Dr Janusz Kmiecik od lat zajmuje się leczeniem bólu, a jego pasją jest rzeczywiste holistyczne podejście do zdrowia i urody.
Dr Janusz Kmiecik całe życie związany jest z Krotoszynem. Tu się wychował i tu wrócił po studiach, żeby swoją wiedzą medyczną pomagać mieszkańcom. Zrobił specjalizacje z anestezjologii, chirurgii i medycyny ratunkowej. Ukończył również Podyplomową Szkołę Medycyny Estetycznej, a także wiele szkoleń i kursów. Od lat zajmuje się leczeniem bólu, ale jego pasją jest rzeczywiste holistyczne podejście do zdrowia i urody.
Dlaczego wybrał pan właśnie leczenie bólu?
Ból w swojej naturze jest niezbędny i korzystny. Chroni każde żywe stworzenie przed dalszymi uszkodzeniami ciała, albo wskazuje, że coś jest nie tak. To sygnał, że doszło do uszkodzenia jakichś struktur.
Problem stanowi natężenie bólu, a także to, jak długo nam dokucza. Ostre ataki bólowe u pacjentów skłaniają lekarzy do podjęcia diagnostyki w celu ustalenia przyczyny dolegliwości i zastosowania odpowiedniej terapii. Natomiast ból towarzyszący chorobom przewlekłym, niezależnie od nasilenia, staje się dla chorego nie do zniesienia, ale nie jest głównym objawem, na którym skupiają się lekarze. Dotyczy to m. in. osób ze zmianami zwyrodnieniowymi stawów, po urazach ścięgien, mięśni, stawów i kości, z żylakami kończyn, z przewlekłymi schorzeniami przewodu pokarmowego, no i oczywiście z chorobami nowotworowymi.
Tu szczególnie powinna pomagać medycyna ...
Pacjentom zaleca się przyjmowanie maksymalnych dawek standardowych niesteroidowych leków przeciwzapalnych, które często nie niwelują bólu. Wtedy słyszą zdanie: „Boli, bo musi boleć”. Najłatwiej jest znosić cudzy ból, ale ja tego nie potrafię. Dlatego zacząłem szukać skutecznych metod leczenia bólu. Zrobiłem specjalizację z anestezjologii, dziedziny medycyny, która zajmuje się nie tylko wprowadzaniem pacjentów w stan znieczulenia podczas zabiegów chirurgicznych, ale także, a dla mnie przede wszystkim ‒ likwidowaniem bólu (analgezją). Stosowanie samej farmakologii nie jest wystarczające. Szukałem więc pozafarmakologicznych metod walki z bólem, jak fizjoterapia, akupunktura, akupresura, medycyna chińska. To dało mi szeroki wachlarz narzędzi niezbędnych do skutecznego likwidowania dolegliwości.
Od 25 lat zajmuję się medycyną paliatywną i staram się nieść ulgę najbardziej potrzebującym. Tu najważniejsze jest właśnie zwalczenie bólu.
Medycyna paliatywna to trudna i wymagająca dziedzina medycyny. Mało się o niej słyszy.
To prawda. Dodatkowo jest ona lekceważona i odsuwana na boczny tor przez urzędników NFZ i ministerstwa.
Każdy z nas ma prawo do godnego życia do końca. Zresztą, nie tylko sam chory, ale również jego rodzina. U kresu drogi są już zmęczeni, pozbawieni wsparcia, nadziei i pieniędzy. Urzędnicy, którzy tylko liczą pieniądze i dopinają budżet, ograniczają fundusze z jednej strony na opiekę paliatywną, a z drugiej na profilaktykę. Ból doprowadza do odczłowieczenia, odbiera choremu godność i poczucie własnej wartości. Nie wolno nam lekarzom pozostawiać tych ludzi samym sobie. Mamy narzędzia do skutecznej walki, a środków nie potrzeba znów tak wiele. W przypadku medycyny paliatywnej walczymy już tylko z objawami, bo przyczyna jest nie do usunięcia.
A jak wygląda sytuacja leczenia osób cierpiących na przewlekłe bóle pochodzenia pozanowotworowego?
Przewlekły lub nawracający ból może dotyczyć różnych układów i tkanek. Jest skutkiem przebytych urazów stawów, kości lub mięśni, osteoporozy, RZS, SM, wrzodziejącego zapalenia jelit, choroby Leśniowskiego-Crohna, zespołu jelita nadwrażliwego, uszkodzeń wątroby, kamicy oraz wielu innych. Chyba łatwiej wymienić te schorzenia, które nie prowadzą do przewlekłego bólu. W większości przypadków leczenie jest albo objawowe, albo chirurgiczne. Na leczenie przyczynowe zwykle jest za póno, albo przyczyna nie jest do końca poznana.
Czy nic więcej nie można zrobić?
Można. Ból jest jednym z elementów toczącego się procesu zapalnego. Przez lata obserwowałem pacjentów z różnego typu przewlekłymi dolegliwościami. Szukałem w literaturze naukowej informacji o przyczynach powstawania przewlekłych stanów zapalnych. Wiem, że wiele czynników może pobudzić układ odpornościowy i wywołać stan zapalny. W każdym chronicznym zapaleniu można obniżyć jego natężenie, a przez to również nasilenie bólu, przez wyeliminowanie możliwie jak największej liczby czynników prozapalnych.
Co może być czynnikiem wywołującym stany zapalne?
Samo życie. Może to zabrzmi dziwnie, ale wszystko. Wykonywana praca, miejsce, w którym żyjemy, rodzina, nasza aktywność ruchowa, nastawienie psychiczne, to czym oddychamy, w co się ubieramy, co i jak jemy, i to nie tylko my, ale i nasi rodzice. To wszystko od momentu poczęcia wpływa na rozwój w organizmie przewlekłych stanów zapalnych, które po pierwsze doprowadzają do różnorodnych schorzeń, a po drugie przyspieszają procesy starzenia się.
