Z punktu widzenia zdrowia zmiana czasu zawsze przynosi straty. Cierpią szczególnie osoby chore, z zaburzeniami snu oraz dzieci – mówi dr n.med. Michał Skalski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, komentując decyzję Parlamentu Europejskiego dotyczącą rezygnacji ze zmiany czasu. Zmiany czasu towarzyszą nam tem podczas dalekich wakacyjnych podróży.
Tekst: Karolina Duszczyk
Za zniesieniem w państwach Unii Europejskiej zmiany czasu, czyli rezygnacją z przestawiania zegarków dwa razy w roku, odpowiedział się Parlament Europejski w Strasburgu. Projekt nowelizacji dyrektywy przewiduje, iż ostatnia zmiana czasu w UE miałaby miejsce w 2021 roku.
ZDROWYM ŁATWIEJ, CHORYM GORZEJ
– Tylko połowa z nas nie ma żadnych problemów ze snem – zauważa dr Skalski. Dla zdrowych osób zmiana czasu z zimowego na letni (i odwrotnie) wiąże się co najwyżej z gorszą formą w weekend. Po 2-3 dniach ich mózgi uczą się godzinnego przesunięcia i znów zasypiają, albo budzą się o normalnej porze. Gorzej ma druga połowa populacji, która ma zaburzony sen, albo żyje niezgodnie z własnym rytmem dobowym. Jak tłumaczy dr Skalski, który pracę naukową łączy z przyjmowaniem pacjentów w Poradni Leczenia Zaburzeń Snu, pacjenci z bezsennością lub z nadmierną sennością muszą uczyć swój mózg regularnego zasypiania lub rozsądnego korzystania z drzemek. W ich przypadku zmiana czasu nawet o godzinę to konieczność nowego treningu behawioralnego, dodatkowy stres i utrudnienie terapii.
Doktor zaznacza, że zaburzenia snu nawet u dzieci wiążą się z otyłością, zaburzeniem funkcji poznawczych, wzrostem ciśnienia. Lekarze obserwują zwiększoną liczbę zawałów serca w sytuacji, gdy ludzie są zmuszani do rozpoczynania i kończenia aktywności w innych godzinach, niż te zgodne z ich własnym rytmem.
Dr Skalski uważa, że czasu nie powinno się zmieniać. W różnych dyskusjach i panelach dotyczących zmiany czasu obecni tam ekonomiści przekonują, że zmiana z czasu letniego na zimowy – i odwrotnie – nie przynosi żadnych zysków. Za to straty są ewidentne.
LETNI CZY ZIMOWY?
– Kiedyś nie włączano żarówek i zużywano mniej prądu, ale teraz włącza się klimatyzację i inne urządzenia, które zużywają o wiele więcej prądu niż żarówka. A koszty związane z zatrzymaniem pociągów czy lotnisk są ogromne. Zmiana czasu zawsze przynosi też straty zdrowotne, a te mają nie tylko wymiar finansowy, ale i moralny – mówi dr Skalski.
Doktor zaznacza, że naturalny dla terenów Polski jest czas zimowy – i jego zdaniem warto przy nim pozostać. Postulaty, aby cała Europa miała jednakowy czas, uważa za absurdalne, bo – jak mówi: „gdzie Portugalia, a gdzie Finlandia”. Zaznacza on równocześnie, że dla człowieka bardzo ważny jest kontakt z porannym światłem. Ale dr Skalski mniejszą wagę przywiązuje do tego, czy ostatecznie zdecydować się na czas letni, czy zimowy. Przede wszystkim należy zrozumieć, jak ważne są regularne zachowania zgodne z własnym zegarem biologicznym.
ROZREGULOWANY ZEGAR BIOLOGICZNY
– Aż 30 proc. ludzi na świecie żyje niezgodnie z własnym rytmem dobowym – stwierdza dr Skalski, powołując się na badania australijskie. Chodzi nie tylko o tzw. skowronki zmuszane do pracy w późnych godzinach wieczornych oraz sowy zrywane o świcie do szkoły i pracy. Problem dotyczy również pracowników zmianowych i ludzi, którzy żyją nieregularnie. – Zegar biologiczny rozregulowuje się, kiedy co dnia ludzie chodzą spać i wstają o innej porze. Rytm dobowy jest odpowiedzialny za wszystko, w tym za wydzielane hormonów, odporność. Wystarczy pół roku pracy zmianowej i człowiek już łapie infekcje. To może nawet grozić sepsą – ostrzega rozmówca. Podając przykład, mówi on o przypadku pewnego pacjenta, młodego, zdrowego człowieka u progu kariery zawodowej, który w wyniku pracy nocnej trafił do szpitala z sepsą, spowodowaną znacznym spadkiem odporności.
