Tekst: Elżbieta Pawełek
W języku retoromańsku, który znają najstarsi mieszkańcy kurortu, Sankt Moritz to San Murezzan, czyli „piękny ogród”. Kiedy Tomasz Mann, autor „Czarodziejskiej góry”, przyjechał tu po raz pierwszy zwabiony słońcem Doliny Engadiny, nie mógł oderwać oczu od malowniczych jezior pośród ośnieżonych szczytów. Uznał, że jest to najpiękniejsze miejsce na ziemi. Dodajmy – miejsce, w którym dama bez futra z norek i sportowego ferrari może się poczuć nieswojo. Choć brak własnego auta to żadna przeszkoda – większość hoteli, takich jak Carlton, Suvretta House, czy Kempinski po swoich gości wysyła limuzynę z szoferem!
TAJEMNICE HOTELU KULM
O tym, że trzeba dbać o gości, jak o największe skarby, przekonał się właściciel luksusowego hotelu Kulm, Johannes Badrutt, dzięki któremu St. Moritz stało się słynnym kurortem. Po otwarciu w 1856 roku, latem jego hotel, zapełniał się turystami z Anglii. Zaproponował więc, żeby przyjechali też zimą, a jeśli im się nie spodoba, zwróci pieniądze za podróż. Pojawili się w Boże Narodzenie i zostali do Wielkanocy. Aby umilić gościom czas, Badrutt proponował aktywności sportowe – panom curling i wyścigi po naturalnym torze bobslejowym Cresta Run, paniom zaś przejażdżki sankami po zamarzniętym jeziorze. Jako pierwszy w Szwajcarii wprowadził w hotelu elektryczne lampy, wyposażył go w telefon, windy i ogrzewanie ciepłym powietrzem. Pojawiały się tu grube ryby europejskiej finansjery, arystokraci i gwiazdy, a wśród nich Marlena Dietrich, Greta Garbo, Audrey Hepburn i Charlie Chaplin. Alfred Hitchcock spędził tutaj miesiąc miodowy z żoną Almą, degustując z upodobaniem lokalne białe wino Apfelwein (jabłkowe) – na koniec kilka skrzyń zabrał ze sobą, wracając do Stanów.
Dzieło Badrutta kontynuował jego syn, budując okazały hotel Badrutt’s Palace. Na liście gości, których nie odstrasza 15 tys. CHF za noc (skromniejsze apartamenty już po 3400 CHF), znaleźli się Claudia Schiffer i Robert de Niro, a stałym bywalcem jest książę Alfred II z Monaco. Właściwie, nie warto się stąd nigdzie ruszać. Do wyboru jest siedem restauracji i taras z widokiem na piękne jezioro Moritz, skąd można podziwiać polo na śniegu. Jeźdźcy spinają konie, ściskają w dłoniach młotki (cienkie kije do gry), którymi w galopie uderzają w pomarańczową piłkę. Śnieg tryska spod kopyt, konie rżą, zawodnicy krzyczą. Ten jeden z najdzikszych sportów świata ma w St. Moritz ponad 20-letnią tradycję. Czasem można zobaczyć na trybunach księcia Karola.
CUDOWNE ŹRÓDŁA
Szwajcarzy żartują, że ci, którzy dopiero pracują na swój pierwszy miliard, mieszkają po jednej stronie jeziora, w skromniejszym Sankt Moritz Bad. Ci zaś, którzy już go zarobili – po drugiej, w Sankt Moritz Dorf. Wspaniałe rezydencje nabyli tu Silvio Berlusconi, szach Persji, córka Onassisa i rodzina Heinekenów. Ceny stumetrowych apartamentów zaczynają się od 2,5 mln CHF. Nie od rzeczy jest więc stwierdzenie, że St. Moritz to szczyty snobizmu i luksusu pośród alpejskich szczytów. Nie pokazać się tu, to jakby wypaść z dobrego towarzystwa.
Najwięcej dzieje się przy Placu Szkolnym – dyskoteki i restauracje czynne do białego rana. Sączymy gorącą czekoladę w słynnej kawiarni Hansemanna, a potem spacerujemy brukowaną uliczką Via Serlas, gdzie kuszą luksusowe sklepy Dolce[&]Gabbana, Cartier, Chanel. Można nic nie kupić, ale popatrzeć warto.
Jednak St. Moritz rozsławiły nie tylko moda i blichtr, ale i mineralne źródła. Ich dobroczynny wpływ na skórę, zwalczanie alergii i bólu po różnych kontuzjach, odkryli już Celtowie. – Mają dużo minerałów, w tym żelazo, i często są zalecane kobietom w ciąży. A przy tym to najwyżej położone takie źródła w Szwajcarii. Wykorzystuje się je do różnych zabiegów leczniczych – opowiada nasz przewodnik, Mario. Zanim jednak poznamy moc hotelowych SPA, najpierw trzeba wybrać się na narty.
