Artystka o niezliczonych talentach, uchodząca za jedną z najweselszych postaci polskiego showbiznesu. Do swojej pracy i życia podchodzi z optymizmem. Z Lidią Stanisławską, pół żartem pół serio, rozmawia Marzanna Graff.
Kochana kobieto, kim Ty jesteś?
Równolatką Pałacu Kultury i dojrzałą kobietą, która cieszy się nawet drobnymi okruchami urody świata, późnym szczęśliwym związkiem oraz aktywnością zawodową.
Nie dziw się pytaniu, masz tyle umiejętności, darów, tyle rzeczy potrafisz robić, że nie wiem, jak powinno się Ciebie przedstawić?
Kiedyś określano to pięknie: człowiek renesansu, dziś to osoba multimedialna, a tak serio… musiałam nauczyć się wielu rzeczy, bo jak wiadomo tzw. kariera na pstrym koniu jeździ. Jestem więc nie tylko piosenkarką ale też felietonistką, bywam pisarką, pedagogiem, aktorką, konferansjerem i nieustająco terapeutką dla przyjaciółek.
Jesteś bardzo ciekawa ludzi. Patrzysz na nich chłonąc ich słowa, miny, gesty. Zawsze taka byłaś? Nie narażasz się na zranienia, podając się innym „na talerzu”?
Ciągle twierdzę, że skoro jestem otwarta i życzliwa to budzę podobne reakcje. Nie spotkało mnie od bliźnich wiele bolesnych afrontów. Jeśli spotykam się z zachowaniami bez powodu aroganckimi, budzi to raczej moje współczucie, bo ludzie zadowoleni z życia tak się nie zachowują.
Po sukcesie piosenki „Gwiazda nad Tobą” miałaś prawo poczuć się prawdziwą gwiazdą. Potem było tyle piosenek trafiających wprost w serce. Koncertując, widziałaś, co potrafisz zrobić ze słuchaczami. Taka władza nad ludzkimi sercami mogła sprawić, że odbije Ci gwiazdorstwo.
Gwiazdorstwo to termin, który mnie śmieszy. Dlaczego mielibyśmy się wynosić nad innych, którzy są świetni w swoich zawodach? Tylko dlatego, że niej ich widać? Pewien wybitny aktor dał po nosie „zadufkom”, mówiąc: No i co z tej nadwiślańskiej kariery, kiedy w pierwszym mieście na Słowacji nie wiadomo już o kogo chodzi!? Robię to, co umiem, jeśli to kogoś wzrusza, to zwyczajnie mnie cieszy.
Kiedyś w radiu powiedziałaś, że bardziej niż talent liczą się znajomości i fart. Naprawdę tak myślisz?
Myślę, że twierdzenie, że talent plus pracowitość równa się sukces – to dyrdymały, którymi jesteśmy karmieni od lat. To nie cynizm, tylko dar obserwacji i doświadczenie. Najważniejszy jest łut szczęścia, zbieg okoliczności…
Masz przewrotne poczucie humoru. Kiedyś usłyszałam, że masz humor lepszy od nóg, a nogi są przecież genialne. Czy to dlatego zajmujesz się od lat anegdotami, opisując je w książkach i felietonach?
Śmiech jest lekiem na wszystko… z wyjątkiem rozwolnienia. Kolekcjonowanie anegdot jest zajęciem zabawnym i trudnym, bo niewiele osób pamięta śmieszne i niecodzienne zdarzenia ze swojego życia. To przecież takie ulotne! Muszę mieć tylko sytuację, a formę mam po tych kilkunastu latach opanowaną. Formę trudną, bo z konieczności skondensowaną!
Obecnie pod szyldem Old Spice Girls Lidia Stanisławska razem z Emilią Krakowską i Barbarą Wrzesińską tworzycie kabaret. Skąd ten pomysł? Baby z jajami – tak o Was mówią...
Kabaret to forma, która trafia w społeczny deficyt radości, a rozśmieszanie to… poważna sprawa i wymagająca dużo energii, a tej – zarówno mi, jak i moim znakomitym koleżankom nie brakuje! Musimy zatem mieć temperament i kondycję, bo spektakl trwa ponad 2 godziny.
Powiedz, co sądzisz o świecie, w którym piękno jest tak ważne, że przysłania czasem to, kim jest człowiek?
Obserwujemy obecnie terror piękna i młodości. Bunt chyba nie ma tu większego sensu. Z wiekiem warto jednak postawić na piękno wewnętrzne. Jest trwalsze!
Każda kobieta chce być ładna. Nie sądzę, żeby naprawdę jakaś kobieta tak kochała swoje zmarszczki, żeby nie myślała o rozstaniu z nimi. Chyba warto przyjąć, że można być bardziej zadbaną, trochę wolniej się starzeć...