Doktor przytacza wyniki badań wykonanych w jednej z firm wśród osób pracujących na jedną zmianę i pracowników zmianowych. Praca zmianowa oznacza więcej infekcji i częstsze grypy. Dolegliwości fizyczne i psychiczne wynikają nie tylko z niedoboru snu. Chodzi głównie o rozregulowanie rozmaitych rytmów biologicznych.
– Nasz organizm ma różne synchronizatory: rytm dobowy, światło i sen. Jeśli śpimy „po bożemu”, czyli zasypiamy wieczorem, a budzimy się rano, to nie jest ważne, czy melatonina faktycznie jest wydzielana w ciemności, wydzielanie kortyzolu zależy od zegara, a hormon wzrostu regulowany jest snem. Grunt, że wszystko dzieje się równomiernie. Jeśli jednak będziemy zasypiać i wstawać o różnych porach to rytmy się rozsynchronizowują – wyjaśnia lekarz.
Dr Skalski podkreśla, że sen wyrównuje się dzięki jakości, a nie ilości: sen wyrównawczy jest bowiem głębszy, a nie dłuższy. Jeśli ktoś, np. lekarz, policjant czy ochroniarz, ma pracę zmianową, to powinien zadbać o dobre warunki dla snu wyrównawczego. Organizm wyrównuje braki, o ile dostanie 7-8 godzin na spokojne spanie. Po taką rekompensatę nie można jednak sięgać za często. – Wydaje się, że do dwóch razy w tygodniu da się tak funkcjonować. Istotna jest jednak kwestia wieku. Na studiach mogłem zarywać kilka nocy w tygodniu. Po czterdziestym roku życia nawet jedna noc znacznie obniża moją formę – przyznaje psychiatra.
W Poradni Zaburzeń Snu doktor przyjmuje pacjentów mających problemy ze spaniem o regularnych porach. Terapia polega na tym, aby nauczyć ich mózgi włączania się i wyłączania o stałej porze. – Zmiana czasu będzie miała wpływ na terapię. Oznacza dla pacjentów konieczność przejścia przez nową naukę – niezależnie, czy człowiek cierpi na bezsenność, nadmierną senność czy zaburzenia snu – stwierdza doktor.
SZKOŁA NA ZMIANY RUJNUJE ZDROWIE DZIECI
Dr Skalski uważa, że rodzice mają prawo zabronić dzieciom odrabiania lekcji i uczenia się w późnych godzinach nocnych, nawet wbrew wymaganiom nauczycieli. To częsty problem nie tylko w rodzinach maturzystów i studentów, ale i ambitnych uczniów szkół podstawowych. Dzieci są bardziej wrażliwe. Długotrwała deprywacja snu i zmienność trybu życia rujnuje ich zdrowie. zapracowany człowiek dorosły może nie przespać jednej, dwóch nocy. Może to odespać, podobnie jak student, który w czasie sesji sypia po 3 godziny. Kiedy egzaminy się kończą, wszystko wraca do normy. Problemem są długotrwałe zmiany.
– Dzieci zaczynające lekcje „rano” mają najgorzej – ocenia naukowiec. – Istnieje ciekawe badanie dowodzące, że dzieci chodzące na pierwszą zmianę są w o wiele gorszej formie fizycznej i psychicznej od tych, które chodzą na drugą zmianę. Te chodzące na pierwszą zmianę sypiają przeciętnie o 2 godziny krócej w dni robocze. W weekendy to nadrabiają, ale są bardziej otyłe, mają wyższe ciśnienie i gorsze oceny. Jego zdaniem najgorsze warunki szkoła funduje dzieciom, organizując tydzień według typowej pracy zmianowej – np. we wtorki i czwartki nauka zaczyna się po południu, a w pozostałe dni o ósmej.
