Podejmujemy zobowiązania zmiany nawyków, rzucamy życie pełne hałasu i przepychu na rzecz… kontaktu z samym sobą. Sztuka rezygnacji nie wymaga papierka z uczelni, ale studiów nad własnym JA. Odwagi.
Tekst: Anna Machnowska
Konsumując non stop, sami siebie skazujemy na konieczność tkwienia w błędnym kole. Ktoś musi na te dobra i uciechy zarobić. I wcale nie chodzi tylko o to, że do egzystencji, i to szczęśliwej, wiele nam nie potrzeba. A już na pewno tak wiele. Bardziej o to, że kalkulacja jest prosta. Im więcej chcemy, tym bardziej stajemy się tego niewolnikami.
TWARZĄ W TWARZ Z SAMYM SOBĄ
Medytacja, joga, techniki relaksacyjne – tak popularne dziś wśród tych, którzy dotknęli dna w kontakcie z samym sobą. Oferta warsztatów rozwojowych, choćby tych bazujących na pracy z ciałem, dostępna od morza aż po Tatry, świadczy o tym, że zapotrzebowanie na ten sposób spędzania czasu jest. Kto trafia na te zajęcia? – Ten, kto trafia, to nie zawsze ten, kto potem zostaje – mówi Anna Janowiec, która prowadzi warsztaty z choreoterapii. – Na moich warsztatach weekendowych spotykam często osoby, które chcą spróbować „jak to jest”. A kto kontynuuje? Ci, którzy lubią, lub właśnie odkryli, że ruch w rytm muzyki czy rytmicznych dźwięków pomaga im zrelaksować się, być w kontakcie z własnym ciałem.
JESTEM JAKI JESTEM
Na czym polega rezygnacja, kiedy mówimy o warsztatach pracy z ciałem? To konieczność wyzbycia się uprzedzeń. Otwarcie się na nowe doznania, konfrontację z drugim człowiekiem bez filtrów, które narzuciło nam życie. Także na fizjologię, bo w czasie spontanicznego tańca, podążania za rytmem bębnów, czy inspirującej muzyki, podlegamy bardziej niż kiedykolwiek prawom natury. Nasze ciało zaczyna wyrażać to, czego na co dzień nie chcemy powiedzieć, a także poczuć. Początkowo bywa to krępujące – szczególnie dla nieoswojonych z pracą z ciałem, i to w grupie – że ktoś głośno ziewa, nagle zaczyna mocno kasłać lub płakać. To jednak sygnały wysyłane przez nasze ciało. Ci, którzy kierują się w swoim życiu przekonaniem o istnieniu w ciele czakr, mówią o tym, że dana czakra (np. serca lub podstawy) została pobudzona określonym działaniem. Stąd nowe, spontaniczne zachowania, nowe reakcje ciała. Uczestnicy zajęć body[&]mind, do których między innymi zaliczają się joga, tai-chi, pilates, czy body ball, podkreślają, że wraz ze sprawnością ciała, umysł wyłącza się z kontroli nad każdym ruchem, choć paradoksalnie właśnie na niej się skupiamy.
– To niesamowite, jak wiele zyskałam rezygnując z uprawianego od lat aerobiku przy głośnej muzyce na rzecz zajęć, które wyciszają – mówi Kasia, uczestniczka zajęć body[&]mind w jednym z warszawskich klubów. – Myślałam, że stracę okazję do dobrej zabawy, możliwość odreagowania – tymczasem po kilku miesiącach ćwiczenia pilatesa i body ball widzę znacznie lepszą kontrolę nad swoim ciałem, a właściwie dialog z nim, bo kontrola to złe określenie. Teraz przyjaźnię się ze swoim ciałem, a nie walczę z nim – dodaje. – Idę na dynamiczny aerobik wtedy, gdy potrzebuję bodźców, zabawy, ale pracę nad ciałem i relaksację zawierzyłam technikom ćwiczeń, które angażują ciało i uwalniają umysł w równym stopniu – dodaje.
FAST FOOD NA RZECZ SLOWFOOD
Dietetycy i lekarze grzmią – odżywiajmy się zdrowo! Skoro mamy się odżywiać, to z czego tu rezygnować? – nasuwa się pytanie. Z nadmiaru. Urozmaicona dieta, to nie synonim przepełnionej lodówki. Wegetarianie, laktoowowegetarianie (nie spożywają mięsa i ryb oraz produktów pochodzących z rzeźni, takich jak podpuszczka czy żelatyna, ale jedzą jajka, mleko i jego przetwory) zwracają uwagę nie tylko na różnorodność produktów, ale i na ich pochodzenie oraz świeżość. A także na prostotę posiłków i krótki czas obróbki termicznej. Nawet jeśli diety restrykcyjne są nam obce, zasada, że czym dłuższy okres przydatności produktu, tym jest on dla nas bardziej niekorzystny, obowiązywać powinna w diecie każdego. Przede wszystkim jednak w diecie dzieci i kobiet w ciąży oraz karmiących.
