Dekolt prawdę powie – o wieku, nawykach żywieniowych, genach, a nawet o tym, czy nauczono nas mądrze korzystać ze słońca. Na szczęście, biologię można też troszkę oszukać.
Tekst: Anna Żmijewska
Z wyczuciem
Do domowej pielęgnacji dekoltu można używać kosmetyków przeznaczonych specjalnie do tej partii ciała (warto pokusić się o piling lub ujędrniająco-napinające serum) albo po prostu stosować preparaty do twarzy: kremy, toniki, maski. Co nam szkodzi nałożyć je poza linię żuchwy? Przecież pracujemy w ten sposób na młodszy wygląd. A skóra na dekolcie to naturalny stanik dla piersi. Każdego dnia należy się jej więc podwójna porcja toniku i kremu. Rano i wieczorem. Nakładamy je od dołu do góry, przy okazji fundując podbródkowi mały masaż – oklepywanie albo delikatne szczypanie. Trzeba jednak pamiętać, że skóra dekoltu jest wrażliwa i często reaguje na takie zabiegi podrażnieniem. Nie trzeba jej więc uszczęśliwiać na siłę. Może się okazać, że masaż płatkiem kosmetycznym przy okazji demakijażu zupełnie wystarczy. Sprzymierzeńcami pięknego dekoltu są także ćwiczenia fizyczne, zwłaszcza te poprawiające kondycję mięśni klatki piersiowej. Warto również wypracować sobie korzystne nawyki – chodzić prosto i z podniesioną głową.
Grzechy główne
Dekolt to obok dłoni i okolicy oczu jeden z tych obszarów ciała, który bezbłędnie wskazuje na nasz wiek. Skóra w tym miejscu jest wyjątkowo cienka, niemal pozbawiona tkanki tłuszczowej i gruczołów łojowych, więc o zmarszczki nietrudno. Tak jak twarzy, nie służy jej intensywna ekspozycja na słońce, a zapominanie o kosmetykach z filtrami UVA i UVB skutkuje przebarwieniami i plamami posłonecznymi. Do listy ,,dekoltowych” grzechów głównych trzeba dodać jeszcze niewłaściwą pielęgnację albo... jej brak. W końcu ile z nas dba o codzienny demakijaż tej okolicy i nakłada odpowiedni kosmetyk? Jedna na dziesięć kobiet? Tymczasem wystarczy raz zafundować sobie klasyczny zabieg na twarz u kosmetyczki, by przekonać się, że dla specjalistów od pielęgnacji skóry ta strefa obejmuje również szyję i dekolt. Demakijaż, piling, masaż nie kończą się na szczęce, ale schodzą aż do piersi. Dekolt, tak samo jak twarz, potrzebuje nawilżenia, ujędrnienia, regeneracji, poprawy elastyczności, a czasami również kuracji wybielającej, dotleniającej albo antytrądzikowej. Z wypryskami i zaskórnikami w tej strefie ciała zmagają się nawet czterdziestolatki.
Pod prysznicem
ABy dekolt był gładki, raz w tygodniu dobrze jest zafundować mu piling enzymatyczny. Najlepiej nakładać kosmetyk pod prysznicem, a potem zrobić sobie krótki chłodny masaż strumieniem wody. Wspaniale ujędrnia! Skóra na dekolcie lubi też maseczki w każdej postaci. Świetnym kosmetykiem jest choćby naturalna śmietanka (koi podrażnienia, np. po solarium), maseczka z banana (wygładza zmarszczki, rozjaśnia i odżywia), a po powrocie z plaży okład z panthenolu (najwygodniejszy jest ten w piance). W gabinecie kosmetycznym czekają na nas natomiast intensywnie działające algi, glinki, maseczki winne albo czekoladowe. W skład zabiegu zwykle wchodzi jeszcze napinające serum, które tworzy na ciele niewidzialny biustonosz. Wszystko oczywiście dobrane do potrzeb skóry.
Lwica salonowa
Dekolt można jeszcze poczęstować ultradźwiękami podczas pilingu kawitacyjnego lub drobinkami korundu stosowanymi przy mikrodermabrazji (to minerał przyjazny skórze, nie powodujący podrażnień). Podczas tego ostatniego zabiegu kosmetyczka za pomocą specjalnej głowicy „szlifuje” warstwę rogową naskórka, a potem wprowadza w skórę odpowiednio dobrane preparaty regenerujące i odżywcze. Efekt widoczny jest od razu – ciało staje się jaśniejsze i gładsze, a drobne zmarszczki ulegają spłyceniu. Mikrodermabrazja uruchamia również proces syntezy kolagenu i elastyny. Nie wolno jej jednak stosować zbyt często. Przy wrażliwej skórze wystarczy dwa razy do roku.