Podejmujemy wyzwania, mamy wiele pól działania, stresowi się nie kłaniamy. Im szybciej żyjemy, tym słabsza może być nasza odpowiedź immunologiczna na zagrożenia. Czy można żyć bardzo aktywnie i zachować odporność godną buddyjskiego mnicha?
Podejmujemy wyzwania, mamy wiele pól działania, stresowi się nie kłaniamy. Im szybciej żyjemy, tym słabsza może być nasza odpowiedź immunologiczna na zagrożenia. Czy można żyć bardzo aktywnie i zachować odporność godną buddyjskiego mnicha? Układ immunologiczny to jeden z najbardziej „zapracowanych” i jednocześnie najinteligentniejszych układów ludzkiego organizmu. Bezustannie prowadzi proces selekcji znajomych i intruzów. Wyspecjalizowane jednostki limfocytów sprawdzają każdą napotkaną komórkę. Kto nie może się wykazać posiadaniem właściwych dla organizmu białek identyfikacyjnych, ten zostaje zaatakowany.
Dostaje się wirusom, bakteriom, grzybom, pierwotniakom i zanieczyszczeniom, które dostały się do wnętrza organizmu przez błony śluzowe, skórę lub jelita. W tej walce codziennie ginie więcej „żołnierzy” niż we wszystkich wojnach toczonych w XX wieku na ziemskim globie. Nie można jednak wpadać w panikę – każdego dnia ludzkie ciało produkuje kilkanaście miliardów nowych. Będą wykonywać swoje zadania pod jednym warunkiem – nie wolno im przeszkadzać.
Psychoneuroimmunolog w akcji
Kiedy przez długi czas doświadczamy stresu, łatwiej łapiemy infekcje i częściej zapadamy na choroby układu krążenia. Zdaniem naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego, którzy opublikowali wyniki swoich badań na łamach amerykańskiego pisma „Mózg, zachowanie i odporność”, ma to związek z nadmiernym wydzielaniem kortyzolu. Stres sprawia, że organizm szykuje się do „walki”. Zwiększa się ciśnienie krwi, podnosi poziom cukru i poziom kortyzolu. Problem w tym, że im go więcej, tym szybciej starzeją się komórki układu odpornościowego. Tak przynajmniej twierdzą specjaliści zajmujący się psychoneuroimmunologią. Psychoneuroimmunnologia to stosunkowo nowa dziedzina wiedzy badająca powiązania między umysłem a odpornością na choroby. Zajmujący się nią naukowcy dowodzą, że sprawność naszego systemu immunologicznego jest zależna od reakcji na stres. Wbrew temu, co myślano dawniej, kluczem do zdrowia nie ma być unikanie nerwowych sytuacji. Teoretycznie rzecz biorąc, stres mógłby wyeliminować z życia tylko ten, kto nie dopuściłby do jakichkolwiek zmian w swoim otoczeniu: ta sama praca, żadnych wyzwań, statyczne relacje z najbliższymi. Jednak życia nie da się pozbawić dynamiki. Aby układ immunologiczny mógł działać bez przeszkód, trzeba po prostu nauczyć się radzić sobie ze stresem.
Efekt Hydry
Okazuje się, iż ponadprzeciętną odpornością na choroby mogą się pochwalić osoby, które: umieją się zwierzać innym z kłopotów, dobrze rozpoznają swoje stany psychiczne (smutek, zmęczenie, radość, gniew), postrzegają sytuacje stresowe nie jako zagrożenie, ale wyzwanie i możliwość zdobycia nowych doświadczeń. Skutecznie redukują objawy stresu również ci, którzy potrafią wyrażać swoje potrzeby, żyją w związkach opartych na miłości i angażują się w pomoc innym ludziom. Wreszcie nerwowe sytuacje nie upośledzają pracy układu odpornościowego u tych osób, które mogą się bronić „efektem Hydry” – mają wiele zainteresowań i „źródeł energii”. Kiedy nie powiedzie im się w pracy, wciąż będą czerpać satysfakcję z hobby, podczas kryzysu w związku wesprą się kontaktami z przyjaciółmi, a gdy nie powiedzie się im na korcie tenisowym, znajdą satysfakcję w udziale w jakimś projekcie społecznym.
