Jest takie miejsce na świecie, ukryte u stóp Himalajów pomiędzy Indiami a Chinami, które zwą królestwem Szangri-la, ostatnią krainą szczęścia i cudownej natury. Jego oficjalna nazwa to Bhutan albo Druk Jul, czyli Królestwo Smoka.
Tekst: Katarzyna Sołtyk
BUTAN – KRAJ SZCZĘŚLIWYCH LUDZI
Dla większości z nas Bhutan pozostaje krajem nieznanym. Nie widnieje na pierwszych stronach gazet, wzmianki telewizyjne pojawiają się średnio raz na kilka lat. Butan – kraj o powierzchni 47 tys. km2, którego mieszkańcy (750 tys.) żyją w ścisłej symbiozie z naturą. Bhutan to dziwna, niemal baśniowa i nierealna kraina, w której zgodnie z tradycją powinno się co najmniej pięć razy dziennie myśleć o śmierci. Z drugiej jednak strony rozwój kraju i dobrobyt jego mieszkańców mierzy się przy pomocy wskaźnika – Szczęścia Narodowego Brutto, zamiast PKB – produktu krajowego brutto.
W badaniach przeprowadzonych w 2005 roku 45 proc. Bhutańczyków oświadczyło, że są bardzo szczęśliwi, a 52 proc. , że czują się „tylko” szczęśliwi. W badaniu Happiness World Map (Światowa Mapa Subiektywnego Szczęścia), przeprowadzonym w 2006 roku przez prof. Adriana White’a z Uniwersytetu w Leicester w Anglii, Bhutan okazał się ósmym najszczęśliwszym krajem ze 178 zbadanych (za Danią, Szwajcarią, Austrią, Islandią, Wyspami Bahama, Finlandią i Szwecją – Polska była na 99 miejscu). Jednocześnie Bhutan był wówczas wśród dziesięciu najgorszych krajów świata, z bardzo niskim PKB na mieszkańca.
BHUTAN – REFORMY ZE SZCZĘŚCIEM W TLE
„Nie jestem tak bardzo zainteresowany produktem narodowym brutto. Jestem bardziej zainteresowany szczęściem narodowym brutto” ogłosił w 1972 roku Jigme Singye Wangchuck, 4. król Bhutanu. Król przekonany był, że sukces ekonomiczny kraju nie zawsze przekłada się na zadowolone i szczęśliwe społeczeństwo. Idea rozwijała się do 1998 roku, kiedy rozpoczęto oficjalnie pomiary Szczęścia Narodowego Brutto. Na wskaźnik ten mają wpływ cztery czynniki: wzrost gospodarczy, promocja dziedzictwa kulturowego, dbałość o naturalne środowisko oraz dobre rządy. Dało to początek zmianom, których celem jest zadowolenie mieszkańców i wyższy poziom życia. Reformy były jak na Bhutan radykalne, ale dość powolne. Dopiero w 1999 roku król Jigme otworzył kraj na telewizję i Internet. W 2011 wprowadzono embargo na sprowadzanie samochodów, a od kilku lat każdy wtorek to dzień bez samochodu. Według szacunków w Bhutanie jest niewiele ponad 2000 kilometrów dróg. Do tego jedno lotnisko i ani jednego kilometra torów kolejowych. W kraju dosyć trudno robi się interesy – według rankingu Doing Business za 2014 rok, Bhutan znajduje się na 141. miejscu, ze wszystkich 189 badanych państw, pod względem ułatwień dla przedsiębiorców.
NATURA – SKARB BHUTANU
W tej pięknej górskiej krainie 80% lasów znajduje się pod ochroną. A mieszkańcy Bhutanu z pełną świadomością dbają o zasoby naturalne środowiska. Połowa kraju leży powyżej 3000 m n.p.m., a już 1500-1900 metrów wyżej przebiega granica wiecznych śniegów. W przejrzyście czystych strumieniach pluskają się pstrągi, a nad głowami co chwila przelatują dumne orły. Znajdziemy tu przepiękne góry, sympatycznych ludzi oraz ciekawą architekturę i oryginalną sztukę.
– Łatwo jest kopać w ziemi, łowić ryby w morzu i bogacić się – mówi Thakur Singh Powdyel, minister edukacji Bhutanu, jeden z najaktywniejszych rzeczników idei GNH (Gross National Happiness). – My jednak uważamy, że w dłuższej perspektywie czasowej nie będzie zamożny ani szczęśliwy żaden naród, który nie troszczy się o swoje środowisko ani o szczęście ludzi. Potwierdzają to wydarzenia, które mają miejsce na całym świecie.
Bogactwo kulturalne i duchowe, tradycję i nieskażoną działalnością człowieka naturę Bhutan zawdzięcza długo utrzymywanej izolacji. Kraj nie był podatny na zewnętrzne wpływy kulturowe również ze względu na ukształtowanie terenu, co pozwoliło przetrwać dziedzictwu wywodzącemu się ze starożytnej kultury tybetańskiej. Cudzoziemcy dostali możliwość odwiedzania kraju dopiero pod koniec XX wieku, a i tak w sposób bardzo ograniczony i ściśle kontrolowany.