W zawodach, w których się „pokazujemy” wyglądać estetycznie to obowiązek! Toteż wklepuję dobre kremy i wstrzyknę czasem botoksik w ponurą „lwią” zmarszczkę między brwiami, uważam na to, co jem i piję.
Mówiłaś, że właśnie wróciłaś ze SPA. Co lubisz w takich miejscach?
SPA, w którym byłam, nazywa się nomen omen Eden w Unieściu. Jeździmy tam od lat. Oferują tam najlepsze szkockie bicze, masaże, gimnastykę w wodzie i na plaży. Daje mi to błogosławioną świadomość, że robię coś dla siebie i naładowania swoich akumulatorów.
Podejrzewam, że za Twoim humorem, akceptacją ludzi i śmiechem stoi najlepszy kosmetyk świata, czyli miłość.
Miłość i świadomość, że jest się bezwarunkowo akceptowanym daje poczucie bezpieczeństwa. Mój mąż poświęca mi dużo uwagi i jest moim najlepszym kumplem. Lubimy ze sobą przebywać!
Jest coś, czego żałujesz?
Pewnie, że żałuję. Złych wyborów i tego, że za mało czasu poświęciłam... SOBIE.
Muszę zapytać mistrzynię anegdot o najdziwniejszą historię, jaka Ci się zdarzyła…
Z oczywistych względów będzie krótka, za to pouczająca. Przed Sylwestrem, kiedy czekało mnie prowadzenie balu połączone z recitalem w pięknym pałacu, udałam się do fryzjera. Nie znaliśmy się, a on próbował nawiązać ze mną konwersację. Bez skutku. Odpowiadałam zdawkowo, układając w czesanej głowie scenariusz imprezy! Wreszcie spytał kurtuazyjnie, gdzie się będę bawiła. Odpowiedziałam nie bez dumy: Pracuję!!! Zdziwił się: Co, odśnieżamy?
Jeszcze jedno: co dla Ciebie jest najważniejsze w życiu?
Najważniejszy jest optymizm, bo to ojciec pogody ducha.
=======================
Koncert „Z kobietą w tle”
Serdecznie zapraszamy na koncert złożony z piosenek ukazujących różne oblicza kobiety, która z definicji jest istotą złożoną. Lidia Stanisławska śpiewa o kobiecie zawiedzionej, uwodzicielskiej, upadłej, zagubionej i... spełnionej. Między piosenkami snuje dowcipną, pełną anegdot narrację, budując całą gamę nastroju, od zadumy i refleksji, po uśmiech. Najlepiej się czuje, przyznaje jako wychowanka kabaretu, w kategorii „wesołość”, czemu dała wyraz w swojej książce „Jak nie zrobić kariery, czyli potyczki z show-biznesem”. Na recital „Z kobietą w tle” złożyły się utwory wybitnych twórców, m.in. Mariana Hemara, Bertolda Brechta, Wojciecha Młynarskiego. Artystka wielką wagę przywiązuje do piękna i wartości literackiej tekstu, który w połączeniu z jej niepowtarzalną barwą głosu i ekspresją tworzy wykonawcze perełki.
„…zakochałem się w piosenkarce. Miała inny głos niż pozostałe. Był to głos, który cały czas drżał i działał na mój system nerwowy jak narkotyk. Marzyłem, że piosenkarka przyjeżdża po mnie do Złotoryi długim białym samochodem. Zatrzymuje go pod kościołem, wystawia nogę na wysokim obcasie, wysiada i zabiera mnie do ciekawszego świata.” Mariusz Szczygieł, „Długi, biały samochód”, artykuł w: „Książki. Magazyn do czytania”, nr 3 z 25.09.2012.
===================
Lidia Stanisławska
Wszechstronna artystka, piosenkarka o charyzmatycznym głosie oraz utalentowana i błyskotliwa pisarka i felietonistka. Reprezentowała Polskę na wielu festiwalach i koncertach na całym świecie. Wylansowała przeboje: „Na zawsze mój” i „Z moich przeczuć”. W 1990 roku rozpoczęła współpracę z grupą Bogdana Lewandowskiego, co zaowocowało płytą „Inna twarz”. Jest autorką prawie wszystkich tekstów na tym krążku. Przez wiele lat towarzyszyła też na scenie Hance Bielickiej.
Występuje również w serialach telewizyjnych („Plebania”) i spektaklach teatralnych („Klimakterium”, „Kobiety w sytuacji krytycznej”, „Babski Kabaret. Old Spice Girls”). Jest autorką czterech książek – dwóch zbiorów anegdot o artystach „Gwiazdy w anegdocie” i „Gwiazdy w anegdocie 2”, książki-wywiadu z Januszem Zakrzeńskim „Co mi zostało z tych lat” oraz książki „Jak nie zrobić kariery”.