Ruch – pierwsza linia obrony
Jeśli wiemy, że czeka nas kilka trudnych miesięcy, na przykład rozwód, przeprowadzka, zmiana pracy lub nowe zadania w dotychczasowej firmie, możemy się przygotować do odparcia ataku stresu i zachowania odporności na tym samym poziomie, co wcześniej. Nie trzeba przy tym wizyty u immunologa. Jak mówią lekarze, na początek wystarczy na przykład… karnet na siłownię, basen bądź zakup roweru. Pierwsza linia obrony przed negatywnymi skutkami stresu to ruch. W czasie psychicznego napięcia ciało szykuje się do działania, więc warto to wykorzystać. Jeśli spożytkujemy energię, do wydatku której namawia nas organizm podczas psychicznego napięcia, powrócimy do równowagi hormonalnej, a dodatkowo wzmocnimy serce, układ oddechowy, mięśnie, ścięgna i kości. Kolejny sprzymierzeniec sprawnego układu odpornościowego to sen. Prowadzone w 2009 roku badania naukowców z Lipska dowiodły, że jeśli śpimy za krótko, zmniejsza się liczba leukocytów krążących we krwi. Tymczasem, aby organizm mógł na kolejny dzień przygotować sprawną armię nowych „żołnierzy”, trzeba mu nie mniej niż 7 godzin snu. W okresach zwiększonego napięcia psychicznego nie da się również zachować dobrej odporności bez odpowiednio zbilansowanej diety. Dzień musimy zacząć od śniadania, najlepiej zawierającego węglowodany złożone obecne np. w ciemnym pieczywie i płatkach zbożowych. Każdego dnia powinniśmy też zjadać około pół kilograma warzyw i owoców. Zawarte w nich związki chemiczne są niezbędne między innymi do niezakłóconej pracy grasicy, czyli gruczołu, w którym organizm przygotowuje do pracy limfocyty T odpowiedzialne za niszczenie komórek obcych. Nie można także zapominać o dostarczaniu organizmowi odpowiedniej ilości płynów. Tylko dobrze nawilżone śluzówki gardła zapewniają komórkowym układu odpornościowego właściwe środowisko do odpierania ataków wirusów, bakterii i zanieczyszczeń. Wystarczą dwa litry wody mineralnej, by wypłukać toksyny, a leukocytom zapewnić optymalne warunki pracy.
Filozofia odporności
Warto pamiętać, że zachowanie w pełni sprawnego układu immunologicznego w warunkach stresowych to proces długofalowy. Jednorazowe działania ratunkowe nie pomogą. Badania nad odpornością w warunkach stresu wykazały na przykład, że u studentów bardzo denerwujących się sesją parametry krwi i poziom hormonów wracały do normy dopiero po upływie kilku tygodni. Nerwowa sytuacja z dzisiaj może się odbić na zdrowiu za dwa miesiące, zatem właściwe reakcje na stres powinny się stać rodzajem filozofii zdrowego trybu życia. Do zrobienia nie tak wiele, do wygrania prawie wszystko.
Przyzwolenie na chorobę
Okazuje się, że zdrowsi są ci ludzie, którzy potrafią interpretować i odpowiadać na sygnały dochodzące z wnętrza organizmu. Układ odpornościowy często reaguje na zagrożenie gorączką, bólami mięśniowymi, katarem czy kaszlem. To nie oznaki choroby, a objawy reakcji obronnej. Nie trzeba się ich natychmiast pozbywać, tylko pozwolić układowi immunologicznemu robić swoje. Podczas walki z chorobą „celowo” wysyła do nas sygnały o zmęczeniu, byśmy mu nie przeszkadzali, tylko położyli się do łóżka i dali mu w spokoju popracować. Kto chce być zdrowy, paradoksalnie musi od czasu do czasu pozwolić sobie na chorobę. Łykanie środków przeciwgorączkowych to w dłuższej perspektywie składanie podania o chorobę poważniejszą niż przeziębienie.
Powąchaj na zdrowie
Coraz więcej autorytetów medycznych podejmuje badania nad znaczeniem węchu, który jest zaangażowany w wiele procesów życiowych człowieka. Aromatoterapia przestaje być domeną medycyny alternatywnej i trafia do gabinetów lekarskich. Człowiek jest w stanie rozróżnić około 10 tysięcy zapachów. Zmysł węchu jest bezpośrednio połączony z ciałem migdałowatym układu limbicznego, co sprawia, że rożne wonie mogą w nas szybko wywoływać silne reakcje emocjonalne, między innymi strach lub euforię. Możemy zatem „manipulować” nastrojem za pomocą zapachów, redukować stres i wzmacniać odporność. Badania naukowców japońskich dowiodły, że odpowiedź immunologiczną u większości badanych poprawia wdychanie kwiatowych olejków eterycznych, jednak reakcja na zapachy jest sprawą osobniczą. Trzeba samemu odkryć, które wonie odbieramy jako relaksujące. Podobne skutki terapeutyczne przynoszą wszystkie metody aromaterapii: masaże, kąpiele, inhalacje i kompresy.
Tekst: Sylwia Skorstad