Pokryte śniegiem szczyty Pirenejów, rwące potoki i wodospady, potężne zamczyska, zatopione w ciszy średniowieczne klasztory i miasteczka. To hiszpańska Aragonia - pełna barwnych opowieści, skarbów oraz zaskakujących niezwykłości.
Tekst: Katarzyna Sołtyk
Od lat jednym z moich największych turystycznych marzeń była wizyta w Saragossie. Nie wiem, czy sprawiła to tajemnicza nazwa miasta, zdjęcie imponującej bazyliki odbijającej się w nurtach rzeki Ebro czy może „Rękopis znaleziony w Saragossie”. Ale kiedy okazało się, że oprócz wymarzonej Saragossy, będę mogła zobaczyć też Pireneje, nie wahałam się ani sekundy.
KOLEBKA HISZPANII
W 705 roku na Półwyspie Iberyjskim pojawili się Arabowie. Szli naprzód, zdobywając miasta i twierdze, opanowując kolejne regiony. W latach 30. VIII wieku zawładnęli niemal całym terytorium dzisiejszej Hiszpanii i Portugalii. Zdołali nawet przekroczyć Pireneje i wedrzeć się w głąb dzisiejszej Francji, gdzie powstrzymał ich dopiero Poitiers Karol Młot.
Na półwyspie arabskiej inwazji jako pierwsi przeciwstawili się mieszkańcy dzisiejszej Aragonii. Według legendy z Ainsy, w okolicach miasteczka rozegrała się wielka bitwa. Wojska arabskie zwyciężały, ale kiedy nad jednym z dębów ukazał się świetlisty krzyż, w Chrześcijan wstąpiła nowa nadzieja i z bożą pomocą pokonali Arabów. Dąb z krzyżem widnieje dziś w herbie Aragonii, zaś dramatyczne wydarzenia sprzed wieków odtwarzane są co roku w Ainsie, podczas wrześniowego święta La Morisma.
W 1035 roku na ziemiach wyrwanych muzułmanom powstało Królestwo Aragonii. Ale rekonkwista toczyła się powoli. Kiedy północ należała już do chrześcijan, Huescą czy Saragossą wciąż rządzili Arabowie. Pierwsza z nich została odbita pod koniec XI wieku, druga – w 1118 roku. Zjednoczone Królestwo Hiszpanii powstało dopiero na początku XVI wieku. Arabów już wówczas na Półwyspie Iberyjskim nie było, bo ostatnia ich twierdza, Alhambra w Grenadzie, padła w 1492 roku, ale ślady muzułmańskiej przeszłości widoczne są do dziś niemal na każdym kroku.
Stojąc na murach zamku Loarre, który powstał na początku XI wieku z rozkazu aragońskiego króla Sancho Wielkiego, słuchamy opowieści przewodnika o burzliwych losach regionu i potężnej twierdzy, która była miejscem stacjonowania chrześcijańskich wojsk i równocześnie klasztorem – co miało bardzo praktyczne wyjaśnienie. Bo kiedy zbrojne odziały walczyły z Arabami, na odbite tereny w ślad za rycerstwem podążali zakonnicy, by organizować życie na ziemiach odzyskanych. Sam zamek Loarre wydawał mi się jakiś znajomy. Okazało się bowiem, że pojawił się w „Królestwie niebieskim” Ridleya Scotta. Budowla długo była opuszczona i trochę zapomniana. Odżyła dopiero po pojawieniu się tu ekip filmowych i stała się jedną z głównych atrakcji turystycznych Aragonii.
