Adrenalina towarzyszy nam na co dzień. Reguluje pracę całego organizmu. Jest pomocna w stresujących sytuacjach, ale kiedy długo mamy jej zbyt wiele, może zaszkodzić naszemu zdrowiu. Adrenalina produkowana w dużych dawkach, ale w krótkim czasie, potrafi dostarczyć niesamowitych wrażeń – wtedy jest się na tzw. adrenalinowym haju. A kto raz go poczuł, często chce więcej i więcej...
Tekst: Elżbieta Bogusławska-Przybysz
CO TO JEST ADRENALINA, JAK DZIAŁA?
Adrenalina (epinefryna) to organiczny związek chemiczny wytwarzany przez gruczoły dokrewne. Jest bardzo potrzebna wszystkim żywym stworzeniom, bo pomaga im przetrwać. Adrenalina to taki naturalny dopalacz. W małych dawkach jest stale obecny we krwi – pobudza nas do działania. Reguluje pracę serca i innych narządów, odpowiada za gospodarkę węglowodanową i dostarcza nam energii. W sytuacjach zagrożenia, pod wpływem stresu, adrenalina produkowana jest w dużych ilościach przez nadnercza (stąd nazwa, od łacińskich słów „ad” i „renes”, co znaczy „nad nerką”, tak samo tłumaczy się synonim „epinefryna”, pochodzący od greckich „epi” i „nerphos”).
Adrenalina sprawia, że nasz organizm przestawia się na specjalny tryb: serce przyspiesza, a drogi oddechowe pompują więcej powietrza. Do mózgu dociera więcej krwi, poprawia się koncentracja i myślimy dużo sprawniej. Dzięki adrenalinie mięśnie też lepiej pracują, zyskujemy siłę (w chwili zagrożenia możemy podnieść rzeczy, których normalnie nie jesteśmy w stanie udźwignąć) i potrafimy poruszać się z dużo większą prędkością niż zwykle. Nawet nasze źrenice się rozszerzają i widzimy lepiej, także w ciemnościach. Podczas działania adrenaliny inaczej postrzegamy czas, biegnie nam średnio dwa razy wolniej (oczywiście, chodzi tu o naszą percepcję), co ułatwia nam przeanalizowanie sytuacji. Słowem – osiągamy maksimum swoich możliwości (niektórzy nawet twierdzą, że 110 proc.), aby poradzić sobie z niebezpieczeństwem.
ADRENALINA – JAK DZIAŁA U KOBIET I MĘŻCZYZN?
Działanie adrenaliny przebiega trochę inaczej u kobiet i mężczyzn. U panów adrenalinę w jej mobilizującej do działania roli wspiera testosteron. Sprawia, że trudniej jest im zapanować nad agresją, zagrzewa ich też do rywalizacji. Mężczyźni mają więc większą skłonność do ryzyka, w chwilach zagrożenia szybciej są gotowi walczyć niż kobiety. To atawizm – w zamierzchłej przeszłości to oni musieli mierzyć się z wrogiem i niebezpieczeństwem, zdobywać pożywienie itd. Panie są z natury mniej waleczne, szukają porozumienia i pokojowych rozwiązań. Adrenalina jest u nich łagodzona przez estrogeny i oksytocynę, zwaną hormonem miłości.
Zauważono też jeszcze jedną różnicę pomiędzy płciami – organizm żeński wytwarza mniej noradrenaliny, czyli hormonu, który neutralizuje działanie adrenaliny. A to oznacza, że panie potrzebują więcej czasu na ochłonięcie po gwałtownej, stresującej sytuacji. Mężczyźni często potrafią „otrzepać się” i już. To oczywiście tylko modelowe ujęcie. Są panie nie mniej waleczne niż panowie, a bywają również mężczyźni podobnie ugodowi jak kobiety. Pewne znaczenie ma też wiek. – Na ogół wraz z upływem lat zapotrzebowanie na adrenalinę i silne wrażenia maleje – mówi Monika Dreger, psycholog z Warszawskiej Grupy Psychologicznej. – Z wiekiem mamy mniejszą potrzebę ryzyka, bardziej zależy nam na spokoju. Choć oczywiście nie odnosi się to do wszystkich.