Czyli praktycznie jesteśmy skazani na przewlekłe choroby i ból, bo jak można w XXI wieku wyeliminować te czynniki?
Nie na wszystkie z nich mamy wpływ, ale im wcześniej i więcej wyeliminujemy, lub zmniejszymy ich nasilenie, tym większe uzyskamy korzyści. Tego, jak i gdzie żyli nasi rodzice nie zmienimy, ale zmieniając na lepsze swój styl życia, możemy pozytywnie wpłynąć na zdrowie naszych przyszłych potomków. Na pewno możemy zwiększyć swoją aktywność, potrenować odporność na stres, no i oczywiście wyeliminować szkodzące nam pokarmy. O zdrowie i urodę trzeba zacząć dbać nie dopiero w momencie, kiedy już coś szwankuje, ale dużo, dużo wcześniej. Moim zdaniem najważniejsza jest profilaktyka i świadomość tego, co nam szkodzi.
Czy dlatego Pana klinika nazywa się „Zdrowie i Uroda”?
Kilka lat temu postanowiłem zająć się nie tylko leczeniem, ale również profilaktyką i otworzyć własną przychodnię. Rozpocząłem studia w Podyplomowej Szkole Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, które ukończyłem w 2013 roku. Państwowej służbie zdrowia zawsze brakuje pieniędzy na profilaktykę i tak naprawdę nic się w tym kierunku nie robi. Anti-aging, jako medycyna przeciwstarzeniowa, to najważniejsza gałąź zajmująca się profilaktyką prozdrowotną. Natomiast medycyna estetyczna, to nie tylko chirurgia plastyczna i korygowanie urody, ale również usuwanie przykrych, bolesnych schorzeń, np. żylaków kończyn, bruksizmu lub defektów typu cellulit czy blizny, które zmniejszają komfort życia, negatywnie wpływają na psychikę i ogólny stan pacjenta. Postanowiłem stworzyć miejsce, w którym można uzyskać zarówno specjalistyczną poradę lekarską, jak i skorzystać z pomocy dietetyka, rehabilitanta, fizjoterapeuty, kosmetologa lub specjalisty od włosów.
W otwartej w maju 2013 roku klinice „Zdrowie i Uroda” właśnie takie możliwości stworzyłem. Dla mnie najważniejsze jest to, że mamy na miejscu różnych specjalistów i możemy każdego pacjenta potraktować kompleksowo. Współpraca lekarzy, rehabilitantów, dietetyków, kosmetologów i innych specjalistów daje najlepsze efekty. Każdą terapię, każdy plan leczenia i zabiegów, dietę możemy ustalić indywidualnie dla każdego pacjenta. Już teraz widzę wyniki naszej pracy w leczeniu przewlekłych schorzeń, ale efekty profilaktyki będę mógł ocenić dopiero za kilka lat.
Czyli profilaktyka i kompleksowe działanie to podstawa zdrowia i urody?
Jak najbardziej. Zawsze lepiej zapobiegać niż leczyć skutki zaniedbań i błędów. Natomiast wspólne działanie lekarzy, kosmetologów, dietetyków, rehabilitantów nie dopuszcza do szkodliwych dla pacjenta interakcji pomiędzy poszczególnymi terapiami.
Wspomniał Pan o prawidłowej diecie i pokarmach. Skąd możemy być pewni, że coś nam szkodzi albo nie? Czy nie powinniśmy kierować się zaleceniami zdrowego odżywiania przekazywanymi przez odpowiednie instytucje, np. piramidą żywieniową?
To bardzo trudny temat. Mamy zalecenia światowe, europejskie i krajowe, które nie do końca odpowiadają faktycznym potrzebom poszczególnych osób. Nie ma pożywienia dobrego dla wszystkich, w każdym razie ja nie potrafię wymienić takiego produktu. Nasze organizmy bardzo indywidualnie reagują na pokarmy, które bądź co bądź są dla nas obcymi, czyli potencjalnym zagrożeniem. Na szczęście znalazłem narzędzie, które pozwala na zidentyfikowanie, które pokarmy są dla pacjenta dobre, a które mu szkodzą.
Test MRT (Mediator Release Test) ocenia reakcję naszego organizmu na antygeny różnych pokarmów, co pozwala na stworzenie dla pacjenta najkorzystniejszej diety. Ukończyłem odpowiednie szkolenie i od 2012 roku mam uprawnienia Konsultanta Programu LEAP (Lifestyle, Eating and Performance). Dzięki testowi MRT i Programowi LEAP, przez usunięcie z diety konkretnych produktów, można znacząco obniżyć nasilenie procesów zapalnych. Z doświadczenia wiem, że nie wszystko, co zalecają specjaliści od żywienia, działa korzystnie na poszczególne osoby. Nie dla każdego „Pij mleko, będziesz wielki”, nie dla każdego chleb pełnoziarnisty, olej rzepakowy, Benecol, ba! ‒ nie dla każdego kasza jaglana. Tak naprawdę bez testu MRT nie można precyzyjnie określić pokarmów, które są dla pacjenta korzystne, ani prawidłowo ułożyć diety.
Pana plany na przyszłość?
Kontynuować to, co robię. Walczyć z istniejącym bólem i zapobiegać przyszłemu bólowi. Chcę dawać ludziom komfort życia ‒ teraz i w przyszłoci. Proszę mi wierzyć, że to bardzo duże wyzwanie.
Dr Janusz Kmiecik
chirurg, anestezjolog, specjalista medycyny ratunkowej i estetycznej, właściciel Kliniki Zdrowie i Uroda w Krotoszynie