Nie chce mi się. Nie dzisiaj. Nie mam motywacji… Do czego? Zależy od przypadku. Generalnie – pełnia jesieni, początek zimy nie są najbardziej inspirującymi porami roku. Energia i werwa to hasła przeciwstawne do słowa: zimno. Chcesz obalić stereotyp? Sięgnij po motywatory!
Tekst: Anna Machnowska
Pora roku to kwestia punktu widzenia. Nie zgadzasz się? Może dlatego, że ulegasz godzącej w indywidualność, powszechnej tendencji: „Eh… ta pogoda. Ciśnienie niskie, piję piątą kawę”. Jesień to czas spoczynku i zamierania... ale dla roślin. Fakt, nasz system immunologiczny jest wystawiany wtedy na próbę, ale bywa to łatwą wymówką dla tych, którzy nie przywiązują wagi do dbania o siebie.
Jeśli nie jesteś prawdziwym meteoropatą (a może nawet tym bardziej, jeśli nim jesteś!) weź odpowiedzialność za swoje samopoczucie. Specjaliści twierdzą, że meteoropatia bierze się ze słabości. Im organizm jest bardziej osłabiony, im więcej ma za sobą infekcji, tym gorzej reaguje na zmiany pogodowe. To właśnie powoduje, że człowiek dotkliwie odczuwa huśtawkę pogodową. Meteoropatia jednak nie jest jednostką chorobową. Może dlatego nie ma na nią innego lekarstwa, niż zdrowy, aktywny styl życia.
Wskazówka:
Jeśli czujesz, że zmiana pogody ma silny wpływ na twoje samopoczucie, zadbaj o siebie holistycznie. Zatroszcz się o siebie, a pogoda nie będzie miała znaczenia dla twojej energii do działań i postrzegania świata. Spędzaj więcej czasu na powietrzu, ruszaj się regularnie, śpij przynajmniej siedem godzin na dobę, odżywiaj się wartościowo i lekkostrawnie, dostosowuj ubiór do pogody (nie przegrzewaj się i chroń uszy, szyję i zatoki przed zimnem i wiatrem). Hartuj ciało, biorąc dwa razy dziennie naprzemiennie prysznic zimny i ciepły, kończąc polaniem ciała naprawdę chłodną wodą.
Grupa wsparcia
„Mam na imię Ania i jestem… wiecznie zmęczona”. Pesymistyczne towarzystwo i takie same stwierdzenia na pewno nie pomogą ci wstać z kanapy. Rodziny sobie nie wybieramy, współpracowników też nie. I trudno jest nie ulegać złym nastrojom, kiedy wszyscy dookoła biadolą. Na pogodę, na rząd, na uciekający czas, na ceny, na rzekomy kryzys, na… No właśnie. Czy jest powód, który nie byłby wart ponarzekania…? Może przesadą jest mówienie, że to nasza narodowa specjalność, ale jednak przeważają u nas komunikaty krytykujące rzeczywistość. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że ten kto zachwyca się wszystkim, uważany jest za… wariata. Tyle, że on zazwyczaj się tym nie przejmuje i dalej cieszy się każdym dniem. Znajduje małe powody do radości. Ale i docenia trudniejsze chwile. Jak to? Bo umie doświadczać. I uważa to za wartość samą w sobie. A pesymista? Cóż – bywa, że nie wie, czego doświadcza, bo… zajęty jest swoimi frustracjami.
Wskazówka:
Zwróć uwagę, kim się otaczasz, w pracy, w wolnym czasie. Dokładnie wybieraj towarzystwo i miejsca, które odwiedzasz. W pracy, z rodziną, w sklepie, staraj się unikać nerwowych dyskusji. Mowa jest srebrem, a milczenie złotem! Jest w tym sporo prawdy. Cisza daje czas i przestrzeń na odczuwanie. Wsłuchaj się w siebie i zastanów, czego naprawdę chcesz, a czego nie. Szczególnie, jeśli chcesz doświadczać. Złego i dobrego. Po to, by móc przyjrzeć się swoim emocjom i zacząć skupiać się na pozytywach.
Czy to egoizm? Tak, ale w zdrowym wydaniu. Nawet jeśli czujesz, że jesienią odwracasz się od osób, z którymi dotychczas spędzałaś dużo czasu na rzecz radosnej samotności lub nowych, inspirujących ludzi, nie obwiniaj się. Być może uznasz, że twój czas z ludźmi, których „porzucasz” dobiegł końca, że daliście sobie nawzajem tyle, ile mieliście do zaoferowania. Może też zdarzyć się, że za jakiś czas wrócisz do nich z nowymi siłami, z mocą zarażania optymizmem.
Na co dzień ucz się skupiać na pozytywach i zwracać uwagę na to, co przytrafia ci się każdego dnia. Pomagają w tym warsztaty i kursy (np. metodą Mindfulness – dostępną już w Polsce), ale służy też temu zatrzymywanie się i skupianie na prostych czynnościach typu: jedzenie, pokonywanie drogi do pracy, pielęgnacja ciała.