BHUTAN – ROZMYŚLANIA O ŚMIERCI
W kulturze bhutańskiej każdy powinien myśleć o śmierci pięć razy dziennie. Przeprowadzone w 2007 roku badania na ten temat wskazują, że poprzez częste myślenie o śmierci mieszkańcy Bhutanu są narodem optymistycznym i pozytywnym. Śmierć jest psychologicznie przerażającym faktem, ale kiedy kontemplujemy ją i jesteśmy z nią oswojeni, najwyraźniej nasz wewnętrzny automatyczny system zaczyna myśleć pozytywnie.
W przeciwieństwie do ludzi Zachodu, Bhutańczycy nie marginalizują tematu śmierci. Obrazy śmierci są wszędzie, szczególnie w buddyjskiej ikonografii, gdzie jest mnóstwo kolorowych i strasznych ilustracji. Nikogo, nawet dzieci, nie chroni się ani przed obrazami śmierci, ani przed rytualnymi tańcami odtwarzającymi śmierć. Rytuał ten stanowi pewnego rodzaju pojemnik na smutek. Gdy ktoś umiera następuje 49-dniowy okres żałoby, podczas którego odbywają się złożone rytuały.
Skąd ten specyficzny stosunek do śmierci w Bhutanie? Jednym z wyjaśnień jest głęboka wiara buddyjska, a zwłaszcza wiara w reinkarnację. Jeśli wierzysz w to, że otrzymasz kolejne życie, kolejną szansę, mniej obawiasz się końca tego życia. Buddyści mówią, że nie powinieneś obawiać się śmierci bardziej, niż wyrzucenia swoich starych ubrań. Co nie oznacza, że Bhutańczycy nie odczuwają strachu czy smutku. Oczywiście przeżywają je, ale nie uciekają przed doświadczaniem tych stanów. Na zachodzie, gdy jesteśmy smutni, chcemy natychmiast temu zaradzić, zmienić to. Obawiamy się smutku, uznając, że to coś, co trzeba pokonać, leczyć. A Bhutańczycy to po prostu akceptują. W końcu to tylko jeden z odcieni życia i jego nieodłączny element. Obywatele Bhutanu wiedzą, że śmierć i smutek są częścią życia, czy nam się to podoba czy nie, i ignorowanie tej istotnej prawdy prędzej czy później odbija się na naszej psychice.
STOLICA BHUTANU – THIMPHU
Już samo lądowanie w Paro dostarcza wielu emocji, gdyż tutejsze lotnisko uważane jest za jedno z najtrudniejszych na świecie. Piloci wykazują się niebywałymi wprost umiejętnościami, żeby posadzić maszynę w wąskiej dolinie. Przekonał się o tym nawet premier Indii, który ze względu na trudne warunki pogodowe krążył prawie dwie godziny, zanim pilot odważył się na lądowanie.
Wzdłuż krętej, górskiej drogi łączącej lotnisko z Thimphu, stolicą Bhutanu, stoją ręcznie malowane znaki. Ale nie są to znaki drogowe czy reklamy, ale hasła i mądrości życiowe. ”Życie jest podróżą – dojdź do celu!”. ”Niech natura cię prowadzi”. A na końcu ostrego, niebezpiecznego zakrętu: ”Przepraszamy za niedogodności!”.
Stolica Bhutanu –Timphu nie posiada sygnalizacji ulicznej, więc ruchem kierują ładne policjantki. Nikt się nie śpieszy, nikt na nikogo nie trąbi, a cały ruch wydaje się płynąć w zgodzie i harmonii. Nie ma tu również bankomatów, kart kredytowych i pożyczek – przeciętnym Bhutańczykom nieznanych.
Ulice przemierzają ludzie w kolorowych strojach z jedwabiu – mężczyźni w tradycyjnych gho, kobiety w lśniących kirach. Mieszkańcy Bhutanu nie odrzucają własnego dziedzictwa kulturowego i duchowego na rzecz światowych trendów czy obcych systemów wartości. Głęboko religijni i nigdy nieskolonizowani, są dumni ze swojej kultury. Poza pięknym krajobrazem, architekturą oraz uprzejmością ludzi to właśnie w owej spokojnej pewności siebie oraz dumie z wyznawanych zasad leży sekret i siła przyciągania Bhutanu.
BHUTAN – KRÓLESTWO SMOKA
Nad klasztorami, świątyniami i urzędami powiewa flaga królestwa Bhutanu. Barwy państwowe spotkać można również często nad oknami zwykłych domów, bo mieszkańcy Bhutanu są dumni ze swej tradycji i pochodzenia. Kolor żółty na fladze symbolizuje władzę świecką króla, a pomarańczowy – religię buddyjską. Po środku znajduje się smok, który trzyma w zębach klejnoty świadczące o bogactwie i doskonałości kraju. Flaga zdobi również stadion narodowy w Thimphu. I choć piłka nożna z dnia na dzień staje się coraz bardziej popularna, to sportem narodowym Bhutanu jest łucznictwo. Ten sport kultywuje się od pokoleń, a tutejsi zawodnicy są prawdziwymi mistrzami. Celując do 90-cio centymetrowej tarczy, trafiają w jej środek z odległości 145 kroków.
