Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka – i właśnie dlatego czasem trudno jest nam zmienić swój styl życia, nawet jeśli tego bardzo chcemy. Co zrobić, by się udało? Potrzebne jest umiejętne podejście, cierpliwość i realny plan, czyli taki, który rzeczywiście jesteśmy w stanie zrealizować.
Tekst: Elżbieta Bogusławska-Przybysz
wiele czynności w naszym życiu robimy automatycznie i to ma duży plus – pozwala nam nie zastanawiać się nad wszystkim, a jedynie nad tym, co w danym momencie nowe czy ważne i wymaga przemyślenia. Jeśli uczymy się prowadzić samochód, z czasem przestajemy uświadamiać sobie momenty, kiedy zwalniamy, zmieniamy bieg, włączamy kierunkowskaz. Możemy podczas jazdy rozmawiać z pasażerami, słuchać radia czy obmyślać, co powiemy szefowi na zebraniu. Nawyki dotyczą działań wykonywanych często i regularnie. Nasz sposób odżywiania oraz aktywny lub przeciwnie, mało ruchliwy tryb życia również w dużej części opierają się na automatyzmie.
UTRWALONE JUŻ OD URODZENIA
Nawyki jedzeniowe wykształcają się bardzo wcześnie, już w okresie niemowlęcym – podkreśla Urszula Mijakoska, diet-coach. – To, czy dostajemy wtedy pokarm regularnie, ma wpływ na całe nasze dalsze życie. A skąd się bierze nawyk nagradzania jedzeniem, czyli to, że kupujemy coś słodkiego, gdy chcemy poprawić sobie nastrój? Często po prostu rodzice i opiekunowie wyrobili i utrwalili w nas ten zwyczaj. Dokonywało się to w różnych codziennych sytuacjach, np. kiedy jako kilkuletnie dziecko coś sobie zrobiliśmy – upadliśmy, skaleczyliśmy się – i zanosiliśmy się płaczem, na pocieszenie dostawaliśmy loda czy batonik.
Raz na jakiś czas warto zrobić u siebie swoisty remament i przyjrzeć się, które nawyki są dla nas korzystne, a które nam szkodzą. Wiosną szczególnie często mamy ochotę zacząć zdrowo się odżywiać i zadbać o swoją sylwetkę. Dokonywanie takich pozytywnych zmian wymaga dobrej strategii.
WŁĄCZYĆ ŚWIADOMOŚĆ
Diet-coach Urszula Mijakoska wspólnie z Moniką Stachurą napisały książkę „Stres na detoksie”, w której przyjrzały się zajadaniu emocji i sporo miejsca poświęciły pracy z nawykami. Najważniejsze to włączyć świadomość i spróbować zdać sobie sprawę z naszych zautomatyzowanych zachowań. Tylko część osób się na to zdobywa, bo większości z nas wygodnie jest funkcjonować nawykowo, bez potrzeby myślenia. – Jesteśmy przyzwyczajeni, że uczymy się języków, chodzimy na różne kursy, np. prawa jazdy, a o swoim ciele nie myślimy. Wydaje nam się, że dostaliśmy je na kilkadziesiąt lat i nic z nim nie musimy robić. A trzeba przecież włożyć trochę pracy w to, by się go nauczyć, wsłuchać się w jego reakcje, rozpoznać, co mu służy, a co nie – podkreśla Monika Stachura. – Potrafimy spędzać w firmie przy biurku 9-10 godzin, a nie znajdujemy 30 minut w ciągu dnia na spokojne zjedzenie zdrowego posiłku czy 10 minut na relaks. Tak niewiele wystarczy, aby poczuć się lepiej. Warto świadomie wyłapywać momenty, kiedy przychodzi ochota na sięgnięcie po batonik i zamiast tego zrobić coś, co posłuży naszemu zdrowiu, choćby wziąć kilka głębokich oddechów, które nas uspokoją.