Stwórz swoją rzeczywistość
Leje deszcz? Kup kolorowe kalosze i idź na spacer do lasu. Brzmi egzaltowanie? Nie spróbujesz – nie przekonasz się. 15 minut wdychania powietrza nasyconego zapachem wilgotnej ziemi czyni cuda.
Ciągle ci zimno? Popijaj herbatę z imbirem lub kawę z cynamonem. Kup sobie gruby, miękki sweter i szal. Otul się nimi, skrop je ulubionymi perfumami. Przywołuj w myślach dni, kiedy wygrzewałaś się na słońcu.
Czujesz się zmęczona? Zaufaj aromaterapii. Kup kominek, olejki, małe świeczki i delektuj się zapachem oraz blaskiem płomienia.
Barwy mówią. Brzmi niedorzecznie, ale nie można przecież kwestionować wielowiekowych tradycji – chociażby przywiązania Chińczyków, czy Hindusów do roli każdej z barw. Dzisiejsze stylizacje biznesowe w zachodnim świecie także czerpią z mowy kolorów. Przyjmijmy więc, że kolory MAJĄ ZNACZENIE. Warto nauczyć się ich symbolicznej, ubranej w tradycję wymowy.
Jaki kolor polecamy na jesień? Czerwony, który jest symbolem zapału, miłości i odwagi. Kojarzony z życiem, płodnością i królewskością. Często ciężarne kobiety intuicyjnie wybierają czerwone dodatki do domu, a także detale do swojego ubioru. Przypisuje się to potrzebie zwyżki energii życiowej, niezbędnej do sprostania nowym wyzwaniom, oraz otoczania się witalnością i optymizmem.
Czerwony nie powinien być jednak dominującym kolorem na dużych powierzchniach. Spełni on swoją funkcję energetyzującą już przez drobne dodatki do ubiory i dekoracje: liście w wazonie, zawieszkę z witrażu w oknie, świeczki, mydelniczkę w łazience, czy poduszki na kanapie.
Typowo jesienne barwy: pomarańcz, brąz i czerwień nastrajają w tym trio optymistycznie, dają poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Osoby, które nie mają tendencji do melancholii, mogą sięgnąć jesienią po chłodniejsze inspiracje. Fiolet wpływa na rozwój wrażliwości i kreatywności. To właśnie jesienią często snujemy plany, rozpoczynamy nowe działania, kursy, szkolenia. Energii do działania doda nam śliwkowy zeszyt, czy purpurowy przybornik. Korzystając z fioletowych, na przykład wrzosowych dodatków, szczególnie w zestawieniu z kremową bielą lub srebrem, możemy liczyć na inspirację, artystyczne zacięcie i wenę przy pracach twórczych.
Waż, co jesz
Kolorowe jedzenie na talerzu ma nie tylko wartość energetyczną dla ciała, ale i wpływa na postrzeganie świata. Im bardziej troszczymy się o szczegóły naszego otoczenia, a więc ładną zastawę, właściwy dobór i jakość produktów, wystrój wnętrza, tym więcej one nam dają. Staranność o szczegóły odpłaca zwielokrotnionymi doznaniami smakowymi, zapachowymi, wizualnymi. A to czysta energia! Oprócz kalorii, z jedzeniem dostarczamy organizmowi paliwa w postaci pierwiastków niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania. Zasada różnorodności na talerzu i regularności posiłków daje gwarancję sprawnego działania mózgu, serca, układu krążenia i nerwowego. Oczywiście, jeśli nie cierpimy na schorzenia przewlekłe – wtedy konieczne jest dodatkowo stosowanie się do zaleceń lekarza i regularne przyjmowanie leków. Jednak one nie zwalniają z dbania o dietę i aktywność fizyczną. Wielu lekarzy rodzinnych skarży się, że częstym powodem pogorszenia się stanu pacjentów cierpiących na cukrzycę, nadciśnienie, czy astmę jest niestosowanie się do ich zaleceń oraz brak dbałości o regularny ruch i zbilansowaną dietę, a nie rozwój choroby samej w sobie.
Oddychaj!
To nie żart! Ponad połowa z nas nie przykłada żadnej wagi do tego, jak oddycha. Kobiety ściskają się zbyt przylegającą bielizną, a obie płcie dręczą się ciasnymi spodniami i paskami. Często uniemożliwia to prawidłowe oddychanie i ogranicza pracę przepony.
Panowie są w nieco lepszej sytuacji, bo naturalnie oddychają przeponowo. Jednak nadwaga, otłuszczenie narządów wewnętrznych i palenie zmniejszają ich wydolność. Panie, choć rodzą się z umiejętnością oddychania przeponowego, często tracą ją z wiekiem.
