi, aby wydać się piękną i w zamian zyskać miłość cielesną, grzeszy śmiertelnie; lecz jeśli czyni to, by być kochaną uczciwie, a nie cieleśnie, popełnia lekki grzech, a jeśli po to, by zyskać miłość w uczciwym celu lub wyjść za mąż, wówczas nie grzeszy”. Nawet jednak w okresach najbardziej purytańskich, kiedy szminka była symbolem ladacznic i aktorek, jak choćby w wiktoriańskiej Anglii, kobiety barwiły usta sposobami domowymi, a w ostateczności po prostu nagryzały wargi.
WYSOKI POZIOM HORMONÓW
Zabiegi podkreślające czerwień warg, mimo iż były czasem społecznie napiętnowane, z biologicznego punktu widzenia są jak najbardziej uzasadnione. Ciekawą analogię odnajdujemy w świecie zwierząt. Samce niektórych ptaków kurowatych, jak bażanty, cietrzewie i koguty posia-dają czerwone ozdoby w postaci grzebieni, korali czy płatków, które w jednoznaczny sposób sygnalizują poziom testosteronu oraz informują o zdrowiu i odporności zwierzęcia. Jak zauważa biolog ewolucyjny Matt Ridley, „pasożyty mogą mieć pewien wpływ na rozmiar i barwę grzebieni, ale tak naprawdę ich ostateczny wygląd zależy od hormonów. Im wyższy jest poziom testosteronu we krwi koguta, tym większy i bardziej jaskrawy jest jego grzebień czy korale”.
W zalotach czerwień jest więc doskonałym wizualnym sygnałem atrakcyjności fizycznej i zwiastunem przyszłego sukcesu reprodukcyjnego. Jeśli jednak chodzi o nasz gatunek, atrakcyjność fizyczna liczy się szczególnie w przypadku samic a nie samców. Stąd intensywnie czerwone, pełne kobiece usta oznaczają wysoki poziom hormonów płciowych, a także brak anemii, a więc wskazują na walory reprodukcyjne kobiety.
CO KRYJE JEJ WNĘTRZE?
Bazą szminek był przez wieki tłuszcz zwierzęcy i oleje roślinne. Pomadka w minionych wiekach zawierała także dość zaskakujące z dzisiejszej perspektywy składniki, jak owczy pot, odchody krokodyla czy krew węża. Jednak głównym elementem był oczywiście barwnik. Dziś jest to mieszanka emolientów i wosków, takich jak: olej rycynowy, lanolina, wazelina, wosk pszczeli czy olej jojoba.
Do połowy XIX wieku, kiedy to odkryto pierwsze syntetyczne pigmenty, w farbiarstwie, a także kosmetyce, używano wyłącznie barwników naturalnych. Najbardziej archaiczne to ochra, tlenki żelaza i hematyt, spotykane przez archeologów na stanowiskach nawet sprzed 200 tysięcy lat. Skądinąd w języku polskim wyraz czerwony wiąże się z czerwiem, a więc larwą owada zwanego czerwcem polskim (Porphyrophora polonica), z którego przez całe stulecia pozyskiwano koszenilę. Była ona jednym z najbardziej cenionych itrwałych barwników naturalnych, a Polska była jej głównym eksporterem aż do czasów, kiedy pigment ten zaczęto importować z Nowego Świata.
Z kolei mięczaki z gatunków Purpura haemastoma oraz Murex trunculus (szkarłatniki i rozkolce) dostarczały w świecie starożytnym cesarskiej purpury – wspomina się ją już na tabliczkach pocho-dzących z XV w. p.n.e. odkrytych w pałacu Knossos na Krecie. Czerwień pozyskiwano także z wielu roślin, takich jak: czerwienica barwierska, krokosz, marzanna barwierska, zwana u nas niekiedy broczem, czy swojskiego buraka. Co może stanowić dla nas pewne zaskoczenie nie wszystkie naturalne barwniki były bardziej bezpieczne dla zdrowia od znacznie później wprowadzone syntetyczne.