DOBRA ALTERNATYWA
Oczywiście, potrzebna jest nam wiedza na temat tego, co może wpłynąć korzystnie na organizm, a co nie. Jeśli mamy nawyk jedzenia słodyczy na podwieczorek do herbaty, bo sprawia nam to przyjemność, czujemy po tym energię i nie chcemy z tych miłych chwil rezygnować, warto zastąpić szkodliwe łakocie, zawierające tylko tzw. puste kalorie na takie, które dostarczą składników odżywczych, choćby na suszone owoce. Trzeba być przygotowanym i zawsze wiedzieć, czym możemy zastąpić nasze dotychczasowe zautomatyzowane zachowanie. Właściwa strategia polega nie na próbie porzucenia szkodliwych nawyków (bo co wtedy ze sobą zrobić?), ale na zamianie ich na korzystne. – Ciało wysyła nam sygnały w momentach, kiedy jest w stresie. Zwykle, zabiegani, skoncentrowani na tym, by wykonać jakieś zadanie, ich nie zauważamy. To może być ucisk w żołądku czy w klatce piersiowej, gula w gardle. Warto nauczyć się je rozpoznawać – podkreśla Urszula Mijakoska. – Kiedy uświadomimy sobie, że w takich momentach zwykle sięgamy po słodkiego batonika czy cokolwiek innego niezdrowego do jedzenia, łatwiej nam będzie nad tym nawykiem zapanować i powiedzieć „stop”. Można zamiast jeść, dla odstresowania się pooddychać przeponą, na pewno nikt tego nie zauważy, albo pić wodę małymi łykami przez kilka chwil. To wystarczy.
Bardzo częstym nawykiem jest objadanie się w domu po przyjściu z pracy. Mamy wtedy poczucie, że nikt już nas nie kontroluje, wolno nam robić, co chcemy, także jeść bez wrażenia, że ktoś nam zagląda w talerz. – Jest to często bardzo silny nawyk, z którym trudno walczyć, nie trzeba jednak pozbywać się go zupełnie. Ważne jest, by go sobie uświadomić. Zdać sobie sprawę, że jedzenie jest związane z chęcią uwolnienia się od określonych emocji, stworzenia dla nich wentylu. Wielu moich klientów, z którymi pracowałam jako diet-coach, zaczęło wieczorami jeść co innego niż do tej pory, samą zupę zamiast dwóch dań albo po prostu wypijali herbatę z rodziną przy stole. Kluczowe jest branie odpowiedzialności za to, jak się odżywiamy. Często, kiedy spotykamy się z przyjaciółmi, nawykowo zamawiamy kawę i ciastko. A w większości lokali są też przecież soki jednodniowe, woda, sałatki czy kanapki z ciemnego pieczywa. Wystarczy zastanowić się, czy rzeczywiście jesteśmy głodni i dokonać świadomego wyboru.
STOPNIOWO I POWOLI
Praca nad zmianą każdego nawyku wymaga czasu – przyjmuje się, że potrzeba na to minimum miesiąc. Warto więc uzbroić się w cierpliwość. Zdecydowanej większości osób nie udaje się z dnia na dzień zacząć zupełnie nowego życia. Sprawdza się za to metoda małych kroków, czyli systematyczna praca nad kolejnymi nawykami, a więc ewolucja zamiast rewolucji – Planowanie zmian musi być realne – podkreśla Urszula Mijakoska. – Jeśli pracujemy 9-10 godzin dziennie, mamy w domu małe dzieci, męża i psa, a postanowimy sobie, że będziemy ćwiczyć trzy razy w tygodniu, to na pewno trudno nam będzie to zrealizować. Nie warto stawiać sobie celów zbyt ambitnych, bo jest mała szansa na ich osiągnięcie, a niepowodzenie frustruje. Za to jeśli uda nam się wykonać to, co postanowiliśmy, chętnie będziemy działać dalej. Na pewno zechcemy powtarzać te rzeczy, które przyniosą nam korzyści. Gdy będziemy jeść dużo warzyw, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zaczniemy chudnąć i poczujemy przypływ energii. Podobnie zauważymy korzystną różnicę, jeśli dotąd omijaliśmy śniadania, a teraz o nie zadbamy. Kiedy zaczniemy ćwiczyć, po pewnym czasie staniemy się spokojniejsi i łagodniej będziemy reagować na stres. Te wszystkie pozytywy motywują do dalszych działań na rzecz własnego zdrowia.
Diet-coach Urszula Mijakoska zachęca, by w pracy nad zmianą nawyków wykorzystywać swoje mocne strony. Trzeba nauczyć się je dostrzegać. Może to być np. pracowitość, dobra organizacja. – Moją klientką była kiedyś osoba, która w firmie zajmowała się planowaniem, za to we własnym życiu miała wielki chaos – wspomina Urszula Mijakoska. – Kiedy przyjrzała się temu, co robi, że tak świetnie radzi sobie na polu zawodowym, krok po kroku zaczęła przenosić te zasady do codziennego życia. Nie musiała uczyć się niczego nowego, po prostu wykorzystała wiedzę, którą już miała. Każdy z nas ma w sobie taki potencjał, który może odkryć i wykorzystać. Wystarczy zatrzymać się i przyjrzeć sobie i własnemu życiu.