ADRENALINA I ŻONGLOWANIE EMOCJAMI
Ludzie różnią się intensywnością przeżywania bodźców. Jest to w dużym stopniu genetycznie zaprogramowane. Niektórym wystarcza unormowane, stabilne życie, inni potrzebują adrenaliny i pobudzania, aby dobrze funkcjonować. I tu też indywidualne upodobania są różne. Części osób do wydzielenia adrenaliny wystarczy obejrzeć trzymający w napięciu film akcji, inni chętnie pójdą na stadion kibicować swoim zawodnikom, a jeszcze inni sami zaczną coś trenować. Rywalizacja sportowa doskonale podnosi poziom adrenaliny, uczy też kontroli nad emocjami. Mierząc się w ten sposób z samym sobą i różnymi przeciwnościami, łatwiej pokonujemy sytuacje stresowe na co dzień i szybciej osiągamy wyznaczane cele.
Ostatnio przybywa osób szukających dużych dawek adrenaliny. Przeważają tu mężczyźni, ale liczba kobiet też stale rośnie. Popularnością cieszą się np. sporty ekstremalne, rajdy off-roadowe czy inne zajęcia z dreszczykiem emocji. Powód? – Duże znaczenie ma tu powtarzalność dnia codziennego, kompletnie pozbawiona adrenaliny – podkreśla psycholog Monika Dreger. – Jesteśmy ospali, senni, znudzeni, często zirytowani tym, co dzieje się wokół nas. W takiej sytuacji próbujemy znaleźć sposób, aby przerwać tę rutynę. Trudno to zrobić np. w pracy, choć i tam szukamy wrażeń, choćby wdając się w romanse. Sporty ekstremalne są potężnym zastrzykiem adrenaliny. Myślę, że obecnie uprawiamy je częściej, bo mamy potrzebę rozrywki i nowych wyzwań, doświadczeń, no i oczywiście adrenaliny, a w dobie dostępu do właściwie wszystkiego coraz mniej rzeczy sprawia, że serce szybciej nam bije.To oznacza, że musimy dostarczyć sobie więcej wrażeń i adrenaliny, aby osiągnąć pożądany efekt.
ADRENALINA ŹRÓDŁEM PRZYJEMNOŚCI
Osoby, które szukają mocnych wrażeń, często mówią, że robią coś ekscytującego, ponieważ „chcą poczuć, że żyją”. Adrenalina jest im potrzebna do życia. Nie boją się wyzwań i lubią ryzyko, bo doświadczyli już silnych dreszczy emocji i wiedzą, jak świetnie będą się czuć, gdy uda im się osiągnąć to, co zaplanowali. Zwłaszcza, jeśli osiągnęli dobry wynik. Wszyscy znamy radość z pozytywnie zdanego, trudnego egzaminu czy z wygranej w jakimś konkursie. Podobnie jest z innymi czynnościami wyzwalającymi dużo adrenaliny. Spadochroniarz czy kierowca rajdowy podczas działania czuje silne emocje i koncentruje się na „tu i teraz”, zapomina o wszelkich problemach. Jest na tzw. adrenalinowym haju. W jego organizmie zachodzą rożne procesy chemiczne – oprócz hormonów stresu wydzielane są też duże ilości endorfin i dopaminy. Gdy cel zostanie osiągnięty i adrenalina opadnie, pojawia się stan euforii. Trwa krótko, ale jest tak przyjemny, że potem długo o nim pamiętamy. Często zaczynamy tęsknić za tym doświadczeniem i... znów szukamy silnych wrażeń.
