Slow food łączy przyjemność jedzenia z odpowiedzialnością, zrównoważonym rozwojem i harmonią z naturą ‒ twierdzi Carlo Petrini, założyciel i prezydent Slow Food Global. Skąd wzięła się popularność slow foodu na świecie i jak żyć i jeść w duchu slow?
Tekst: Grzegorz Łapanowski
Trudno jednoznacznie powiedzieć, skąd się wzięła popularność slow foodu na wiecie. Na pewno wiąże się to z książką „Slow food. Prawo do smaku” Carlo Petriniego, którego uznaje się za inicjatora ruchu slow food. Autor opowiada m.in. o tym, jak wiele lat temu w centrum Mediolanu powstawał McDonald's i jak wydawało mu się kontrowersyjne powstanie takiego miejsca w mieście słynącym z dobrego jedzenia. Wspomina też historię pewnej tradycyjnej potrawy ze swojego domu, której od lat nie można było przygotować z powodu braku w sprzedaży specjalnej, starej odmiany papryki. Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak się stało? Któregoś dnia jechał autostradą i zauważył, że we włoskich szklarniach, w których kiedyś uprawiano tę paprykę, teraz hoduje się tulipany, z kolei paprykę sprowadza się ze słynącej z tulipanów Holandii, a kwiaty jadą w drugą stronę. Trudno nie przyznać mu racji, że to dość dziwne, biorąc pod uwagę, jak duże znaczenie ma świeżość produktów. Tak się jednak stało, że po II wojnie światowej poszliśmy w kierunku zintensyfikowanego, wielkoprzemysłowego rolnictwa i dotyczy to większości wysokorozwiniętych krajów. Skupiliśmy się na efektywności i masowej produkcji. Na rynku jest dużo żywności, ale słabej jakości i nie zawsze smacznej. Coraz częściej jadamy poza domem, korzystamy z półproduktów. Mamy coraz mniej czasu na gotowanie, ale też sama sztuka gotowania odchodzi w zapomnienie. Jest na świecie coraz więcej osób, którym zaczyna to przeszkadzać.
Slow food bywa nazywany organizacją ekogastronomiczną, ale myli się ten, kto twierdzi, że chodzi w nim tylko o ekologię produkcji, czyli nieużywanie pestycydów czy herbicydów. Całe myślenie osób skupionych wokół slow food nastawione jest na ochronę środowiska naturalnego. Mamy wpływ na to, gdzie żyjemy. Jeśli będziemy kupować polskie produkty, to będzie miało wpływ m.in. na transport, zmniejszenie emisji dwutlenku węgla i eksploatacji dróg. Były kiedyś robione wyliczenia, że każde 10 dolarów wydane na lokalny produkt to finalnie 25 dolarów dla lokalnej gospodarki. Filozofia slow food traktuje konsumentów jako prosumentów. W zależności od tego, co będziemy kupować, tym więcej tego będzie w sprzedaży. Nasze indywidualne wybory są ważne. Choć oczywiście istotną rolę odgrywają też instytucje państwowe, które także mają możliwość kształtować rynek, np. odpowiednio zmieniając prawo. W wielu krajach Unii Europejskiej funkcjonuje to w ten sposób, że śmieciowe jedzenie, z podwyższoną zawartością soli lub cukru, jest wysoko opodatkowane. Ważnym aspektem jest też edukacja dzieci, które kończąc podstawówkę powinny wiedzieć, skąd pochodzą produkty, jak smakują i co z nich można ugotować.
Tęsknota za smakiem
Przypomina mi się pewna sytuacja. Rozmawiałem z kucharkami szkolnymi i zapytałem, dlaczego używają gotowych wzmacniaczy smaku i kostek rosołowych? Odpowiedziały, że jak 20 lat temu gotowały zupę, to warzywa i mięso miały smak, którego dzisiaj trudno szukać w produktach, jeśli tak szybko rosną. Pomyślałem o pomidorach, które są dostępne w sklepach nawet zimną, a nigdy nie widziały słońca, były oświetlane lampami, nie rosły na gruncie, tylko na wełnie mineralnej, nie miały dostępu do pełni minerałów, tylko dostały kilka podstawowych niezbędnych do wzrostu. I wzrost jest tak szybki, że roślina nie ma czasu, żeby nabrać smaku. Analogicznie jest z wędliną. Jeżeli 1 kg wędliny jest robiony z 500 g mięsa, to siłą rzeczy ten smak się rozrzedza.
Tęsknota za prawdziwym smakiem jest wszechobecna, zwłaszcza w pokoleniu, które jeszcze go pamięta. I to jest jeden z głównych powodów, dla których slow food jest tak popularny w wielu krajach świata.