I tak na przykład powszechnie używany kiedyś cynober, zawierający rtęć i siarkę, miał z pewnością katastrofalne skutki dla ludzkiego organizmu. Paradoksalnie okazywało się, iż uboższe kobiety, które, aby nadać intensywnego koloru swoim ustom musiały polegać na osadach pozostawionych przez czerwone wino albo na owocach jagodowych, wychodziły na tym lepiej niż bogate arystokratki inwestujące w modne, ale trujące kosmetyki. Z pewnością wpływ na zdrowie miała ilość spożytych barwników. Warto sobie uświadomić, że przez całe życie kobieta przeciętnie zjada od kilograma do?dwóch kilogramów pomadki, w zależności od tego jak często poprawia usta i przez ile lat jej używa.
NARODZONA NA NOWO
Nie da się jednak ukryć, że wraz z rozwojem chemii przemysłowej syntetyczne barwniki przyczyniły się do bezprecedensowego w historii upowszechnienia kosmetyki kolorowej, a więc szminek, lakierów, czy cieni do powiek. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że to dzięki sztucznym barwnikom pomadka narodziła się na nowo. Przełomem był także pomysł z początku XX wieku, kiedy to firmy Guerlain zamknęła szminkę w wygodnej do aplikacji metalowej tulejce. Choć, prawdę mówiąc, jak każdy dobry pomysł, nie był on nowy – starożytne Egipcjanki zamykały pomady w łodygach roślin. Z kolei firma Revlon jako pierwsza wprowadz iła zestawy szminki i lakieru w jednym odcieniu.
Czerwień na ustach kobiet była także w minionym wieku symbolem walki i zwycięstwa. Już w pierwszym dziesięcioleciu XX w. sufrażystki walczące o prawa kobiet malowały usta na inten-sywny czerwony kolor, który miał podkreślać niezależność kobiet. Z kolei czasy II wojny świato-wej to moda na pomadkę o nazwie „Victory red”, dzięki której młode kobiety miały dopingować do zwycięstwa dzielnych żołnierzy.
Jednak niemoralność makijażu (fr. maquiller oznacza nie tylko szminkować, ale także fałszować) pokonało tak naprawdę dopiero kino. Najpierw „użądlone usta” Clary Bow czy Mae Murray, a potem czerwone usta Grety Garbo, Glorii Swanson, Liz Tylor, Rity Hayworth, Audrey Hepburn i w końcu Marilyn Monroe dokonały przewrotu kulturowego, pokonując niepokój i kontrowersje, jakie budził przez całe stulecia makijaż.
INSPIRACJA DLA ARTYSTÓW
Najbardziej ponętne usta znane ze srebrnego ekranu stały się inspiracją dla artystów. Salwador Dali w latach 30. XX w. zaprojektował sofę w kształcie ust, a natchnieniem dla niego była amerykańska aktorka Mea West, z kolei Andy Warhol uwiecznił usta Marilyn Monroe.
Także sama szminka niejednokrotnie zagrała w filmie ważną rolę, bo czymże dziewczyna pisałaby wiadomość na lustrze dla przystojnego amanta po wspólnie spędzonej nocy? Kto nie pamięta też Holly Golightyl (w tej roli Audrey Hepburn) z filmu Śniadanie u Tiffaniego. W swojej skrzynce pocztowej urządziła mini toaletkę z lustrem, szminką i perfumami. Z kolei w scenie kiedy Holly jedzie taksówką i przebiera się w czarną sukienkę, poprawia również makijaż, patrząc w małe złote lusterko, maluje usta na piękny róż. Pomadka, której użyła to Love in the afternoon i była stworzona specjalnie dla niej przez Revlon. Można ją kupić także dziś, nazywa się teraz Pink in the afternoon z numerem 415.
WIĘCEJ SZMINKI!
Wyliczono, że współcześnie co 22 sekundy jakaś kobieta na naszej planecie kupuje pomadkę. Daje to imponującą ilość 700 milionów szminek rocznie. Nie wszystkie panie wybierają kolor czerwony. Niektórym wydaje się on zbyt odważny, choć co tu kryć, odwagi potrafi też dodać. Coco Chanel, która nie rozstawała się z czerwoną pomadką, mawiała: Jeśli jesteś smutna, nałóż więcej szminki i atakuj! Z tej rady z pewnością warto skorzystać.