Andaluzję można poznawać na tysiące sposobów. Największy region Hiszpanii nie ma sobie równych w całej Europie pod względem ilości atrakcji turystycznych. Do tej pory wyznaczono już kilkadziesiąt tras tematycznych.
Tekast: Katarzyna Sołtyk
Szlaki kultury, sztuki czy architektury. Tropem sławnych ludzi, walk z bykami, muzyki flamenco. Degustacje wina i lokalnej kuchni. Andaluzja romantyczna, islamska czy barokowa. Każdy znajdzie tu temat dla siebie.
SZLAKIEM ARCHITEKTURY ARABSKIEJ
Wszystko zaczęło się w 711 roku, kiedy armia z Afryki Północnej przekroczyła Cieśninę Gibraltarską. Chciałoby się powiedzieć: „i całe szczęście”, bo o ile uboższa byłaby kultura i sztuka południowej Hiszpanii, gdyby nie muzułmańskie wpływy. Dzisiaj turyści dostrzegają arabskie dziedzictwo głównie w niezwykłej architekturze i bogatej ornamentyce. I choć po zwycięstwie chrześcijan w 1492 roku, większość dzieł arabskiej kultury uległa zniszczeniu, nad wieloma miejscami wciąż jeszcze unosi się duch Koranu.
Szlak „Ruta del Califato” łączy najważniejsze miasta w historii panowania muzułmanów w Hiszpanii: Kordobę – pierwszą stolicę Kalifatu oraz Granadę – jej ostatni bastion. Wiedzie zaś pośród górzystych krajobrazów usianych alcázarami (pałace) i alcazabami (twierdze), jak w Priego de Córdoba. Przeciska się przez wąskie uliczki dawnych dzielnic w stylu arabskim (Baena, Granada). Tutaj można usłyszeć najwięcej historii i legend o długich wiekach walk między muzułmanami i chrześcijanami (Alcala la Real). A na jednej z fiest Moros y Cristianos nawet wziąć udział w takiej walce. Wreszcie na koniec zadumać się pośród olśniewających murów Granady. Czerwony Zamek, jak mówi się na Alhambrę, z daleka prezentuje się jak masywna, nieco niezgrabna forteca. Dopiero pełne orientalnego przepychu wnętrze oszałamia. Kiedy przekroczymy Bramę Sprawiedliwości przed oczami ukazuje się świat niczym z baśni: pełen smukłych kolumn, delikatnych koronek, misternej sztukaterii, szemrzących fontann. Jakby nierealny, oderwany od otaczającej rzeczywistości. A wszystko dzięki Allachowi!
Szlak ma łącznie (część północna i południowa) ponad 300 km; przejechanie samochodem zajmuje 2-3 dni.
SZLAKIEM BIAŁYCH MIASTECZEK
Z dala od wielkich miast, w samym sercu Andaluzji, ponad wypalonymi słońcem wzgórzami wyrastają „białe miasteczka”. Wyglądają niczym wielkie, ptasie gniazda usadowione na stromych skałach i szczytach gór. Tajemnicze i trudnodostępne. Każde zwieńczone okazałym zamkiem, bądź wieżami kościoła. Bielone ściany domów, ciasne uliczki i czerwone dachy dopełniają charakterystyki miasteczek. Tutaj czas płynie znacznie wolniej, a czasem wydaje się, że całkiem zatrzymał się w miejscu. Wystarczy zapuścić się w głąb lądu, by natknąć się na dziesiątki takich oaz spokoju i pięknych widoków. Niemal w każdej prowincji jest jakiś szlak „białych miasteczek”. Aż 13 z nich leży na terenie jednego z największych parków Andaluzji – Sierra de Granzalema. Wiedzie tędy 300-kilometrowa trasa łącząca dwa najpiękniej położone andaluzyjskie miasteczka Arcos de la Frontera oraz Rondę, przebiegająca także przez El Bosque, Granzalemę, aż po Castellar de la Frontera na wschodzie. Pokonanie jej zajmie minimum 2-3 dni.
SZLAKIEM FLAMENCO
Flamenco jest jak poezja, której nie można objąć rozumem. Trzeba ją poczuć. Żeby poznać ognistego ducha Andaluzji musisz zetknąć się z prawdziwym flamenco. Nie w hotelach, czy na występach dla turystów, ale na ulicach Kordoby, w piwnicach Granady i na największych estradach Sewilli. Jeśli masz dzikość w sercu, flamenco odkryje ją, wydobędzie z ciebie i wciągnie cię w swój świat. Ale uwaga! Wtedy już nigdy nie zadowoli cię turystyczna cepelia prezentowana w kurortowych knajpach.
W ciągu dnia oprócz podziwiania największych atrakcji regionu: Granady, Kordoby, Rondy czy Sewilli oraz odkrywania uroków miasteczek ukrytych w górach, jak Zuheros czy Priego de Kordoba, warto odwiedzić muzea, pomniki i szkoły flamenco, warsztaty instrumentów muzycznych. Wieczorami przychodzi czas na prawdziwą sztukę, prezentacje i występy najlepszych artystów flamenco. Największych wirtuozów śpiewu, gitary i tańca. Mistrzów prowadzących swoje własne szkoły, zwycięzców największych festiwali.
SZLAKIEM WINA
Większość turystów zaczyna i kończy winną wędrówkę w Jerez de la Frontera. Liczba winiarni, które można zwiedzać i w każdej degustować do woli, jest imponująca. Wystarczyłoby na suto zakrapiany, kilkudniowy pobyt. Najsłynniejsza Bodega Gonzalez Byass, znana na całym świecie pod nazwą Tio Pepe, istnieje od 1835 roku. Przed wejściem stoi pomnik jej założyciela Manuela Marii Gonzaleza, z beczką sherry koło nogi. W pawilonie wybudowanym z okazji wizyty hiszpańskiej królowej Izabeli II w 1862 roku znajdują się flagi 115 krajów (w tym także polska), do których eksportowane są wina i brandy Gonzaleza Byass. W bodedze można podziwiać beczki z własnoręcznymi podpisami największych tego świata i butelki wypełnione drogocennym płynem, z roku na rok nabierające coraz większej wartości. A najwięksi szczęściarze spotkają najmniejszą i najwierniejszą miłośniczkę sherry – mysz regularnie wdrapującą się po miniaturowej drabinie do wypełnionego kieliszka.
Ale sherry i Jerez to nie wszystko. Słodką malagę najlepiej degustować w… Maladze, albo w górskiej wiosce Ojen, gdzie mieści się muzeum wina. Miłośnicy win czerwonych trafią zapewne do niewielkiej Rondy. Warto też wybrać się do Montilli (młodszej i mniejszej siostry Jerez) oraz do odległego o pół godziny jazdy samochodem nadmorskiego Sanlúcar de Barrameda – stolicy doskonałej manzanilli, którą suto zakrapia się tutaj posiłki z owoców morza.
Najlepszym czasem na winne podróże są oczywiście zbiory odbywające się w sierpniu i wrześniu. Na ich zakończenie odbywa się fiesta nazywana La Vendimia, najsłynniejsze w Montilli koło Kordoby, Jerez de la Frontera, La Palma del Condado w prowincji Huelva oraz Maniva w zachodniej Costa del Sol.
Czytaj także:
ANDALUZJA - MIASTA I MIASTECZKA