Dostarczenie sobie dużej dawki adrenaliny może działać terapeutycznie. Jeśli na przykład jesteśmy zestresowani jakąś sytuacją i wybierzemy się do wesołego miasteczka, a tam odważymy się wsiąść do karuzeli, która nas przeraża, to na koniec, kiedy z niej wysiądziemy i ochłoniemy, poczujemy zadowolenie z siebie i dużo spokojniej spojrzymy na swoje problemy. Wygląda więc na to, że czasem adrenalinę zwalczamy... adrenaliną.
– To swoisty paradoks – przyznaje psycholog Monika Dreger – Jeśli w pracy jesteśmy ciągle narażeni na stres, to mamy w sobie dużo adrenaliny, a aby się jej pozbyć, musimy się jeszcze dostymulować, czyli sprawić, że nadnercza wyprodukują jej dużo więcej. Trzeba pamiętać, że podwyższony przez dłuższy czas poziom adrenaliny może przynosić negatywne skutki, takie jak nudności, bóle głowy, skurcze jelit, zaburzenia trawienia i choroby skóry aż do problemów z sercem.
Hormon ten poprawia zaopatrywanie mięśni w substancje energetyczne i jest po to, by rosły nasze szanse na przetrwanie, ale odbywa się to kosztem niedoboru składników odżywczych w innych organach.
ADRENALINA UZALEŻNIA
Czasami pogoń za adrenaliną zaczyna przypominać błędne koło. Dlaczego? Bo to, co znane, przestaje być fascynujące i budzić emocje. Kiedy zwykły człowiek, powiedzmy – amator, ratuje kogoś z pożaru, robi to pod wpływem adrenaliny, strażak wykona to bardziej jako rutynową, codzienną pracę. Skoczek spadochronowy na początku czuje euforię, kiedy w ogóle odważy się skoczyć, potem zwiększa wysokości, szuka utrudnień...
– Nasze zapotrzebowanie na adrenalinę może rosnąć – przyznaje psycholog Monika Dreger. – Bywa, że z czasem zaczynamy podejmować coraz bardziej ryzykowne wyzwania, bo jesteśmy już uzależnieni od tego hormonu i bez silnej dodatkowej stymulacji brakuje nam energii, odczuwamy pustkę, apatię, monotonię.
Jak ocenić, kiedy mamy do czynienia tylko z ekscytującym hobby, a kiedy już z uzależnieniem od adrenaliny? Jeśli osoba, która dostarcza sobie dużych dawek adrenaliny, doświadcza przy tym szkód – np. mocno ryzykuje życiem lub zdrowiem, przeszła groźne wypadki, zaniedbuje pracę, rodzinę, cierpią jej kontakty społeczne – a nadal szuka coraz mocniejszych wrażeń. To wyraźny znak, że potrzebuje terapii, podobnie jak osoby uzależnione od narkotyków czy alkoholu. Adrenalina może więc nam na co dzień pomóc, jak i zaszkodzić. Dużo zależy od nas, w jaki sposób ją wykorzystamy.
ADRENALINA – JAK DZIAŁA NA KOBIECĄ URODĘ?
Adrenalina w dużych dawkach jest dla cery pań bardziej szkodliwe niż dla mężczyzn. W związku z tym, że kobiety mają cieńszą skórę, adrenalina, która rozszerza naczynia krwionośne, wywołuje na ich ciele częściej nieestetyczne czerwone plamy. Poza tym napinają się mięśnie na czole, żuchwie i wokół ust, co przyspiesza powstawanie zmarszczek. U panów jednak stres, nieneutralizowany przez estrogeny, częściej wywołuje problemy z układem krążenia, wrzody żołądka czy chorobę Parkinsona.
ADRENALINA I SPOSÓB NA MIŁOŚĆ
Badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej udowodniły, że podwyższony poziom adrenaliny w organizmie wywołuje uczucie podobne do stanu zakochania. Zawdzięczamy to równoczesnej produkcji dopaminy, dzięki której jesteśmy bardziej skłonni do ulegania urokowi poznawanych osób. Umówienie się w wesołym miasteczku czy na przejażdżkę na quadach wydaje się więc być dobrym pomysłem na zdobycie względów kogoś, na kim nam zależy.