MONTE PERDIDO I DOLINA ORDESY
Choć to właśnie w Aragonii rodziła się współczesna Hiszpania, dla polskich turystów region ten pozostaje ciągle nieznany. Tymczasem jest pełen prawdziwych cudów natury i zabytkowych pereł. Jednym z największych cudów jest Dolina Ordesy, która wraz z masywem Monte Perdido już w 1918 została objęta ochroną parku narodowego. W 1997 roku park wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wielu uważa, że to najpiękniejszy zakątek Pirenejów. Nad krajobrazem dominuje masyw Tres Sorores (z aragońskiego: Trzy Siostry) przypominający z lotu ptaka leżące obok siebie trzy ciała.Legenda głosi, że w jednej z wiosek żyły trzy piękne siostry noszące imiona Marboré, Perdido i Ramond. Nie chciały się nigdy rozstać, dlatego odprawiały z kwitkiem wszystkich zalotników, którzy pragnęli je poślubić. Pewnego dnia, gdy jak co dzień wypasały na zboczach gór bydło, wydarzyła się tragedia. Kobiety zostały zaatakowane przez hordę wojowników z wrogiego plemienia, którzy chcieli je uprowadzić. Wyposażone w proce i nóż myśliwski broniły się zaciekle i nie dały się porwać, ale poniosły śmierć w walce. Mordercy ukryli ciała zamordowanych kobiet. Następnego dnia o świcie zaniepokojony ojciec poszedł szukać swoich córek. Nie znalazł ich ani żywych, ani martwych. Zamiast tego dostrzegł trzy nowe, wielkie i skaliste góry przykryte śniegiem. Ich obecne nazwy to Cilindro de Marboré (3.328 m n.p.m.), Monte Perdido (3.355 m n.p.m.) oraz Soum de Ramond (3.259 m n.p.m.). To właśnie te leżące równolegle wapienne masywy stanowią o pięknie parku narodowego.Dolinę Ordessy wyżłobił lodowiec. Jej dnem płynie rzeka Arazas, która przeciska się przez wapienne masywy, by w końcu spaść w dół malowniczymi kaskadami. Nad doliną góruje Monte Perdido – najwyższy zbudowany z wapienia szczyt Europy. Tutaj też można podziwiać jeden z najwyższych europejskich wodospadów, 200-metrowy Cotatuero. Kiedy wędrujemy doliną Ordessy, nad naszymi głowami wiszą skalne ściany i urwiska. Po drugiej stronie Pirenejów zaczyna się Francja. Niby krajobraz jest tam podobny, a jednak zupełnie inny. We francuskich Pirenejach w dolinach często gromadzą się chmury przygnane znad Atlantyku. Dlatego jest tam wilgotno i deszczowo. Po hiszpańskiej stronie jest znacznie cieplej i bardziej słonecznie, gdyż ciężkie od wilgoci masy powietrza nie przedostają się przez naturalną zaporę z gór.
ŚWIĘTY GRAAL I CZEKOLADA
W Pirenejach ukrytych jest chyba najwięcej turystycznych perełek. Mnóstwo tu miasteczek z klimatem, trwających w granicach, które przydzieliło im średniowiecze i broniących się przed nowoczesnością oraz modami kreowanymi „pod turystów”. Przetrwały tu dawne zwyczaje, jak gałązki oliwne wiszące na drzwiach kamiennych domów, czy racice dzików, które mają chronić mieszkańców przed złymi mocami. W Tramacastill de Tena czy Alguezar trudno uwierzyć, że znajdujemy się w zadeptywanej przez tłumy turystów Hiszpanii. Zwłaszcza wieczorem, kiedy pustoszeją parkingi (w ciągu dnia pełne turystycznych autokarów), a w kamienne, wąskie uliczki wkradnie się cisza i miasteczko pogrąży się w sennym letargu. Alquezar, Torla, Tramacastill de Tena czy Ainsa – miejsca te utkwiły mi najmocniej w sercu i pamięci. utkwiły mi najmocniej w sercu i pamięci. Ogromne wrażenie zrobił też na mnie znajdujący się nieopodal miasta Huesca, wykuty częściowo w skale tysiącletni monastyr San Juan de la Peňa. Zaglądając do poszczególnych komnat, próbowałam sobie wyobrazić, jak zamieszkujący tu mnisi funkcjonowali, w skalnych i kamiennych murach, bez słońca (klasztor położony jest w cieniu skał), ogrzewania. Choć dzień był słoneczny, temperatura nie przekraczała tu 5 st. C.