Dr Skalski wraz z innymi członkami Polskiego Towarzystwa Badań nad Snem (PTBS) działa na rzecz wprowadzenia w polskich szkołach opóźnienia godziny rozpoczynania nauki. Jak tłumaczy, jeszcze kilkadziesiąt lat temu wszyscy chodzili wcześniej spać. Wtedy dzwonek na lekcję o 8.00 był uzasadniony. – Dobranocka kończyła się o 19:20 i dziecko prędzej czy później szło spać, ponieważ nic ciekawego się nie działo: nie było internetu, smartfonów. Można było jedynie poczytać przed snem. Obecnie wszystko przesunęło się na 24:00. Dorośli często chodzą później do pracy (kiedyś korki w dużych miastach były o 8, a teraz są 9-10). A dzieci chodzą do szkoły na 8:00, jak dawniej – ubolewa lekarz. 6-7 godzin snu to dla dziecka stanowczo za mało. Udowodniono, że tak krótki sen oznacza kilkanaście razy większe ryzyko otyłości, nadciśnienia, zaburzeń nerwicowych, nadpobudliwości i innych „paskudnych dolegliwości”.
RÓŻNE OBLICZA BEZSENNOŚCI
Bezsenność to wspólne określenie dla problemów z zasypianiem, problemów z utrzymaniem ciągłości snu albo problemów z wczesnym budzeniem się i poczuciem niewyspania. Najczęściej bierze się ona z nadmiernego rozbudzenia organizmu. Może ono wynikać z zaburzeń lękowych, depresyjnych, choć jest też mocno związana z zaburzeniem rytmu. I nie chodzi tu o pracę nad sobą, chęci i dyscyplinę. Jak twierdzą eksperci, tego, czy jesteśmy sowami, czy skowronkami, nie da się zmienić. Zmuszanie ludzi do aktywności w porach niezgodnych z ich rytmem rujnuje życie i zdrowie.
Do poradni leczenia zaburzeń snu zgłaszają się też pacjenci sypiający po kilkanaście, a nawet 20 godzin na dobę. Takiego pacjenta – zdolnego studenta prawa, leczy dr Skalski. Student brawurowo zalicza egzaminy, jednak konieczność pisania pracy magisterskiej w stanie patologicznej senności jest wyzwaniem ponad siły. – Jedynym ratunkiem jest trening behawioralny, kilka drzemek w ciągu dnia, albo leki pobudzające, niestety w Polsce nierefundowane – mówi doktor.
Lepsza dla lekarza jest sytuacja, kiedy nadmierna senność jest objawem innej choroby. Wówczas można leczyć tę chorobę i problem powoli ustaje. Jednak zawsze pozostaje dylemat moralny, co do czego dostosować: naturalny zegar do trybu życia wymuszonego przez obowiązki, czy obowiązki do możliwości organizmu.
– Kiedy ludzie dopasowują swój zegar do wymogów społecznych to nigdy nie wychodzi na zdrowie. Mam sporo pacjentek, które nie mogą zajść w ciążę, bo żyją niezgodnie z tym rytmem. Zmiana trybu życia na własny wychodzi im na zdrowie. Bo można naciągnąć 2 godziny, ale 4 się nie da. To jest prosta droga do bezsenności – podsumowuje doktor.
Źródło: Nauka w Polsce, www.naukawpolsce.pap.pl
SYNDROM JET LAG
W przypadku dalekich podróży, kiedy przekraczamy co najmniej 3 strefy czasowe, nie sposób nie odczuć syndromu nagłej zmiany czasowej, tzw. jet lag. Nasz organizm znacznie lepiej znosi przekraczanie stref czasowych na zachód niż w kierunku wschodnim. Podczas podróży na zachód, np. do Nowego Jorku, doba wydłuża się. W czasie lotu najlepiej powstrzymać się od snu (dobrze jest nie pić alkoholu, od którego stajemy się senni i otępiali), a po dotarciu na miejsce wytrzymać do wieczora i położ yć się dopiero po zmroku. Gorzej z odwrotnym kierunkiem, choćby z dalekimi podróżami do Azji. Wtedy warto na kilka dni przed planowaną podróżą kłaść się wcześniej spać i wcześniej wstawać, aby choć trochę zniwelować różnicę czasu. Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie należy dosypiać w ciągu dnia, bo to jedynie wydłuży proces adaptacji, a gdy dopada nas senność, wystawiajmy się na słońce, bo ono najlepiej nas rozbudzi i doda energii.