Przyjazne kalorie
Jak zacząć żyć i jeść w duchu slow food? Przede wszystkim warto nie popadać w skrajności. Na początek dobrze jest zdobyć wiedzę. To ona pozwala znaleźć drogę do lepszego jedzenia. Kluczem jest zawsze wybór surowca. Sam zwykle zaczynam zwiedzanie miejsc od targów, bo tam z reguły można znaleźć najważniejsze składniki: ryby, mięso, warzywa i owoce. Dobre produkty są świeże, sezonowe, lokalne, czasami tradycyjne, czasami kupowane bezpośrednio od rolnika, czasami ekologiczne.
Polecam sięganie po ryby z bezpiecznych akwenów. WWF szacuje, że 90 proc. światowych łowisk jest na granicy przełowienia ze względu na intensywną eksploatację. Równocześnie często mówi się, jak ważne i zdrowe są ryby w diecie, a przecież to ważne, żeby dieta była przyjazna dla nas, jak i dla planety.
Dobrze jest też ograniczyć nieco spożycie mięsa. Warto pomyśleć o kalorii, żeby była przyjazna dla świata. Na wyprodukowanie 1 kalorii mięsnej potrzeba około 10 kalorii warzywnych. Jak to działa? Albo ja zjem marchewkę, albo świnia ją zje. Ale żebym ja mógł zjeść świnię, to ona musi zjeć co najmniej 10 marchewek. Przecież ona rośnie. Przemysłowo hodowana 4 miesiące, naturalnie prawie rok. Jeszcze inny aspekt to anonimowość produkcji. Kiedy świetnie znaliśmy rzeźnika, a on wiedział, skąd pochodzi wieprzowina, którą sprzedaje. Dziś idziemy do sklepu i nie wiemy, skąd dany produkt pochodzi. A ta więź między konsumentem a producentem, między człowiekiem a ziemią jest niezwykle ważna. Dlatego wolę mięso jeść rzadziej, raz albo dwa razy w tygodniu, ale dobrej jakości.
Jakość i natura
Jeśli mam kilka produktów do wyboru to zwykle sprawdzam, jaki jest stosunek jakości produktu do ceny. Zwracam uwagę na to, czy produkt jest z danego regionu, jeśli tak jest, to znaczy, że przejechał mniej kilometrów. Ale to nie oznacza, że nie możemy się cieszyć świetnym octem balsamicznym z Modeny. Według mnie liczy się jakość. Jak również to, by produkt był możliwie jak najbardziej naturalny.
Co dalej? Nie ma ścisłego zestawu zasad. Dobrze jeść regularnie, zdrowo, zaczynając od porządnego śniadania i pilnując liczby posiłków, która powinna wynosić od 3 do 5 dziennie. Trzeba pamiętać o jedzeniu owoców i warzyw. Jeśli jemy mięso, starajmy się, żeby było jak najlepszej jakości. To są proste rzeczy. Przydaje się też umiejętność gotowania, żeby samemu jeść dobrze i móc dzielić się tym z bliskimi. Wydaje mi się jednak, że sam produkt jest ważniejszy niż sposób jego przygotowania. Dobra wieprzowina czy pomidor prosto z krzaka nie potrzebują wielu składników, żeby dobrze smakować. Sashimi to przecież plasterek ryby podany czasem z wasabi i sosem sojowym. Kiedy Włosi podają sałatkę caprese, to składa się na nią tylko kilka składników, ale jakich! To są pomidory San Marzano, mozzarella di bufala, oliwa extra vergine i świeża bazylia. W Polsce też mamy równie doskonałe produkty. Kiedy jem dobry chleb na zakwasie, wystarczy do niego masło i szczypta soli, a czasem i bez nich pieczywo smakuje doskonale. Oczywiście, nie zamykam sobie drogi do zabawy i eksperymentów, ale to jest jak wyjście do filharmonii czy teatru. W codziennej diecie łatwiej się posługiwać prostymi przepisami i składnikami. A festiwal smaków, kulinarna uczta raz na jaki czas, będzie wtedy prawdziwym świętem.
Grzegorz Łapanowski
Znany kucharz, miłośnik zdrowego jedzenia i gotowania. Znany z programów „Ł'apetyt” w Kuchni+ i „Top Chef” w Polsacie. Autor książek „Smakuje” i „Najlepsze przepisy dla całej rodziny”. Zaangażowany w akcję „Szkoła na widelcu”, której celem jest poprawa jakości jedzenia w szkołach i przedszkolach. Właściciel największej w Polsce akademii kulinarnej Food Lab Studio.
POTRAWY SLOW FOOD GRZEGORZA ŁAPANOWSKIEGO