BHUTAN – SZCZĘŚCIE Z GÓR
Topografia Bhutanu raczej nie pozwala na budowę lotnisk czy tworzenie wielkiej bazy hotelowej. Więcej niż połowę wpływów z turystyki przeznacza się na rozwój królestwa, m.in. na elektrownie wodne. Prawie 70 procent ludności żyje z upraw i hodowli. Niezwykle głęboka jest religijność Bhutańczyków. W krajobrazie oprócz malowniczych gór dominują wszechobecne świątynie i obiekty kultu. Kapliczki, zwane czortenami, upamiętniające ważne wydarzenia, flagi modlitewne i młynki poruszane wodą ze strumieni przypominają, jak ważny w Bhutanie jest buddyzm. Jego zasady dyktują postawy i sposób myślenia mieszkańców Bhutanu.
Miejscem, które odwiedzają wszyscy przyjezdni bez wyjątku, jest zawieszony na wysokim klifie klasztor Taktshang w Paro, jeden z najważniejszych ośrodków buddyzmu. Wielkie wrażenie robią także znajdujące się w dolinie Bumthang dzongi. Są to buddyjskie klasztory-twierdze, z masywnymi murami, wewnątrz których mieści się kompleks świątyń i dormitoriów dla mnichów. Coraz więcej turystów podróżujących po Bhutanie decyduje się na piękne górskie wędrówki. Ale uwaga! Nie są to łatwe trasy, trzeba mieć niezłą kondycję. Trudy zmęczenia pokonywania stromych podejść wynagradzają nieziemskie widoki.
BUTAŃSKI SAVOIR-VIVRE WG MONIKI WITKOWSKIEJ
Zanim wyjedziesz, poznaj kilka ważnych zasad funkcjonowania w buthańskim społeczeństwie.
- Przed wejściem do świątyni zdejmij buty.
- Nie pokazuj niczego palcem, bo jest to gest uważany za arogancki i wulgarny. Do wskazywania możesz użyć otwartej, skierowanej do góry dłoni.
- Zwiedzając świątynie i miejsca kultu religijnego, zawsze trzymaj się kierunku zgodnego z ruchem wskazówek zegara – np. obchodząc czorteny.
- W świątyniach w dobrym tonie jest zostawić drobny datek. Jeśli w zamian za to mnich naleje ci w dłonie trochę święconej wody, trzeba ustami zamarkować, jakbyśmy chcieli jej trochę upić, a następnie wetrzyj ją w dłonie.
- Siedząc na podłodze, czy to w świątyni, czy w prywatnym domu, nigdy nie wyciągaj nóg przed siebie, stopami do kogoś. Z kolei jeśli śpisz w pomieszczeniu, gdzie jest religijny ołtarzyk, ułóż się tak, aby nogi nie były skierowane w kierunku świętych statuetek.
- Jeśli wybierasz się z wizytą do domu bhutańskich znajomych, wypada wziąć ze sobą jakiś prezent, na przykład butelkę wina lub pudełko słodyczy.
JAK WYJECHAĆ DO BHUTANU?
Nieliczne na świecie ambasady Królestwa Bhutanu nie udzielają wiz. Jedyna linia lotnicza, którą można dostać się do tego kraju jest bhutańska Druk-Air, a ona z kolei nie sprzeda biletu, jeśli nie ma się wizy lub promesy wizowej.
Wybór terminu – Najlepiej nie wybierać się w porze monsunowej (od czerwca do sierpnia), bo choć wtedy taksa turystyczna jest aż o 40 USD za noc tańsza, to jednak w tym czasie drogi są prawie nieprzejezdne, a loty do i z Paro często odwoływane. Termin warto też dostosować do niezwykle barwnych i ciekawych festiwali tsechu odbywających się klasztorach. Terminy tsechu są stałe, związane z kalendarzem księżycowym. Znajdziemy je na stronie www.bootan.com. Na tej samej stronie znajdziemy również aktualny rozkład lotów do Paro (jedyny port lotniczy w Bhutanie) z Bankoku, Delhi, Dhaki, Kalkuty czy Kathmandu. Ze względu na wysokie koszty pobytu warto zintensyfikować zwiedzanie do maksimum.
Wybór operatora – Na stronie www.tourism.gov.bt znajduje się lista ok.200 agencji turystycznych zajmujących się organizowaniem wyjazdów do Bhutanu. Wybieramy agenta, a on załatwia za nas wszystkie sprawy. My tylko płacimy. Ale płacimy nie mało, bo 200 USD za każdą noc pobytu. Za tą kwotę ma się wszystko co niezbędne w podróżowaniu po kraju, czyli przejazdy, wyżywienie, spanie i przewodnika.