Dziś nie brak kursów, choćby opartych na jodze, tai-chi, ćwiczeniach Pilates, czy na bazie metody Gestalt, gdzie można na nowo nauczyć się głęboko oddychać. Każda popularna forma aktywności fizycznej, jak bieganie, pływanie, fitness, ćwiczenia siłowe, jazda na rowerze, marsz, czy taniec poprawia wydolność oddechową i uczy koncentracji na tej pozornie banalnej czynności. Warto jednak sięgnąć także do metod relaksacji, jak choćby metoda Jacobsona, czy wszelkie ćwiczenia body[&]mind, które pokazują zależność między świadomym oddechem, a naszą psychiką.
Wskazówka.
Czy łapiesz się na tym, że nagle głośno wzdychasz? Twoja przepona upomina się o pracę. Otwórz okno i wyłącz się na 2-3 minuty ze wszystkich czynności – oderwij się od pracy, telewizji, sprzątania. Daj umysłowi odpocząć, zamknij oczy, łagodnie wciągaj powietrze na „raz”, a na „dwa, trzy” wypuszczaj je ustami. Wykonaj kilkanaście takich wdechów przytrzymując na 1-2 sekundy powietrze, kiedy jest w płucach. Nawet najgorszy dzień, najtrudniejsza sytuacja stają się łatwiejsze do pokonania, kiedy jesteśmy dotlenieni. Oddech to nasz najważniejszy sprzymierzeniec.
Zasada jednego dnia
Natura tak nas stworzyła, że noc przynosi regenerację. Praca w godzinach nocnych wymaga dużej odporności i zmiany stylu życia. Osoby zmuszone do takiej formy aktywności, potrzebują miesięcy, aby przyzwyczaić organizm do nienaturalnego stylu życia, przestawiając się na tryb skrajnej „sowy”.
Jak wykazują badania, w zasypianiu z rana, kiedy inni właśnie wstają, pomaga zachowanie rytuałów właściwych dla wieczornego udawania się na spoczynek – rozluźniający prysznic, mocno zaciemnione pomieszczenie, ograniczenie bodźców dźwiękowych, na przykład przez stopery do uszu, a także zakładanie przytulnego ubrania. Wszak zbudowani jesteśmy z rytuałów.
Tylko ten, kto nigdy nie był pozbawiony możności niezaburzonego snu, lub kto nie oglądał filmu „Bezsenność” z Robertem de Niro, może stwierdzić, że sen to strata czasu. Przeciwnie – sen to konieczność.
Skracający się zimą dzień sprzyja ślęczeniu przed telewizorem lub… świadomemu dłuższemu wypoczynkowi. Warto podjąć decyzję o rezygnacji ze szklanego ekranu. Drgający obraz pobudza, zamiast wyciszać, a treść programów zazwyczaj ekscytuje (dlatego tak trudno nam od nich odejść). Spokojna muzyka, łagodna gimnastyka, spacer, rozmowa z bliskimi, czy rysowanie, sprzyjają spowolnieniu umysłu i przygotowują go na prawdziwą regenerację. To zalecenia aktualne także dla tych, którzy cierpią na lżejsze formy insomni.
Choć przytłaczają nas obowiązki, albo sami lubimy sztucznie wydłużać dzień, czując na plecach oddech upływającego czasu (syndrom niedzielnego wieczoru), warto pokusić się o zmianę nawyków. Tak, tak – właśnie teraz, jesienią, choć to wiosna wydaje się być do tego stworzona. Skoro nadal mamy do dyspozycji cały wachlarz owoców i warzyw, które pozwalają na przestawienie układu trawiennego na zdrowsze tory, dlaczego nie pomyśleć o przestawieniu się z sowy w skowronka?
Ci, którym się to udało, mówią o czterech zasadach. Pierwsza: czas adaptacji trwa 2 tygodnie. Druga: w weekendy nie ma odstępstw – też trzeba wstawać rano. Trzecia: po przebudzeniu spraw sobie jakąś przyjemność – wypij dobrą kawę, włącz ulubioną muzykę, weź krótką kąpiel. Czwarta: sen nie może być krótszy niż 6 godzin.
Bilans zysków i strat? Pierwsze 4-5 dni będziesz czuć się jak trzecioklasista zrywany do szkoły, z tą różnicą, że musisz wejść w rolę nie tylko dziecka, ale i… własnej mamy. Po tygodniu zaczniesz myśleć, że już umiesz wstawać rano i cieszysz się ze zmiany, ale nadal mogą to być myśli… przez sen. Po 2-3 tygodniach spijesz śmietankę: dłuższy dzień, masa energii, spokojne śniadania z bliskimi, zadbany wygląd, wszystko zrobione na czas i coś czego nikt ci nie odbierze – satysfakcja!
Obalmy stereotyp – jesień to nie smutek, nuda i zmęczenie, ale czas na nową jakość życia!