Do praktykowania diety, która odżywia, czyli dostarcza organizmowi składników odżywczych, bez wywierania ubocznego wpływu zanieczyszczenia metalami ciężkimi, czy konserwantami potrzebna jest świadomość tego, co kładziemy na naszym talerzu. Tym bardziej, że w otaczającym nas nadmiarze żywności uzbrojonej w chemię, przemyślana dieta to już nie wspomniana rezygnacja, ale konieczność. Choroby cywilizacyjne mają swoje źródło bezpośrednio w naszym trybie życia. Żywienie jest jego podstawą. Warto zrezygnować z pozornych radości (gotowe słodycze, dania w 5 minut, kolorowana i udoskonalana żywność) na rzecz prostego, opartego na warzywach, kaszach, owocach, rybach i świeżym nabiale żywienia. Bilans zysków i strat będzie zaskakujący. Dobrze odżywiony i odtruty organizm odpłaci nam witalnością, energią do działań i zdrowym wyglądem.
WYMIENIAMY SIĘ?
Czy naprawdę potrzebujemy tylu rzeczy, które wkładamy do koszyka w supermarkecie? Narzekamy, że mimo iż możemy tam kupować taniej, to w rezultacie, także dzięki sprytnym zabiegom merchandiserów, kupujemy więcej, niż planowaliśmy. Temat dotyczy też tego, ile rzeczy mamy w domach po niezliczonych wyprawach na „niezbędne” zakupy i spontaniczne łowy. W większych miastach zapanowała moda na ciuch-wymiany. To mniej lub bardziej formalne spotkania osób, które chcąc pozbyć się nadmiaru rzeczy ze swoich szaf, wymieniają się nimi z innymi uczestnikami spotkania. Transakcje często są bezgotówkowe, czasem przypominają lokalny bazarek „wszystko po 10 zł”. – Kilka razy w roku chodzę na ciuch-wymiany, ponieważ lubię zmieniać garderobę swoją, a dzieci – jestem zmuszona – śmieje się Małgorzata, uczestniczka imprezy na warszawskim Mokotowie. Pakuję się w dwie walizki i biorę ze sobą moje kilkuletnie córki, które pomagają mi wyeksponować „towar” na wieszakach, czy rozwieszonym jak do suszenia prania sznurku. Co zyskuję? – Odświeżenie garderoby, tani sposób na ubranie się tak, jak lubię. Mam też poczucie, że dla moich dzieci nie będzie w przyszłości liczyła się w ubiorze metka, ale fantazjai radość z komponowania elementów stroju – dodaje.
– Wymieniam się z innymi ciuchami, bo chcę wyrazić swój sprzeciw wobec zbędnego nakręcania przemysłu – mówi Jola, która jest zaangażowana w ruchy ekologiczne i definiuje siebie jako świadomego konsumenta. – Nie chcę kupować ton „chińszczyzny” wiedząc, kto stanowi w Azji tanią siłę roboczą – mówi z zaangażowaniem. – Jeśli ubranie jest w dobrym stanie, podoba mi się, a pochodzi z rynku wtórnego, to zyskuje na tym wiele osób – podsumowuje.
AKCJA ELIMINACJA
Amerykański zwyczaj wyprzedaży garażowych dotarł i nad Wisłę. – Mój syn zaobserwował pomysł w amerykańskim serialu dla dzieci, gdzie bohaterowie kilka razy w roku zbierają się z kolegami, aby sprzedać niepotrzebne im już zabawki, ubrania, przybory szkolne – mówi Ania, mama dziewięcioletniego Michała. Kiedy syn zapytał, czy może sprzedać swoje rzeczy, ustaliłam z nim, że zrobimy razem sprzątanie jego pokoju i „przydasiów” na strychu, a następnie ustalimy przykładowe ceny rzeczy, które nie są już Michałowi potrzebne. Zadzwoniłam do kilku mam kolegów syna i zapytałam, czy nie chciałyby, aby ich dzieci dołączyły do Michała w dniu garażowej wyprzedaży – opowiada Ania. W ten sposób zainicjowaliśmy wyprzedaże garażowe w naszej okolicy. My, mamy, upiekłyśmy ciasta, które pałaszowały w czasie handlu dzieci, a także mufinki, które… oferowały przechodniom. Efekt był taki, że każdy z chłopców zarobił w ciągu jednego przedpołudnia na jakiś wymarzony sprzęt sportowy! – nie ukrywa ekscytacji Ania.
GŁĘBSZY WYMIAR REZYGNACJI
Warto w dzieciach pielęgnować umiejętność eliminacji rzeczy i uczyć wartości pieniądza. Wymagając porządkowania rzeczy i zastanowienia się dwa razy nad każdym kolejnym zakupem uczymy je także szacunku do naszej pracy. I wcale nie musi to być komunikat: czy ty wiesz, ile ja muszę na to pracować?! We wspólnym sprzątaniu, organizowaniu rzeczy, sprzedawaniu lub przekazywaniu ich innym jest niezwykła energia. To pole do rozmów, uczenia się od siebie nawzajem, wspólnego wspominania, żartów i przestrzeń do nabierania dystansu do świata materialnego. Praktycy feng shui, liczącej pięć tysięcy lat chińskiej sztuki aranżacji przestrzeni, która sprzyja zdrowiu, pomyślności i dobrobytowi, mówią, że sprzątanie jest jak katharsis. Pozbywając się zbędnych rzeczy, odrywamy się od przeszłości, która nie pozwala nam iść do przodu. Jeśli możemy to robić w grupie, z rodziną, przyjaciółmi, korzyść jest podwójna – rezygnując z nadmiaru rzeczy, zyskujemy dobre wspólne doświadczenia i otwieramy się na nowe możliwości.
MNIEJ, ZNACZY WIĘCEJ?