Muzułmańskie ślady odnajdujemz na każdym kroku, w dużych miastach (jak Saragossa czy Huesca) oraz na prowincji. Usłyszymy o niej w historii dawnego klasztoru trapistów De Piedra, który stanął na miejscu muzułmańskiej fortecy, a zasłynął dzięki produkowanej w nim, najstarszej w Europie czekoladzie. Znajdziemy je w legendach – jak ta o świętym Graalu, który ponoć był ukrywany przed Arabami właśnie w San Juan de la Peňa.
ZARAGOZA, CZYLI SARAGOSSA
W 700-tysięcznej stolicy Aragonii cywilizacyjny miks widać chyba najlepiej. Serce miasta jest rzymsko-chrześcijańskie. Pozostałości budowli z czasów, gdy Saragossa (hiszp. Zaragoza) nosiła nazwę Caesaraugusta niepostrzerzenie przechodzą w katolickie kościoły Wśród nich najbardziej znana i najbardziej okazała jest Bazylika Najświętszej Maryi Panny na Kolumnie, czyli El-Pilar. Długa na 130, szeroka na 67 m, z czterema wieżami i 11 kopułami świątynia skrywa m.in. imponujące ołtarze i freski Goi.
Nieopodal stoi katedra La Seo. Budowana od XII do XVII w. jest mieszanką wielu stylów, gotyckiego, barokowego i mauretańskiego. Podobnie jest w pałacu Aljaferia – najbardziej zachwycającej budowli Saragossy, z dziedzińcem otaczonym arkady z kolumnami, roślinnymi zdobieniami i wersetami Koranu na ścianach.
To też jest Hiszpania, zupełnie niepodobna do tej, którą zna większość polskich turystów. I choć przeszłość miała burzliwą, to dzisiaj żyje się tu spokojniej, jakby w lekkim zamyśleniu i z uśmiechem na twarzy.
PO ZDROWIE, WYPOCZYNEK I ADRENALINĘ
Do Aragonii można się wybrać samolotem – najlepiej do Barcelony, skąd dalej trzeba wyruszyć wynajętym samochodem lub pociągiem. Można też wyruszyć własnym samochodem z Polski. Przejazd autostradami niemieckimi i francuskimi jest komfortowy, ale kierowcy muszą zarezerwować na to dwa dni.
Można zamieszkać w Saragossie lub Huesce, choć ja osobiście polecam noclegi w małych miejscowościach (np. w Alquezar czy Tramacastilla), w hotelach ukrytych pośród średniowiecznych murów. Często w ciągu dnia pełne są turystów, a ich prawdziwego ducha można poznać dopiero, kiedy ostatnie autokary opuszczą parkingi.
Aragonią można się zachwycać, nie tylko chodząc po górach, zwiedzając jej zabytki i poznając historię. Region ten to również dobry cel wypraw dla kuracjuszy. Są tu zarówno sanatoria, jak i luksusowe ośrodki SPA, jak choćby ten w Jaraba, którego historia liczy 150 lat. Goście mogą tam skorzystać między innymi z leczniczych kąpieli w wodach termalnych. W okolice Alquezar zjeżdżają miłośnicy kanioningu, czyli wędrówki korytem rwącej górskiej rzeki, kolarstwa górskiego czy obserwacji ptaków.
ARAGONIA OD KUCHNI
Efektem życia w wymagających warunkach jest niebywała prostota gastronomii Aragończyków, uważanej w Hiszpanii za najmniej wyszukaną. Ale i tutaj – jak przystało na Hiszpanię – nie brakuje prawdziwych rarytasów.
Podstawą kuchni aragońskiej, ze względu na wartości odżywcze, jest mięso. Za prawdziwy specjał uchodzi ternasco al horno – pieczony udziec jagnięcy ze zwierzęcia, które nie żyło nawet 90 dni. Pireneje i ich przedgórze to raj dla miłośników dziczyzny. Potrawy z dziczyzny często łączone są z innymi darami lasów, rozległych pastwisk i górzystych bezdroży. A wykwintne dania (bo i takie można tu znaleźć w eleganckich restauracjach) często opierają się na „popularnych” w tym regionie truflach. Okolice miejscowości Aínsa, Sobrarbe, Graus i Benabarre to wprost zagłębie dla zbieraczy tego rzadkiego grzyba. Czarna trufla nazywana jest tu „czarnym złotem Aragonii”.