Einstein na szlaku
Ostatni krzyk mody to szusowanie w rytmach chill outu. Już nie warto pędzić na złamanie karku, jak zawodniczki ścigające się w St. Moritz w Pucharze Świata. Podczas zjazdu trzeba rozkoszować się widokami zaśnieżonych szczytów.
W trzech tutejszych ośrodkach narciarskich mamy do wyboru 350 kilometrów nartostrad (6-dniowy karnet kosztuje 358 CHF). Decydując się na jazdę w Corviglii – nie tylko zaliczymy najwyższy szczyt Piz Nair (3057 m n.p.m), ale będziemy mogli podziwiać St. Moritz z góry – najlepiej widać go z pięknej trasy El Paradiso. Ukuto nawet slogan, że raj jest w niebie, ale El Paradiso tuż obok. W knajpkach przy stokach króluje wyborna kuchnia. U Reto Mathisa specjalnością są dania z kawioru i trufli z własnej hodowli, bliny z gryki z kawiorem i carpaccio z czarnymi truflami i łososiem!
Tego nie ma na stokach sąsiedniej Diavalezzy, ale wynagrodzą nam to widoki skąpanych w słońcu, majestatycznych szczytów. Po wjeździe kolejką linową na wysokość 2978 m n.p.m., można posiedzieć w jacuzzi pod gołym niebem! Największą atrakcją będzie jednak zjazd 10-kilometrową trasą off piste po lodowcu Morteratsch (najdłuższy zjazd z lodowca w całej Szwajcarii). Według legendy Diavolezza była piękną diablicą, a wszyscy chłopcy, którzy ją chcieli zdobyć, ginęli. Sporych wrażeń dostarczy też Snow Night, czyli nocna jazda po oświetlonej, pięciokilometrowej trasie w ośrodku Corvatsch (25 CHF).
Na koniec atrakcja z goła odmienna – spacer Ścieżką Filozofów pośród alpejskich szczytów przy górnej stacji Muottas Murgai. Dostaniemy się tam najstarszą w Szwajcarii, stuletnią kolejką szynową. Przy szlaku, na tablicach, spisane złote myśli filozofów i naukowców: „Intelektualiści rozwiązują problemy. Geniusze im zapobiegają” – Albert Einstein.Po trudach wędrówki można odpocząć w Wiosce Igloo. Siedząc na stołkach z lodu przykrytych baranimi skórami, sączymy grzane wino. Igloo można zamienić na wytworny lokal po sąsiedzku – Muottas Murgal, który szczyci się tym, że jest jedynym hotelem ekologicznym w Alpach z własną energią. Koszt inwestycji wyniósł 20 mln CHF. Bagatela! To przecież St. Moritz, najsłynniejszy z alpejskich kurortów. Wprawdzie, „pecunio non olet”, pieniądze nie śmierdzą, ale tutaj lepiej je zawsze mieć.
CARLTON HOTEL
Jeden z pięciu pięciogwiazdkowych hoteli w St. Moritz, chętnie odwiedzany przez zamożnych Rosjan. Pierwotnie miał być letnią rezydencją cara Mikołaja Pierwszego. Niestety, car nigdy w nim nie zamieszkał. Dziś obchodzi sto lat istnienia. Po gruntownej modernizacji (styl carski zmieszano z awangardowym) gościom oferuje się wyłącznie apartamenty z widokiem na słynne jezioro St. Moritz. W części wellness do wyboru sauny fińskie, ziołowe, caldarium, czy sauny tylko dla pań.
www.carlton-stmoritz.ch
KEMPINSKI GRAND HOTEL DES BAINS
Luksusowy i minimalistyczny. Do budowy użyto naturalnych materiałów, m.in. drewna z Doliny Engadiny. Do dyspozycji gości duże SPA (około 3 tys. m2) w stylu alpejskim, kryty basen, różnorodne sauny i łaźnie parowe, solarium i strefa relaksacyjna. Przez całą dobę czynne jest centrum fitness i dwie znakomite restauracje – zdobyły jedną gwiazdkę Michelin i 45 punktów, przyznanych przez przewodnik Gault Millau.
www.kempinski.com/stmoritz
Przydatne adresy:
www.engadin.stmoritz.ch
www.kulmhotel-stmoritz.ch
www.badruttspalace.com
www.suvrettahouse.ch